PublicystykaProf. Tomasz Grzegorz Grosse: czy uda się przywrócić spójność w UE?

Prof. Tomasz Grzegorz Grosse: czy uda się przywrócić spójność w UE?

Na niedawno zakończonym szczycie UE podjęto działania mające załagodzić spory, zwłaszcza między państwami wschodniej i zachodniej części UE. Europejscy przywódcy dostrzegli, że nasilające się spory mogą doprowadzić do trwałego rozpadu wspólnoty. Wszystko jednak wskazuje na to, że poprawa klimatu między tymi państwami może być nietrwała, a podstawowe różnice w zakresie poszczególnych polityk unijnych mogą się utrzymać.

Prof. Tomasz Grzegorz Grosse: czy uda się przywrócić spójność w UE?
Źródło zdjęć: © East News | Frederic Sierakowski/Isopix

29.10.2017 08:42

Wydarzenia związane z Brexitem uwydatniły dezintegrację pomiędzy państwami Unii Europejskiej, która narastała wraz z kolejnymi kryzysami. Z tego powodu jednym z najważniejszych wyzwań dla elit politycznych na starym kontynencie jest znalezienie sposobu na naprawę wadliwie funkcjonującą UE, a jednocześnie powstrzymanie procesu podziałów wewnętrznych i zatrzymanie dalszej dezintegracji.

Jeden z największych czynników dezintegracyjnych

Jedna z największych linii pęknięć przebiega między wschodnią a zachodnią częścią UE. Spory dotyczą co najmniej kilku spraw, z których bodaj największe znaczenie ma kwestia relokacji uchodźców, pogłębienie integracji w strefie euro i podziału na Europę dwóch prędkości, przyszłość polityki energetycznej, a zwłaszcza rozbudowa gazociągu północnego, czy wreszcie dyskusja o europejskich wartościach i przestrzeganiu prawa UE.

Warto zauważyć, że sytuacja polityczna w Europie Środkowej ulega zmianie, o czym świadczą niedawne wyniki wyborów w Austrii i w Czechach. Coraz mocniejszą pozycję polityczną zdobywają ugrupowania krytyczne wobec integracji europejskiej, a zwłaszcza przeciwne dotychczasowym próbom rozwiązania kryzysu migracyjnego. Bez wątpienia to właśnie ten kryzys, a zwłaszcza toksyczna dyskusja o systemie relokacji, jest jednym z największych czynników dezintegracyjnych.

Obraz
© East News | AP Photo/Francois Mori

Co więcej, niektóre działania liderów państw Europy Zachodniej niepotrzebnie podgrzewają wzajemne animozje. Przykładem takiego działania są ostatnie wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona, którego celem było pogłębienie podziału na Europę dwóch prędkości. Macron próbował przekonać europejskich polityków, że kilka państw z Europy Środkowej powinno zostać pozostawione własnemu losowi, szczególnie jeżeli nie są w unii walutowej, a nawet do tego członkostwa nie aspirują. Celem sierpniowej podróży prezydenta Francji do Europy Środkowej była chęć izolacji najbardziej niesfornych krajów, czyli Polski i Węgier, a tym samym wymuszenie większej spolegliwości na pozostałych krajach tej części Europy.

Polityka Macrona przyniosła niejednoznaczne skutki. Z jednej strony udało mu się zdobyć poparcie niektórych państw naszego regionu dla forsowanych przez Paryż zmian w dyrektywie o pracownikach delegowanych. Z drugiej strony próby powstrzymywania tendencji radykalnych lub krytycznych wobec integracji poprzez szeroką dyskusję o unijnych wartościach utwierdziło tylko w naszym regionie siły konserwatywne, narodowe lub eurosceptyczne.

Co ciekawe, niektórzy politycy UE zdają się weryfikować dotychczasową taktykę wobec Europy Środkowej. Jednym z symptomów tej zmiany było wystąpienie Jean-Claude Junckera, który w swoim niedawnym orędziu o stanie Unii nawoływał do przezwyciężenia podziałów między Wschodem a Zachodem w UE. Co warte zauważenia, zaproponował, aby zwiększyć działania na rzecz włączenia wszystkich państw do strefy euro, co w jego przekonaniu zlikwidowałoby podział na Europę dwóch prędkości. Juncker spotkał się również z przedstawicielami Grupy Wyszehradzkiej tuż przed rozpoczęciem październikowego szczytu UE.

"Program Przywódców"

Także szef Rady Europejskiej zapewniał na wspomnianym szczycie, że będzie strażnikiem europejskiej jedności. Donald Tusk zadeklarował, że system przymusowej relokacji uchodźców nie ma przyszłości w UE. W celu zwiększenia spójności w Europie Tusk zaproponował na omawianym szczycie "Program Przywódców". Przewiduje on dyskutowanie kolejnych kwestii związanych z przyszłością integracji europejskiej w gronie przywódców UE, na kolejnych trzynastu spotkaniach zaplanowanych wstępnie do połowy 2019 roku.

Celem programu zaproponowanego przez Tuska jest przyspieszenie podejmowania decyzji w UE oraz zagwarantowanie, że będą podejmowane w sposób konsensualny, a więc bez uciekania się do przegłosowywania słabszych państw przez te silniejsze. Podstawą dla tego planu są przede wszystkim wnioski z bratysławskiego szczytu UE, na którym zgodnie z propozycją dyplomacji niemieckiej nakreślono szereg działań związanych z pogłębieniem integracji w wybranych politykach UE.

Czy jednak Plan Tuska przyspieszy decyzje i co najważniejsze – zapewni większą spójność w Europie? Próbą odpowiedzi na to pytanie może być kwestia kryzysu migracyjnego. Na październikowym szczycie UE położono nacisk na zamykanie zewnętrznej granicy UE, zwłaszcza dalsze zmniejszenie napływu imigrantów z Libii. Temu mają m.in. służyć środki funduszu powierniczego UE dla Afryki, który powstał już wcześniej, ale nadal boryka się z problemem niewystarczającego finansowania. Na szczycie w zasadzie pominięto kwestię reformy systemu azylowego UE, a więc również docelowego modelu relokacji uchodźców. Problem jednak został przesunięty, ale nie rozwiązany. Wiele państw w dalszym ciągu domaga się stałego, obowiązkowego systemu kwotowego we wszystkich krajach UE. Ostatnio tego typu mechanizm jednoznacznie poparła komisja wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Parlamentu Europejskiego (LIBE). Od dawna orędownikiem tego rozwiązania jest również Komisja Europejska. A to oznacza, że podziały w tej sprawie pozostaną, szczególnie, że kraje Europy Środkowej są zdecydowanymi przeciwnikami tego mechanizmu.

Kolejną odpowiedź na pytanie o dalszy kształt spójności europejskiej może być sprawa budowy gazociągu Nord Stream II, którą na szczycie unijnych przywódców poruszyła premier Beata Szydło. Spór wokół tego projektu jest dosyć jednoznaczny. Z jednej strony Niemcy i ich sojusznicy głównie z Europy Zachodniej wspierający inwestycję, a z drugiej Polska, państwa Bałtyckie oraz niektóre państwa Europy Środkowej chcące zablokować budowę drugiej nitki gazociągu.

Obraz
© East News | Sergey Guneev/Sputnik

Spór przeniósł się niedawno na forum instytucji unijnych, gdzie prawnicy Komisji Europejskiej sprzeczali się z prawnikami Rady UE o to, czy urzędnicy unijni mogą stosować, wobec tego gazociągu, prawo UE, a dokładniej przepisy tzw. trzeciego pakietu energetycznego. Komisja, zgodnie z postulatami polskich władz, chciała wymusić na właścicielach omawianej inwestycji energetycznej, aby stosowali prawo unijne w zakresie zarządzania rurociągiem przez niezależnego operatora i dopuszczenia konkurencji do korzystania z tej infrastruktury. Może być to trudne zadanie, gdyż wymagałoby jednomyślności państw europejskich, ale warto zauważyć, że w tym sporze Komisja Europejska stanęła po stronie krajów Europy Środkowej.

Ostateczny wynik sporu o Nord Stream II będzie kluczowy dla dalszych losów wspólnoty europejskiej. Jeżeli zostanie rozstrzygnięty na korzyść krajów Europy Zachodniej oraz będzie kolejnym sporem, który podzieli państwa członkowskie nie pozostawiając miejsca dla konsensualnej decyzji, może pogrzebać próby przywrócenia spójności zapowiadane przez Junckera i Tuska.

prof. Tomasz Grzegorz Grosse

komisja europejskadonald tusknord stream 2
Zobacz także
Komentarze (0)