PolskaProf. Zybertowicz: sojusz Kaczyński - Gowin to podwójna premia dla PiS-u

Prof. Zybertowicz: sojusz Kaczyński - Gowin to podwójna premia dla PiS‑u

Zbigniew Ziobro stracił wszystko, więc przyjmie każdą propozycję ze strony Jarosława Kaczyńskiego - uważa politolog dr Rafał Chwedoruk. Jednak to sojusz z Jarosławem Gowinem może mieć większe znaczenie dla PiS-u, pomimo że wyborcy Polski razem uznają ten ruch za zdradę. A może będzie tak, jak twierdzi socjolog prof. Andrzej Zybertowicz i PiS zyska podwójną premię?

Prof. Zybertowicz: sojusz Kaczyński - Gowin to podwójna premia dla PiS-u
Źródło zdjęć: © WP.PL | Konrad Żelazowski

W ostatnim czasie dochodzi do wielu niespodziewanych ruchów na polskiej scenie politycznej. PiS rozmawia zarówno z Jarosławem Gowinem, jak i ze Zbigniewem Ziobro. Na lewicy wspólny front budują Leszek Miller i Janusz Palikot. Co z tego wyniknie?

Kaczyński - Ziobro

- To mi przypomina "drogę do Canossy" - mówi na wstępie politolog dr Rafał Chwedoruk. Tłumaczy, że dysproporcja politycznej siły między PiS-em a środowiskiem Zbigniewa Ziobry, jest tak wielka, że trudno nie zauważyć, w jak upokarzającej sytuacji znalazł się były minister sprawiedliwości. - Ziobro otrzyma propozycję nie do odrzucenia - wyrokuje Chwedoruk.

Według politologa, SP była pogrzebana już trzy miesiące po swoim powstaniu. Pytanie było, na ile jej lider zdoła wypracować sobie popularność i tym samym stanie się dla PiS-u nieodzowny w kolejnej kampanii wyborczej. Okazało się jednak, że Ziobro nie osiągnął swojego strategicznego celu, więc nie jest w stanie stawiać żadnych warunków. - Zbigniew Ziobro może liczyć jedynie na to, że realne będą samodzielne rządu PiS-u, bo tylko wtedy głosy oddane na SP będą cokolwiek znaczyć dla Jarosława Kaczyńskiego. Wówczas zrezygnowałby z ostentacyjnej zemsty na Ziobrze i pozwoliłby mu funkcjonować na obrzeżach prawicy - przewiduje Chwedoruk.

Co konkretnie może uzyskać Zbigniew Ziobro? Politologowi trudno sobie wyobrazić by Kaczyński zgodził się na jego obecność w klubie parlamentarnym. Więc tak naprawdę zostają wybory senackie. I tu jedyne o co może powalczyć Ziobro to okręg, w którym na pewno uzyska mandat. - O nic więcej gra się nie toczy. Teraz widać jak wiele stracił Zbigniew Ziobro. Gdyby nie odszedł z PiS-u, byłby w najbliższych latach naturalnym następcą Jarosława Kaczyńskiego i zapewne kandydatem PiS-u w wyborach prezydenckich.

Dla Kaczyńskiego spotkanie z Ziobro ma głównie znaczenie wizerunkowe. Jak przypomina Chwedoruk, od kilku lat pokutowała opinia, że PiS jest partią nieodpowiedzialną i niezdolną do rządzenia państwem. - Jarosław Kaczyński próbuje udowodnić, że nie jest małostkowy i potrafi patrzeć w szerszej perspektywie - mówi politolog.

Kaczyński - Gowin

Według Chwedoruka, tak jak wyborcy Solidarnej Polski zapewne pójdą za swoimi liderami, tak w przypadku partii Gowina, sytuacja jest o wiele bardziej złożona. - To był polityk PO, kojarzony z Krakowem, który wbrew stereotypowi, w sensie wyborczym jest miastem bardzo liberalnym. Nie ulega więc wątpliwości, że dla Gowina jawne przejście na stronę PiS-u będzie wiązało się z olbrzymią utratą wyborców - uważa politolog. Więc w tym sensie, wyborcy nie stanowią dla Jarosława Kaczyńskiego wartości dodanej. Znaczenie to ma zupełnie inny wymiar. - Przejście do PiS-u byłego ministra sprawiedliwości w rządzie PO, należy traktować jako delegimityzację polityki rządu Tuska. To jest ważniejsze dla Kaczyńskiego niż zysk kilkudziesięciu tysięcy głosów w jednym okręgu wyborczym - podkreśla. Jego zdaniem PiS będzie mógł teraz triumfalnie powiedzieć: od początku mówiliśmy, że coś jest nie tak i obecność Jarosława Gowina na naszych listach potwierdza tę diagnozę.

Podsumowując Chwedoruk stwierdza, że podobnie jak w przypadku Ziobry, dla Gowina to podróż w jedną stronę. - Z tymże Gowin traci więcej od Ziobry, bo tak jak dla wyborców lidera SP, powrót do PiS-u nie jest niczym specjalnym, to dla wyborców Jarosława Gowina przejście do PiS-u może potraktowane jako zwykła zdrada.

A może PiS ma szansę na podwójną premię?

Według prof. Andrzeja Zybertowicza PiS ma szansę na podwójną premię. - Jeśli ci trzej liderzy się dogadają, to wzmocniony PiS może wywołać efekt kuli śnieżnej - tłumaczy profesor. Prawo i Sprawiedliwość nie tylko zyska głosy oddane na Solidarną Polskę i Polskę Razem Jarosława Gowina, ale również przyciągnie nowych zwolenników.

- Z jednej strony wyborcy SP i PR będą wiedzieć, że głos oddany na partię, która ma realne szanse na przejęcie władzy, nie jest zmarnowany - podkreśla Zybertowicz. Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście rozmowy na prawicy zaprocentują wspólnymi listami, to te Zdolności konsolidacyjne PiS-u mogą przekonać tych wyborców, którzy w ostatnim czasie w ogóle przestali chodzić na wybory. Profesor uważa, że sojusz z Jarosławem Gowinem może przełamać niechęć tych wyborców, którzy Platformą już są rozczarowani, ale przed przesunięciem sympatii powstrzymywał ich negatywny stereotyp PiS. To się może zmienić a wszystko razem może spowodować, że w rezultacie PiS przekroczy 40 proc.

Ruchy zjednoczeniowe na lewicy

Dla Rafała Chwedoruka tak jak "kombinacje na prawicy" dają się racjonalnie wyjaśniać, to postępowanie SLD zrozumieć jest ciężko. Po zgłoszeniu akcesu Kwaśniewskiego do Palikota, Twój Ruch stał się bezpośrednim konkurentem dla SLD. A w świetle wygranej walki Millera w ostatnich wyborach, w których tym samym doprowadził do zgliszcz partię Palikota, to z niewiadomych powodów próbuje te zgliszcza wskrzesić, dziwi się politolog. - Niezbyt wiadomo o co chodzi. Różnice programowe w kwestiach gospodarczych są dwubiegunowe, więc elektoraty są nie do pogodzenia - zauważa. Chwedoruk nie może pojąć po co Miller podaje rękę Palikotowi próbując go ratować, zwłaszcza że według niego Miller nie uzyskuje z tego tytułu żadnych wymiernych korzyści. - Albo za tym kryją się powody, o których nie wiemy, albo może enigmatyczne porozumienie wszystkiego co jest na lewo od PO, ma być sygnałem dla wyborców PO, w którą stronę należy iść - mówi.

Dla prof. Zybertowicza sojusz na linii Miller - Palikot wcale nie jest taki niezrozumiały. Podkreśla, że w ostatnich wyborach Miller obronił pozycję SLD na niskim poziomie i nie pokazał żadnego potencjału ekspansji. Więc w tym przypadku jest to próba pokazania wyborcom zniechęconym wobec PO wariantu rezerwowego. - Chodzi o to by ci wyborcy poczuli, że mają alternatywę, a nie po prostu zawiedzeni przestali chodzić na wybory lub zaczęli rozglądać się w stronę PiS - podkreśla Zybertowicz.

Biorąc jednak pod uwagę, że w polityce wszystko może się zdarzyć, to należy zakończyć sugestią, że przedstawione scenariusze mogą się zmienić tyle razy, ile dni pozostało do wyborów. A te w drugiej połowie przyszłego roku, więc dni jest wiele.

Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)