ŚwiatProgram Donalda Tuska dla UE

Program Donalda Tuska dla UE

Jak pogodzić śmiałe wezwania Emmanuela Macrona do głębokich zmian w UE z przyziemną unijną rzeczywistością? - Reformy "krok po kroku”, "praktyczne rozwiązania” i jedność wszystkich krajów Unii – podpowiada Donald Tusk.

Program Donalda Tuska dla UE
Źródło zdjęć: © PAP
Katarzyna Bogdańska

Przewodniczący Rady Europejskiej opublikował we wtorek wieczorem "Program Przywódców” ("Leaders' Agenda”) na najbliższe kilkanaście miesięcy. Szefowie 28 krajów Unii zlecili mu jego opracowanie pod koniec września w odpowiedzi na wizjonerskie – wygłoszone na Sorbonie - przemówienie prezydenta Francji Emmanuela Macrona o przyszłości UE.

Niemcy, świeżo po wyborach do Bundestagu, po cichu zarzucali wtedy Francuzowi zbytnią niecierpliwość w postulatach reformowania UE (choć Macron i tak bardzo powściągliwie mówił o swych planach dla eurolandu), a premier Beata Szydło wytykała mu pomysły "nie do końca przemyślane”. Tusk w ostatnich dwóch tygodniach rozmawiał zatem o "Programie” z przywódcami wszystkich krajów Unii, by – jak tłumaczy nam wysoki urzędnik UE – pogodzić "energię Macrona” z unijnymi metodami pracy, a także "nie zaczynać reformowania Unii od zera, bo wiele już dokonaliśmy”.

I w "Programie Przywódców”, i w dołączonym doń zaproszeniu na najbliższy szczyt UE w czwartek i piątek /19-20.10.17) widać - podzielaną przez wielu szefów rządów w UE – awersję Tuska do wielkich wizji. "Powinniśmy się skupić na praktycznych rozwiązaniach dla realnych problemów obywateli UE. To oznacza zmiany, ale nie dla samego faktu zmian, lecz w celu przywrócenia ludziom poczucia stabilności, bezpieczeństwa, przewidywalności, a także wiary w przyszłość” – napisał Tusk. Zmiany mają być stopniowe - "krok po kroku”.

Najpierw jedność, ale potem różne "prędkości”

Jednym z głównych tematów, który pojawił się w konsultacjach Tuska z prawie premierami, miała być – jak relacjonują nasi rozmówcy w Brukseli – koncepcja Unii "kilku prędkości”, za którą mocno opowiedział się Macron w swoim wystąpieniu na Sorbonie. Na razie doszło do konsensusu - reformy nie powinny zaczynać się od awangardowej grupy krajów UE, lecz od żmudnych prób wypracowania zmian akceptowalnych dla wszystkich. A dopiero jeśli to się nie uda, zawiązywałaby się - w zgodzie z unijnymi traktatami – "wzmocniona współpraca” w ramach mniejszych klubów w ramach UE. To oznacza zaledwie odwróconą kolejność w procesie coraz silniejszego wyodrębniania się "twardego trzonu”, ale ma potencjał do spowalniania podziałów.

"Niektórzy mogą powiedzieć, że mam obsesję na punkcie jedności. Ale jestem głęboko przekonany, że jedność europejska jest naszą największą siłą” – napisał Donald Tusk w liście do 28 stolic UE. Na postulowanej przez niego zasadzie opierają się teraz prace nad nowymi strukturami politycznymi dla współpracy obronnej UE (PESCO). Francja chciała ekskluzywnego klubu dla krajów najambitniejszych (i gotowych do głębokiej współpracy w dziedzinie przemysłów zbrojeniowych). Ale pod naciskiem Berlina trwają zabiegi, by do utworzonego zapewne w grudniu PESCO mogły wejść wszystkie chętne kraje Unii. Rozdarty między chętnym MSZ i niechętnym MON rząd Beaty Szydło nadal się waha co do wejścia Polski do PESCO.

Szanse na Europejski Fundusz Monetarny

Na grudniowym szczycie eurolandu zaczną się przymiarki do pierwszych reform strefy euro (możliwe, że kanclerz Angela Merkel będzie jeszcze bez nowego rządu, więc niegotowa do decyzji), które miałby zostać zatwierdzone w czerwcu 2018 r. To unijna "prędkość”, do której Polska nie przystąpi w przewidywalnej przyszłości. Nie zapisano tego w "Programie Przywódców”, ale konsultacje prowadzone przez Tuska miały potwierdzić spore szanse na dość rychłe powołanie Europejskiego Funduszu Monetarnego (wspierającego kraje euro w zamian za reformy) oraz rozwijanie unii bankowej. Z kolei stworzenie posady ministra finansów eurolandu (a zwłaszcza uzgodnienie jego kompetencji) i budżet eurolandu, co do którego Berlin i Paryż dość mocno się różnią w konkretach, to decyzje wykraczające poza lato 2018 r.

Zakończyć temat rozdzielnika uchodźców

Zamiarem Tuska jest uwolnienie Unii od problemu reformy systemu azylowego najpóźniej w czerwcu 2018 r. Najbardziej kontrowersyjny jest pomysł na stały rozdzielnik uchodźców (skrojony pod przyszłe kryzysy uchodźcze), któremu najostrzej przeciwstawia się Polska i Węgry. Nad tym projektem, który Komisja Europejska przedstawiła w maju 2016 r., bez większych rezultatów męczy się już czwarta z kolei prezydencja w Radzie UE – po Holandii, Słowacji, Malcie obecnie Estonia. Choć z prawnego punktu widzenia ta reforma może być przyjęta w głosowaniu większościowym w Radzie UE i europarlamencie, to na razie celem jest osiągnięcie konsensusu.

Zobacz: "Zero tolerancji". Australia wobec uchodźców

Tusk zamierza przenieść ten temat z poziomu ministrów na poziom przywódców krajów UE w maju 2018 r. – A jeśli nie będzie wtedy konsensusu, to w czerwcu 2018 r. musimy to rozstrzygnąć w inny sposób – tłumaczy wysoki urzędnik UE. Nie ma teraz w Unii klimatu politycznego do kopiowania modelu relokacji do 160 tys. uchodźców, którą uchwalono w 2015 r. (objęła około 30 tys. osób). Ale niewykluczone, że w ostatecznej wersji kompromisu znajdzie się – obwarowany mnóstwem wymogów – mechanizm dzielenia się odpowiedzialnością za uchodźców, ale wyłącznie przy katastrofalnych kryzysach. Ponadto w Brukseli pojawiły się pomysły na zagwarantowanie m.in. Włochom poważnego finansowania ze strony reszty krajów Unii (zagwarantowanego na 10- 20 lat) na obsługę ich południowej granicy, która od dawna znajduje się pod wielką presją migracyjną. To miałoby złagodzić nacisk Rzymu na uchwalenie stałego systemu relokacji.

Także w środę Tusk przesłał do krajów Unii – wyrażoną kolorami od zielonego do pomarańczowego - ocenę zadań zatwierdzonych na szczycie w Bratysławie w 2016 r. Realizacja ugody z Turcją o hamowaniu fali migrantów podążających do Europy ma jasnozieloną ocenę „na dobrej drodze”.

Praworządność bez "dwóch prędkości”

"Program Przywódców” będzie dyskutowany na szczycie UE w nadchodzący piątek, ale pozostanie autorską propozycją Tuska. Kluczowe kraje Unii zapewne będą chciały w najbliższych miesiącach wprowadzać własne tematy bądź zmieniać tempo prac nad reformami. Czy w pracach Rady Europejskiej pojawi się sprawa praworządności? – Największym wyzwaniem dla władz Polski pozostaje Macron. Na Sorbonie powiedział, że w kwestii rządów prawa i unijnych wartości nie może być w Unii "dwóch prędkości” – tłumaczy jeden z rozmówców w instytucjach UE.

Przeczytaj także:

Tomasz Bielecki, Bruksela

Źródło artykułu:Deutsche Welle
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (79)