Problem PiS i Jarosława Kaczyńskiego [OPINIA]
- Większą patologię trudno sobie wyobrazić - pisze dla Wirtualnej Polski o aferze w Funduszu Sprawiedliwości prof. Marek Migalski. Prognozuje, że sprawa będzie gigantycznym problemem wyborczym dla całej partii. - Polska polityka nie może obejść się bez taśm - dodaje.
28.05.2024 12:26
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Jeśli szukać wydarzeń zmieniających reguły gry, mogących znacząco wpłynąć na preferencje wyborcze Polaków, to są nimi na pewno wycieki taśm z udziałem polityków Suwerennej Polski oraz zeznania Tomasza Mraza. Obraz wyłaniający się zarówno z poufnych rozmów ziobrystów, jak i z wystąpienia wspomnianego byłego dyrektora w Funduszu Sprawiedliwości, jest - by użyć wyświechtanego sformułowania - porażający.
Co bowiem z nich wynika?
Że politycy pewnej partii, współpracownicy byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, najpierw używali środków przeznaczonych na pomoc ofiarom przestępstw (zgwałconym kobietom, katowanym dzieciom) do celów partyjnych, prowadzenia kampanii wyborczych i obdarowywania swoich znajomych milionowymi dotacjami. A potem, gdy ich władza się kończyła i zaczynali bać się o własne tyłki, zmawiali się jak zatrzeć ślady, jak fałszywie zeznawać w ewentualnych procesach lub przed komisjami śledczymi, przed prokuratorami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podkreślmy - te haniebne, wstydliwe i prawdopodobnie bezprawne działania dotyczyły Funduszu Sprawiedliwości. I i były udziałem polityków partii urzędującego Ministra Sprawiedliwości. Czyli ludzie mający za zadanie walczenie z przestępcami sami - jak wynika z taśm i zeznań sygnalisty walczącego o miano świadka koronnego - dopuszczali się czynów o charakterze przestępczym.
Większą patologię trudno sobie wyobrazić.
Dlatego właśnie jest to gamechanger - coś zmieniającego reguły gry, wpływającego na preferencje wyborcze.
Nie dość, że sprawa jest bulwersująca, to jeszcze w miarę prosta do zrozumienia dla przeciętnego Kowalskiego i równie przeciętnej Nowakowej. I jeśli w obecnej kampanii coś miałoby pomóc obecnie rządzącym, to właśnie ta sprawa. Stąd wniosek, że najprawdopodobniej to politycy koalicji stoją za tymi przeciekami.
To nie media docierają do owych taśm, ale taśmy - za pośrednictwem polityków i, niestety, najprawdopodobniej także prokuratury - docierają do mediów. To akurat kolejny smutny aspekt tej sprawy - rządy się zmieniają, ale tajne materiały z państwowych instytucji są wciąż ujawniane w publicznej telewizji.
Niestety, nieco przypomina to rządy PiS, gdy TVP była pasem transmisyjnym partii rządzącej. Jak widać, polska polityka nie może obejść się bez taśm i bez prób podporządkowywania sobie mediów przez władzę. Czasami dzieje się to brutalniej, jak za poprzedniej władzy, a czasami bardziej aksamitnie, jak obecnie, ale mechanizm pozostaje podobny. Szkoda.
Zobacz także
Powróćmy jednak do przełomowości tej sprawy. Jest jeszcze jeden powód (prócz skandaliczności zachowań polityków SP oraz zrozumiałości afery), który powoduje, że może ona przynieść spodziewane profity obozowi rządzącemu.
Jest nim pewna bierność PiS. Jego politycy nie kwapią się do ręczenia za uczciwość ziobrystów, jakoś niechętnie spieszą z ich obroną. Nie może to dziwić - wszak SP jest prawicową konkurentką PiS, a w przeszłości między politykami obu partii iskrzyło. Dlatego właśnie pisowcy z lekką satysfakcją patrzą na smażących się na medialnym rożnie ziobrystów.
Ale to błąd, bo cała afera idzie także na konto partii Jarosława Kaczyńskiego. W powszechnym odbiorze obóz Zjednoczonej Prawicy postrzegany jest jako całość. Ludzie niespecjalnie rozróżniają polityków SP od polityków PiS, nie widzą, do której partii należy Marcin Romanowski czy Dariusz Matecki.
Zobacz także
Dlatego jeśli działacze skupieni wokół prezesa Kaczyńskiego myślą, że ofiarami całej afery będą tylko ludzie Ziobry, to grubo się mylą. Ta bulwersująca sprawa wpłynie na zachowanie wszystkich wyborców prawicy i może skutkować zmianą decyzji w lokalach wyborczych. Jaką? Pewna część tego fragmentu elektoratu może zostać w domu, a pewna - też pewnie niewielka - może przerzucić swoje głosy na Konfederację.
PiS, które w moim przekonaniu kroczyło spokojnym krokiem ku zwycięstwu w eurowyborach, może zatem mieć problem. Nadal uważam, że to ono jest faworytem czerwcowej elekcji, ale obecnie nie może być pewnym wygranej. Jakie są morały wypływające z tej opowieści? Pierwszy - kto taśmami wojuje, od taśm ginie. Oraz drugi - nie ufaj ludziom z podwiniętymi wąsami.
Dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski
Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".