Prezydent gani rząd. "Wiedzieliśmy, że może być ostro, ale żeby aż tak?"
Polityczne kuluary huczały o tym od rana. Prezydent Andrzej Duda mocno zdystansował się od proponowanych przez PiS zmian dotyczących Sądu Najwyższego, odciął się od negocjacji rządu z Komisją Europejską i podkreślił, że był zdziwiony tzw. kamieniami milowymi do Krajowego Planu Odbudowy przyjętymi przez rząd. "Andrzej publicznie upokorzył naszych wspaniałych negocjatorów" - ironizuje polityk PiS bliski partyjnej centrali. Inny twierdzi: "Prezydent został nie tylko pominięty, ale wręcz oszukany. Miał prawo się wkurzyć". Po kilku godzinach od oświadczenia Andrzeja Dudy PiS poinformowało, że wycofuje się z prac nad tym projektem. Punkt został zdjęty z porządku obrad Sejmu.
Prezydent Andrzej Duda - publicznie wyrażając swoje wątpliwości co do konstytucyjności projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym - dołączył do części środowiska sędziowskiego, Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, niektórych przedstawicieli opozycji i kluczowych polityków PiS, takich jak Przemysław Czarnek i Beata Szydło.
Wszyscy wyżej wymienieni od wczoraj otwarcie kwestionowali lub demonstrowali dystans wobec przepisów zaproponowanych przez Kancelarię Premiera, które miałyby wychodzić naprzeciw oczekiwaniom Komisji Europejskiej w celu odblokowania funduszy w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Zrobił to wreszcie sam prezydent.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kontrowersyjny projekt rządu
Przypomnijmy: wieczorem 14 grudnia PiS przedstawiło projekt, który zakłada m.in. możliwość kwestionowania przez sędziów powołanych przed przejęciem władzy przez PiS niezależności sędziów wybranych z udziałem tzw. neo-KRS (tych jest ok. 3 tysięcy) i powołanych przez prezydenta Dudę.
Po wtóre, rząd PiS zdecydował się przeprowadzić karkołomną woltę: wprowadzenie możliwości przeniesienia postępowań dyscyplinarnych z Sądu Najwyższego do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Zdaniem części konstytucjonalistów i sędziów, projekt ustawy nie rozwiązuje problemów z praworządnością i legalnością sądów w Polsce. W dodatku stowarzyszenie sędziów administracyjnych zaprotestowało przeciw przekazaniu do NSA spraw dyscyplinarnych sędziów sądów powszechnych i sędziów SN. W SN nadal pozostaje Izba Odpowiedzialności Zawodowej z wadliwie obsadzonymi sędziami, którzy nadal mają rozpatrywać sprawy dyscyplinarne przedstawicieli wszystkich zawodów prawniczych poza sędziami.
Projekt PiS skrytykował m.in. sędzia Włodzimierz Wróbel: stwierdził, że bez zmiany art. 184 Konstytucji RP, który określa, co może robić Naczelny Sąd Administracyjny, te wszystkie propozycje są w sposób oczywisty sprzeczne z Konstytucją.
Prezydent gani ministrów
Poważne wątpliwości ma także Pałac Prezydencki. Dwie kluczowe zmiany, które chce wprowadzić PiS i które - jak twierdzi premier i jego ludzie - akceptuje Komisja Europejska, nie zyskały aprobaty głowy państwa. Andrzej Duda wyraźnie zdystansował się od planowanych zmian i stwierdził na briefingu 14 grudnia, że będzie czekał na końcowy rezultat prac parlamentarnych nad nowym projektem ustawy o SN.
- Dla pana prezydenta kluczowa jest przede wszystkim jedna rzecz: nie pozwoli na wprowadzenie rozwiązań, które pozwolą na podważanie nominacji sędziów. Przecież to podstawowa prerogatywa głowy państwa! - mówi Wirtualnej Polsce jeden z doradców Andrzeja Dudy.
I dodaje: - Myślę, że prezydent nie podpisze ustawy, co do której będą jakiekolwiek konstytucyjne wątpliwości. Wszystko powinno być zrobione "na czysto" i przy możliwie szerokim konsensusie w parlamencie. No i nie może być tak, że "łykamy" wszystko, co każe nam zrobić Bruksela.
Mówił o tym sam prezydent Duda: "Nie pozwolę na wprowadzenie do polskiego systemu prawnego żadnego aktu, który będzie pozwalał na jakiekolwiek podważanie aktu nominacji sędziego".
Głowa państwa odcięła się także od wynegocjowanych przez ministrów rządu PiS - najpierw przez Grzegorza Pudę i Waldemara Budę, a potem Szymona Szynkowskiego vel Sęka - tzw. kamieni milowych (jest ich ponad 100), których przyjęcie ma odblokować fundusze unijne w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Andrzej Duda stwierdził, że był zdziwiony, na jakie warunki zgodzili się wymienieni ministrowie i kilka razy przyznał, że na żadnym etapie nie był w tej sprawie konsultowany.
"Nikt z Kancelarii Prezydenta nie uczestniczył w wypracowaniu kamieni milowych. Do dziś próbujemy ustalić, jak doszło do tego, że takie zobowiązania zostały przez Polskę przyjęte" - przyznał prezydent.
- Prezydent wrzucił tych ministrów pod autobus. Co prawda nazwisk nie wymienił, a nawet stwierdził, że nie wie, kto za to odpowiadał, ale bądźmy poważni: wszyscy to wiemy - mówi nam jeden z polityków PiS bliski partyjnej centrali.
Inny przypomina, że na ministrów, którzy negocjowali kamienie milowe z Komisją Europejską, mieli być zdenerwowani politycy ze ścisłych władz partii. Mowa m.in. o Marku Suskim, który osobiście miał na jednym ze spotkań wręcz nakrzyczeć na członków rządu odpowiedzialnych za unijne fundusze i rozwój.
Mówi polityk PiS: - W pewnym momencie nawet prezes Kaczyński się na nich wściekał. Dziwił się narzuconym warunkom. A dzisiaj wkurzeniu dał swój wyraz prezydent. Moim zdaniem słusznie.
Po briefingu prezydenta Dudy tłumaczył się minister ds. europejskich. - Pan prezydent nie czuł się wystarczająco konsultowany. Przyjmuję to stanowisko z pokorą. W związku z tym osobiście zaangażuję się w to, aby pan prezydent dysponował wszelkimi, szczegółowymi informacjami - tłumaczył dziennikarzom w Sejmie Szymon Szynkowski vel Sęk. - Jeżeli będzie życzył sobie bardziej szczegółowych informacji z procesu negocjacyjnego, jestem do dyspozycji - dodał polityk PiS. Jak powiedział, jego obóz polityczny "wyciąga konstruktywne wnioski" z uwag prezydenta.
Ziobryści chwalą prezydenta
Politycy PiS - jak słyszymy - od rana spodziewali się, że prezydent może zdystansować się od planów legislacyjnych rządu. - Wiedzieliśmy, że może być nieprzyjemnie, ale żeby aż tak? - dziwi się jeden z rozmówców.
- To było bardzo mocne wystąpienie. Premier będzie miał problem. Panowie muszą się spotkać i pogadać, bo widać, że prezydent ma naprawdę spore pretensje o to, że tak duże i ważne zmiany są przeprowadzane bez jego wiedzy - mówi nam polityk PiS.
Człowiek zbliżony do premiera: - Ten błąd zostanie naprawiony.
Inny próbuje rozładować mocno napiętą atmosferę i ironizuje: - Prezydent nie konsultował z nami swojego sprzeciwu.
Pewne jest jedno: Mateusz Morawiecki będzie musiał mocno napracować się, by zyskać przychylność nie tylko prezydenta, ale także opozycji. Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry już bowiem zapowiedziała, że nie poprze nowelizacji przygotowanej przez Kancelarię Premiera.
- Jesteśmy zadowoleni, że również pan prezydent widzi, że eurokraci piszą nam prawo, a my się na to zgadzamy - mówi nam jeden z ziobrystów. I chwali głowę państwa za - jak mówi - "asertywną postawę".
Pierwsze czytanie ustawy o SN odbędzie w czwartek 15 grudnia o godz. 16:30.
Następnie posłowie będą pracować nad ustawą w komisjach - w piątek 16 grudnia i w poniedziałek 19 grudnia. Trzecie czytanie i ostateczne głosowania ma się odbyć podczas dodatkowego posiedzenia Sejmu 20 grudnia.
Potem ustawa trafi do Senatu.
W jakim kształcie trafi ostatecznie na biurko prezydenta? Nie wiadomo. Klimat do rozmów o projekcie nie jest dziś najlepszy.
- Ani ja, ani nikt z moich współpracowników po lutym 2022 r. nie uczestniczyliśmy w żadnych negocjacjach z przedstawicielami Komisji Europejskiej na temat kształtu polskiego wymiaru sprawiedliwości - powiedział w czwartek 15 grudnia Andrzej Duda.
Prezydent w oświadczeniu nt. projektu o Sądzie Najwyższym zaapelował do parlamentarzystów o "zachowanie porządku ustrojowego" przy pracach nad projektem, który ma przybliżyć Polskę do unijnych pieniędzy w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Duda podkreślił przy tym, że jest dla niego "sprawą jasną i oczywistą", że w ramach członkostwa w UE "fundusze z zaakceptowanego przez Komisję Europejską KPO po prostu się Polsce należą i powinny zostać wypłacone".
Po kilku godzinach od wystąpienia prezydenta PiS poinformował, że wycofuje projekt zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym. - W związku z apelem prezydenta Dudy zdejmujemy z obrad ustawę dot. wymiaru sprawiedliwości. Rzeczywiście ten temat wymaga analizy, konsultacji. Rzeczywiście takie głosy płynęły z różnych środowisk politycznych. Projekt zostaje zdjęty z obrad i będzie procedowany pewnie w późniejszym czasie - powiedział rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski