Sprawdzili telefony kierowcy TIR‑a. Nowe ustalenia ws. karambolu
Prokuratura złożyła zażalenie na decyzję sądu o niearesztowaniu podejrzanego o spowodowanie katastrofy drogowej na S7 - przekazał w piątek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Prok. Mariusz Duszyński poinformował również, że biegli przebadali też drugi telefon, który znajdował się w kabinie Mateusza M.
- Właśnie zostało złożone zażalenie na brak tymczasowego aresztowania w Sądzie Rejonowym w Gdańsku - przekazał w piątek prok. Mariusz Duszyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Jak dodał, na razie nie będzie odnosił się do treści zażalenia, bo z argumentami będzie w pierwszej kolejności zapoznawał się sąd.
Prokurator poinformował też, że "pozyskano kolejną opinię biegłego z zakresu informatyki po zbadaniu drugiego telefonu, który był użytkowany przez podejrzanego". - Wyniki badania nie wskazały na żadne dane, które mają znaczenie dla tej sprawy - podał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytany przez dziennikarzy, czy w związku z tym można wykluczyć użytkowanie urządzeń elektronicznych przez kierowcę, prok. Duszyński, przekazał:
- Nic o laptopie ani tablecie nie wiem, natomiast cały czas postępowanie trwa, cały czas materiał dowody jest analizowany, być może po uzyskaniu dodatkowych dowodów i ponownej analizie wnioski będą inne. Na ten moment nie ma żadnych informacji o użytkowaniu innego urządzenia poza tym, że dwa telefony komórkowe znajdowały się w kabinie samochodu użytkowanego przez podejrzanego - dodał.
Karambol na S7. Nie żyje czworo dzieci, 15 osób rannych
Do karambolu na remontowanym odcinku trasy S7 w Borkowie pod Gdańskiem doszło w ubiegły piątek. W katastrofie uczestniczyło 21 pojazdów - 18 osobowych i trzy ciężarówki. Pojazdami poruszało się łącznie 56 osób.
37-letni kierowca tira - Mateusz M. - usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a 15 zostało rannych.
Wszystkie ofiary śmiertelne katastrofy to dzieci - dwaj chłopcy wieku 7 i 10 lat, 9-letnia dziewczynka i jej 12-letni brat. Sprawcy grozi do 15 lat więzienia.
W niedzielę prokuratura złożyła wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie podejrzanego na trzy miesiące, ale sąd nie uwzględnił tego wniosku i zdecydował o dozorze policji. Podejrzany siedem razy w tygodniu musi stawiać się we właściwym komisariacie policji.
Czytaj też: