Propaganda w stanie wojennym
Tak kłamał polski rząd
Prezenterzy w mundurach, zamknięcie gazet, ścisła kontrola informacji i cotygodniowe konferencje rzecznika rządu Jerzego Urbana - tak wyglądała medialna rzeczywistość stanu wojennego. Czy kampania propagandowa była skuteczna?
Bezczelne kłamstwa, manipulacje i arogancja władzy - tak w skrócie można scharakteryzować informacje przekazywane przez rządowe media w czasie stanu wojennego. Siermiężna propaganda z tego okresu współcześnie może wydawać się zabawna, jednak 30 lat temu była nienawidzona przez miliony Polaków.
Przygotowania do kampanii propagandowej rozpoczęto od weryfikacji dziennikarzy. "Niepoprawni politycznie" lub podejrzani o sprzyjanie "Solidarności" stracili pracę lub byli degradowani. W wielu redakcjach wyrzucono ponad połowę pracowników. Od 13 grudnia 1981 roku wstrzymano wydawanie wszystkich tytułów prasowych poza "Trybuną Ludu", "Żołnierzem Wolności" i niektórymi gazetami lokalnymi. Główny program informacyjny w TVP - "Dziennik Telewizyjnym" był nadawany ze studia w jednostce wojskowej, a prezenterzy serwisu występowali w mundurach, czytając teksty przygotowane w Urzędzie Rady Ministrów. Polecenia służbowe dla dziennikarzy zostały zastąpione rozkazami, za których złamanie groziły surowe kary. Reakcją społeczną na propagandę były m.in. tzw. manifestacje spacerowe, polegające na urządzaniu spacerów o 19.30, w godzinę emisji "Dziennika Telewizyjnego".
Przeczytaj też: Dziennikarz, którego nienawidziły miliony Polaków
(mb)