Prezydent z uśmiechem czy bez - nadal traci

Zmniejszyła się nieco liczba respondentów bardzo dobrze oceniających pracę premiera, rządu czy prezydenta, zwiększył się za to odsetek tych, którzy oceniają ich pracę „raczej dobrze”, nieznaczne są też przesunięcia w ocenach negatywnych. Donalda Tuska raczej źle i zdecydowanie źle ocenia 40%, dwa tygodnie temu było ich 43%, rząd negatywnie ocenia 65% Polaków, ale to o dwa procent mniej niż w poprzednim badaniu. Notowania poprawiła też sama Platforma Obywatelska – dziś chce na nią głosować 42% Polaków - to o 4% więcej niż przed dwoma tygodniami. Stabilne są też oceny prezydenta – 63% ocenia jego pracę raczej źle i zdecydowanie źle, czyli tyle samo co dwa tygodnie temu, o dwa procent spadł natomiast słupek z oceną zdecydowanie dobrą.

Prezydent z uśmiechem czy bez - nadal traci

06.11.2008 | aktual.: 06.11.2008 10:01

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Najwyraźniej burza po awanturze o samolot przeminęła bez śladu, politycy PO wracając do swej „polityki miłości” polegającej na budowaniu wrażenia łagodzenia sporów, odnotowali kolejny marketingowy sukces. Gorzej jest z prezydentem. Wydaje się, że bez względu na to, jaką strategię przyjmuje, niewiele póki co, może zmienić w swojej popularności. Grupa osób krytycznie oceniających głowę państwa jest niemal stała niezależnie od tego, czy Lech Kaczyński jest pogodnym i uśmiechniętym prezydentem na szczycie Unii Europejskiej, czy też mało widocznym i zamkniętym w sobie politykiem. Oczywiście nie jest to efektem wyłącznie zachowań prezydenta, a nawet wydaje się, że niekiedy zupełnie nie mają one wpływu na to, jak Lech Kaczyński jest postrzegany. Wystarczy, że media skupiają się – tak jak teraz – na kpinach z planów organizacji balu z okazji Święta Niepodległości, by uwaga publiczna była odwrócona od posunięć głowy państwa, które mogą mu przynieść popularność.

Do tych ostatnich można by pewnie zaliczyć inicjatywę odłożenia w czasie o rok rozwiązań z emeryturami pomostowymi, czy też dobitnie artykułowany protest prezydenta przeciw prywatyzacji służby zdrowia. Lech Kaczyński w ten sposób odpowiada na niepokój, jaki budzi próba narzucenia liberalnej reformy zdrowia u wielu Polaków. Zapowiedzi weta wobec tej reformy, ale też obrona środowisk, które mają prawo do wcześniejszych emerytur ustawiają Lecha Kaczyńskiego w tym nurcie, w którym czuje on się chyba najlepiej – centrolewicowym spadku po przedwojennym, piłsudczykowskim, PPS. Być może zajęcie miejsca przez prezydenta nieco na lewo od dogmatycznych liberałów jest właśnie pomysłem na przyszłą kampanię prezydencką. Oznaczać to jednak będzie niezwykłą ekwilibrystykę – bo zjednując sobie elektorat socjalny i lewicowy, Lech Kaczyński będzie musiał dbać o to, by jednocześnie nie stracić wyborców prawicy.

Z sondażu WP widać też wyraźnie – na badaniach prowadzonych wyłącznie wśród internautów – jak trudny orzech do zgryzienia będzie miał prezydent przy zjednywaniu sobie wyborców wykształconych i wielkomiejskich. Tu króluje niepodzielnie Donald Tusk i Platforma Obywatelska. Dlatego z dużym zdziwieniem trzeba przyjąć pogłoski o mających nastąpić kolejnych zmianach w kancelarii prezydenta, które zupełnie nie odpowiadają wyzwaniom przed jakimi stoi obóz Lecha Kaczyńskiego. Myślę tu o informacji podanej już kiedyś przez "Dziennik", a powtarzanej teraz w kuluarach, że prezydenckiego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysława Stasiaka ma zastąpić poseł PiS Aleksander Szczygło. Władysław Stasiak to jeden z nielicznych ministrów prezydenckich, którzy potrafią budzić sympatię, dobrze wypadać w mediach, mając wizerunek urzędnika-państwowca, nie wdającego się w potyczki polityczne, tylko bardzo serio traktującego sprawy państwa. BBN pod jego rządami nie stał się więc narzędziem do walki politycznej, ale analityczną
instytucją sprawnie i merytorycznie punktującą działania rządu.

Aleksander Szczygło, który dał się zapamiętać jako dość czupurny minister obrony, chętnie wchodzący w bijatyki słowne z przeciwnikami i dziennikarzami, zupełnie takiego wizerunku nie ma. Nie sądzę też, by mógł on tak ocieplać obraz Kancelarii Prezydenta w oczach elektoratu wielkomiejskiego i inteligenckiego, jak umie to robić Stasiak. Prezydent od kilku miesięcy pozytywnie zmienia wizerunek i sposób działania. W tym jednak wypadku zmiana – z punktu widzenia dotarcia do szerszej grupy wyborców - byłaby zdecydowanie na gorsze.

Joanna Lichocka, publicystka "Rzeczpospolitej", specjalnie dla Wirtualnej Polski

Komentarze (0)