Prezydent Francji podróżuje po Europie Środkowo-Wschodniej. Polska może na tym dużo stracić
Rumunia i Bułgaria mają szansę urosnąć do roli przeciwwagi dla Polski na wschodniej flance Unii Europejskiej. Grupa Wyszehradzka coraz mocniej uwiera Czechów i Słowaków. Rozpoczynająca się podróż prezydenta Francji Emmanuela Macrona po krajach Europy Środkowo-Wschodniej omija Polskę, ale ma duże znaczenie dla Warszawy.
W ciągu najbliższych dni Emmanuel Macron odwiedzi Rumunię, Bułgarię i Austrię, gdzie dodatkowo spotka się z przywódcami Czech i Słowacji. Prezydent Francji chce rozwijać współpracę z krajami Europy Środkowo-Wschodniej, które zainteresowane są dalszą integracją europejską proponowaną przez Paryż i Berlin.
Najprostsze zadanie czeka go w Sofii i Bukareszcie. Pomimo problemów z korupcją i niestabilnej polityki wewnętrznej, Rumunia i Bułgaria nie weszły na drogę "demokracji nieliberalnej" proponowanej przez Polskę i Węgry. To kraje określane jako nowi członkowie UE, którzy "nadal chcą" rozmawiać o dalszej integracji.
Rozwój kosztem Polski
Oba kraje widzą swój interes w zacieśnianiu współpracy wewnątrz wspólnoty, zwłaszcza, że malejące znaczenie Polski i Węgier stwarza nowe możliwości – głównie gospodarcze. Już trwa batalia o pieniądze z kolejnej perspektywy finansowej. Co prawda po Brexicie Bruksela będzie miała mniej pieniędzy do podziału, jednak kraje takie, jak Bułgaria czy Rumunia nie stracą, jeżeli przejmą część środków, z których dotychczas korzystała Polska. Ułatwia to słabnąca pozycja Warszawy, która otwiera kolejne fronty konfliktu z Niemcami i europejskimi instytucjami.
To pierwsza od dziesięciu lat wizyta prezydenta Francji w Bułgarii. Macron będzie wzmacniał te pro-europejskie nastroje zarówno w Sofii jak i Bukareszcie. Unia Europejska zwiera szyki powoli wychodząc z kolejnych kryzysów oraz mierząc się z realiami Brexitu i postępującego rozwarstwienia Wspólnoty.
Problematyczna Grupa Wyszehradzka
Dużo trudniejsze zadanie czeka go w Austrii, gdzie spotka się z przywódcami "Trójkąta z Austerlitz". Pierwotnie, formuła ta miała zachęcić Wiedeń do większego zaangażowania się na wschodzie. Teraz ta sama organizacja ma przekonać Pragę i Bratysławę do oddalenia się od problematycznego Wyszehradu, czyli zdystansowania się od Polski i Węgier. Premier Słowacji Robert Fico oświadczył już, że dla jego kraju Wspólnota jest ważniejsza od Grupy Wyszehradzkiej.
Niejasne jest nadal stanowisko Bohuslava Sobotki, który jeszcze nie określił, jak głęboka integracja go interesuje oraz czy zaangażuje się w nowe, unijne projekty, takie jak wspólna polityka obronna. Pewną sugestią może być wypowiedź szefa praskiej dyplomacji, który powiedział, że jego kraj może starać się o status obserwatora w zreformowanej i wzmocnionej Eurogrupie. Czesi nadal są przeciwni przyjęciu wspólnej waluty.
Rzeczywisty moment decyzji o przyszłym miejscu poszczególnych krajów w UE nadejdzie po wrześniowych wyborach w Niemczech, które, według sondaży, wygrają chadecy Angeli Merkel. Przymiarki do negocjacji z Wielką Brytanią pokazują, że w Brukseli nie ma sentymentów, a ci, którzy nie zdecydują się przyłączyć do głównego nurtu zmian, zostaną zmarginalizowani i słono za to zapłacą.