Tu nie było wypadków. Mamy dane policji po karambolu na S7
Mamy statystyki policji dotyczące miejsca, gdzie w karambolu zginęło czworo dzieci, a 15 osób zostało rannych. Choć trudno je nazwać najbezpieczniejszym punktem na Pomorzu, to okazuje się, że w ostatnich latach nic groźnego się tam nie wydarzyło.
Na naszą prośbę mundurowi sięgnęli do statystyk z czterech ostatnich lat i okazuje się, że było tam w tym czasie tylko 16 kolizji, z czego 5 w tym roku.
Policjanci podali nam również przyczyny tych zdarzeń. Z ich ustaleń wynika, że najwięcej, bo aż sześć razy, powodem problemów było niezachowanie bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu. Na drugim miejscu znalazła się nieprawidłowa zmiana pasa ruchu (cztery przypadki), a później nieprawidłowe wyprzedzanie oraz niedostosowanie prędkości do warunków na drodze (po dwa przypadki). Dwa zdarzenia zakwalifikowano jako "inne".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co najistotniejsze, mowa wyłącznie o kolizjach, czyli przypadkach, w których zgodnie z policyjną nomenklaturą nikt nie odniósł żadnych obrażeń (w przeciwieństwie do wypadków) i nikt nie wymagał pomocy lekarskiej. Konsekwencje dotyczyły tylko zniszczonych pojazdów.
- Interpretując to zestawienie, należy wziąć pod uwagę, że od początku października bieżącego roku w tym miejscu obowiązuje tymczasowa organizacja ruchu w związku z przebudową węzła dróg S7 z S6 - podkreśla Karol Kościuk z policji w Pruszczu Gdańskim. - W październiku w tym miejscu nie było jednak żadnych zdarzeń drogowych - aż do momentu tego wypadku.
Tragiczny karambol w Borkowie pod Gdańskiem
Do karambolu doszło w piątek 18 października po godz. 23. w miejscowości Borkowo w powiecie gdańskim. Chodzi o remontowany fragment ekspresówki S7, w pobliżu węzła, który łączy ją z obwodnicą Trójmiasta (droga S6).
W katastrofie uczestniczyło 21 pojazdów: 18 osobowych i trzy ciężarówki. Pojazdami poruszało się łącznie 56 osób.
W wyniku wypadku życie straciło czworo dzieci: rodzeństwo 9-letnia Eliza i 12-letni Tomek, a także koledzy 7-letni Nikodem i 10-letni Mikołaj. Wszyscy mieszkali w okolicach Gdańska.
Według dotychczasowych ustaleń, w stojące w korku samochody wjechała ciężarówka, którą prowadził 37-letni Mateusz M. z Mazowsza. Zebrane informacje wskazują, że jechał 89 km/h na odcinku, gdzie prędkość jest ograniczona do 80 km/h i nie hamował, gdy doszło do uderzenia w pojazdy. Usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym i został wypuszczony wolno, ponieważ sąd nie zgodził się na jego tymczasowe aresztowanie. Został objęty policyjnym dozorem.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski