Nawrocki zaczął grę z Tuskiem. "Manifestacja siły"[OPINIA]
Rada Gabinetowa była elementem szerszego planu Karola Nawrockiego i jego doradców. Planu, dodać trzeba, czytelnego i przewidywalnego od dawna. Prezydent Nawrocki chce pokazać nieudolność rządu i swoje cele osiąga bez większego trudu - pisze dla Wirtualnej Polski Barbara Brodzińska-Mirowska.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Rada Gabinetowa, a także wszystko to, co działo się przed nią i po niej - głównie w obszarze prezydenckich wet - potwierdza w zasadzie wszystkie przewidywania dotyczące tego, jak będzie wyglądała współpraca z rządem. Prezydent Nawrocki nie ma doświadczenia, co było dość mocno widać w wielu obszarach merytorycznych podczas tego spotkania.
Ale jego celem była przede wszystkim manifestacja siły i wbicie szpilki rządowi, głównie po to, by obnażyć jego słabości. To miał być pokaz siły. I był. Niedociągnięcia merytoryczne, które premier starał się wytykać prezydentowi, nie będą, moim zdaniem, miały większego znaczenia dla wyborców umiarkowanych. Natomiast znaczenie będzie miało to, że prezydent buduje wizerunek tego, który przywołuje rząd do porządku. Wzajemne uszczypliwości to tylko mało istotna powierzchowność - rytualna polityczna obelga - mechanizm dobrze znany z badań naukowych. Ważniejsze jest to, co kryje się pod nią.
Prezydent używa karty siły
Prezydent Nawrocki na tym etapie swojej prezydentury ukierunkowany jest przede wszystkim na budowanie swojej pozycji politycznej. Ambicja jest jasna i czytelna: chce, aby jego ośrodek miał silną pozycję, choć konstytucyjnie jest ona ograniczona. Nie przeszkadza mu to w budowaniu takiego wizerunku. W czasach niepokojów wyborcy potrzebują manifestacji siły, męża stanu, który tupnie nogą, uderzy pięścią w stół i pokaże, że panuje nad wszystkim. Krótkoterminowo, takie cele właśnie chce zrealizować nowy prezydent i było to bardzo dobrze widać podczas Rady Gabinetowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Reakcja KO na deklarację Nawrockiego. "Do dzieła, panie prezydencie"
Pierwsze tygodnie tej prezydentury i samo spotkanie pokazały, że Karol Nawrocki, póki co, stosuje strategię, że jego ma być "na wierzchu", a więc siłową. Jest konfrontacyjny i jawnie niechętny rządowi. W perspektywie krótkoterminowej i na tym etapie przynosi to efekty wizerunkowe. Prezydent zaczął kadencję ostro i w najbliższym czasie będzie ten kurs kontynuował, choćby po to, aby pokazać i przekonać wyborców, że na te niespokojne czasy ponownie potrzebują silnej władzy centralnej, być może zorganizowanej w przyszłości wokół prezydenta.
…a rząd nie ma planu B
Premier Donald Tusk, polityk bardzo doświadczony, na poziomie merytorycznym i retorycznym nie dał się łatwo zapędzić prezydentowi w kozi róg. Taka postawa działa na elektorat, ale tylko ten żelazny.
Od chwilowych wrażeń bardziej liczą się trendy. Dziś zaś wśród wyborców panuje rozgoryczenie i powszechne już niezadowolenie z jakości rządów Koalicji 15 października. A to, co udało się prezydentowi podczas Rady Gabinetowej, mimo jego słabości, to wykorzystać to spotkanie, aby podkreślać brak sprawczości i pomysłu.
Czuć w tym strategię, jaką stosował Trump. Karol Nawrocki krok po kroku realizuje plan, w którym buduje wizerunek rządu i samego Tuska jako ekipy nieporadnej i zupełnie nierozumiejącej dzisiejszej polityki. Choć z otoczenia rządu docierają informacje, że jest jakiś plan B, to jakoś nie bardzo to widać. Jeśli bowiem prezydent utrzyma kurs wetowania i aktywnej, narracyjnie ofensywnej postawy, to rząd Donalda Tuska musi spodziewać się w krótkiej perspektywie spadku poparcia.
Tym bardziej, że w tle tego prezydenckiego przekazu są ciągłe wpadki rządu, które uwiarygadniają przekaz płynący z Pałacu Prezydenckiego. Daleko szukać nie trzeba: a to kłopoty z KPO, a to tragedia podczas próby do pokazów lotniczych, w której zginął doświadczony pilot - co uruchomiło dyskusję, czy w czasach wojny u bram możemy sobie pozwolić, na utratę ludzi i sprzętu w taki sposób, czy MON powinien wcześniej uziemić F16 , a więc ukazywanie winy rządu - a to problem z budżetem na przyszły rok, który majaczy na horyzoncie.
Nie ma znaczenia, że część z tych problemów to wynik polityki PiS. Wyborcy szybko zapominają.
Zatem problem Donalda Tuska i jego rządu jest dużo głębszy niż jakość rządzenia. Wkraczamy bowiem z impetem w czasy, gdzie znów liczy się siła, wizja, idea. A z tym partia Donalda Tuska od dawna ma problem.
Zwykłe zarządzanie, administrowanie zdecydowanie nie wystarczy. Ponownie liczą się wielkie projekty aspiracyjne, kulturowe, technologiczne, budowanie przewagi. Słowem: jesteśmy w momencie kolejnej odsłony zderzeń technologicznych, gospodarczych i kulturowych. Wygrywają silni, to oni narzucają porządek, to oni ustanawiają reguły. Problem z dostrzeżeniem tego ma wiele partii centrowych i liberalnych nie tylko w Polsce. Ale czy w obliczu problemów geopolitycznych jest to jakieś pocieszenie? Niezbyt.
Natomiast Karol Nawrocki, choć mało doświadczony politycznie, zdaje się rozumieć, że siła i jej manifestacja jest dziś ważniejsza niż cokolwiek innego. Póki co, sprawia wrażenie polityka, który rozumie rzeczywistość polityczną. Nawet jeśli brakuje mu pewnych kompetencji, to ma wokół siebie ludzi, którzy rozumieją, jakie znaczenie ma komunikacja i tymi narzędziami będą minimalizować ewentualne braki merytoryczne lub błędy taktyczne.
Dla Wirtualnej Polski Barbara Brodzińska-Mirowska
Dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska wykłada w Katedrze Komunikacji, Mediów i Dziennikarstwa UMK w Toruniu, jest autorką Podcast460.