Prezydent Duda znów postawi się PiS? Komisja ds. wpływów rosyjskich może nie powstać
- Prezydent w przeszłości podkreślał, że w niespokojnych czasach kluczowe projekty ustaw muszą być przyjmowane w szerokim politycznym konsensusie. Jeśli w tym przypadku tak nie będzie, a w dodatku okaże się, że ustawa o komisji weryfikacyjnej nie spełnia wymogów konstytucyjnych, to projekt w tym kształcie nie zostanie zaakceptowany przez Pałac - mówi nieoficjalnie w rozmowie z Wirtualną Polską rozmówca zbliżony do głowy państwa.
11.01.2023 | aktual.: 12.01.2023 09:02
Mowa o zaproponowanym przez premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa Jarosława Kaczyńskiego pomyśle powołania Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022.
Zgodnie z projektem, który PiS zaprezentowało pod koniec listopada, komisja ws. wpływów rosyjskich miałaby się składać z dziewięciu członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm, a na jej czele ma stanąć przewodniczący wybierany spośród członków komisji. Kluby poselskie miałyby przedstawić kandydatów do komisji w ciągu dwóch tygodni od wejścia przepisów w życie.
Partii rządzącej zależy na tym, by komisja zaczęła swoje prace w ciągu kilku tygodni i działała - co najmniej - do wyborów parlamentarnych, czyli nie tylko w czasie najbardziej emocjonującej i ostrej kampanii wyborczej od lat, ale także w czasie działań wojennych Rosji prowadzonych w Ukrainie.
Opozycja twierdzi, że pomysł powołania tej komisji to bat na opozycję - a przede wszystkim Donalda Tuska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szef PO sam powtarza - ostatnio zrobił to na spotkaniu z dziennikarzami - że to on ma być ofiarą działań komisji. - To mnie chcą zniszczyć, za pomocą wszelkich metod. A ta komisja miałaby być jedną z nich - ma powtarzać lider opozycji. Jak twierdzi Tusk, plan powołania komisji ma być "wynikiem desperacji i przekonania, że PiS przegra wybory".
Partia rządząca od miesięcy twierdzi, że to szef PO właśnie - jako premier - podejmował decyzje, które miały stać w zgodzie z interesami rosyjskimi. Komisja weryfikacyjna, której największym orędownikiem jest sam Jarosław Kaczyński, miałaby to udowodnić. A przynajmniej - co podkreślają przeciwnicy PiS - stać się propagandowym młotem na Tuska.
Politycy PO w nieoficjalnych rozmowach zwracają uwagę, że efektem działania komisji może być - po wygranych przez opozycję wyborach - "danie pretekstu prezydentowi Andrzejowi Dudzie, by odmówił nominacji na premiera Donalda Tuska".
Komisji tej przysługiwałyby nadzwyczajne kompetencje. Mogłaby ona m.in. uchylać decyzje administracyjne wydane w wyniku wpływów rosyjskich.
Ale nie to jest kluczowe: największe kontrowersje wzbudza fakt, że - wedle pomysłu PiS - komisja mogłaby wydawać zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na ten sam okres.
Słowem: decyzją administracyjną, bez orzeczenia sądu, komisja miałaby decydować o pozbawieniu kogoś możliwości pełnienia funkcji publicznych przez co najmniej dekadę. Bo to w istocie oznaczałoby wydanie zakazu pełnienia wysokich stanowisk rządowych i administracji państwowej przez konkretne osoby wskazane przez komisję.
Przykład? Jeśli członkowie komisji weryfikacyjnej uznaliby, że Donald Tusk - jako premier - działał na rzecz Rosji, to de facto mogliby zdecydować o wykluczeniu szefa PO z polskiej polityki.
Komisja miałaby analizować m.in. czynności urzędowe, zawieranie umów i dysponowanie środkami publicznymi lub spółek, a także wydawanie szkodliwych decyzji, które mogłyby służyć Rosji i stać w sprzeczności z interesami Polski.
Komisja weryfikacyjna niekonstytucyjna? To podpisu nie będzie
Pomysł powołania komisji wywołuje ogromne emocje i dzieli polską scenę polityczną. Większość prawników (m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich, ale też stowarzyszenie Ordo Iuris), którzy wypowiedzieli się w tej sprawie publicznie, stwierdziła, że projekt wniesiony przez PiS do Sejmu jest niekonstytucyjny. To na nich właśnie powołuje się opozycja, podkreślając przy tym, że inicjatywa stworzenia komisji to jedynie pomysł polityczny formacji Jarosława Kaczyńskiego obliczony na kampanię wyborczą.
Mimo to partia rządząca jest zdeterminowana uchwalić ustawę w tej sprawie. I to jak najszybciej. - Ta komisja powinna powstać. Powinna zbadać wpływy rosyjskiej agentury w Polsce, a także rosyjskie sieci powiązań, jeśli chodzi o polskie służby, instytucje, koncerny energetyczne i polskich polityków - przekonuje w rozmowie z dziennikarzem WP rzecznik PiS Rafał Bochenek.
Sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski w Polskim Radiu 24 dodał, że to dla PiS "bardzo istotny projekt". - Mówiliśmy o nim od dłuższego czasu. Na pewno chcielibyśmy, aby został przyjęty na tym posiedzeniu Sejmu, a następnie trafił do Senatu i wrócił ponownie do Sejmu. Liczymy również na pozytywną reakcję prezydenta w tej kwestii - przyznał bliski współpracownik prezesa PiS.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, wypowiedź ta nie spodobała się urzędnikom kancelarii prezydenta. Oficjalnie jednak nikt nie chce się na ten temat wypowiadać. Szef gabinetu Andrzeja Dudy, minister Paweł Szrot, pytany przez nas, nie chciał komentować tej sprawy.
Wedle naszych informacji Andrzej Duda może jednak sprzeciwić się powołaniu komisji weryfikacyjnej w kształcie, jaki proponuje PiS. - Prezydent podkreślał, że w niespokojnych czasach kluczowe projekty ustaw muszą być przyjmowane w szerokim politycznym konsensusie. Jeśli w tym przypadku tak nie będzie, a w dodatku okaże się, że ustawa o komisji weryfikacyjnej nie spełnia wymogów konstytucyjnych, to projekt w tej sprawie nie zostanie zaakceptowany przez Pałac - mówi nieoficjalnie w rozmowie z Wirtualną Polską rozmówca zbliżony do głowy państwa.
Kolejny nasz informator dodaje: - PiS ładuje prezydentowi kolejne projekty, które wywołują polityczne awantury. Lex Czarnek, lex TVN, ustawa sądowa, zmiany w Kodeksie wyborczym, komisja weryfikacyjna. Prezydent na pewno nie będzie podpisywał wszystkiego, jak leci, co już wielokrotnie udowodnił. Zwłaszcza tak newralgicznych projektów. Jeśli projekt będzie spełniał wymogi konstytucyjne, to wtedy można rozmawiać.
Jak słyszymy, jeśli ustawa o komisji weryfikacyjnej przejdzie przez Sejm, Andrzej Duda może zastosować prawo weta lub odesłać ją do Trybunału Konstytucyjnego. Taka decyzja de facto zablokowałaby działanie komisji w kampanii wyborczej. A przecież to o to chodzi partii rządzącej.
- To jest prerogatywa prezydenta, by analizować wszystkie ustawy, które wychodzą z polskiego parlamentu. Prezydent ma również prawo weta i możliwość odesłania ustawy do TK. Absolutnie tego nie kwestionuję. Natomiast naszym zdaniem tego typu decyzje i uprawnienia (zawarte w projekcie - przyp. red.) w gestii tej komisji powinny pozostać, bo jeżeli pozbawiliśmy ją tych uprawnień, to byłoby to wybicie zębów tej komisji - przyznał w rozmowie z dziennikarzem WP w Polskim Radiu 24 rzecznik PiS Rafał Bochenek.
Opozycja przeciwko
Przeciwko projektowi o komisji weryfikacyjnej jest cała opozycja. Kluby Lewicy, Polski 2050, Konfederacji i mniejsze koła poselskie określały go jako "pałkę na przeciwników politycznych". - Ta komisja to wyraz waszego panicznego strachu przed wyborami. Czarno widzicie własną przyszłość. Dlatego chcecie zaatakować niezależne media, gmerać przy ordynacji wyborczej, eliminować lidera opozycji. Ta komisja to ma być wasze propagandowe złoto na wybory - mówił do posłów PiS Marcin Kierwiński z Koalicji Obywatelskiej.
Co ciekawe, we wtorek 10 stycznia sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych po raz drugi odrzuciła napisany przez posłów PiS projekt "Ustawy o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022". Głosowanie PiS przegrał, bo... przeciwko projektowi głosowała koalicyjna posłanka Anna Maria Siarkowska (PiS już usunął ją za to z komisji administracji). Polityczka argumentowała, że komisja weryfikacyjna jest sprzeczna z konstytucją.
W imieniu komisji, która odrzuciła projekt, mówił Jan Szopiński z Lewicy. Szopiński podkreślał, że "PiS z determinacją do tego wraca". - Według projektu ta komisja może podsłuchiwać, rewidować, zlecać działania prokuraturze i policji, przed jej obliczem będą musieli stawać wszyscy nieprzychylni PiS politycy, dziennikarze, działacze organizacji pozarządowych, komisja będzie mogła wzywać każdego pod rygorem doprowadzenia siłą - mówił poseł. Jak podkreślił, posłowie odrzucili ten projekt już po raz drugi i jest to "historyczna chwila". Przepraszał też posłankę Siarkowską, którą po głosowaniu jeden z posłów PiS nazwał "głupią babą".
To, czy Sejm odrzuci projekt, czy ponownie wróci on do komisji, rozstrzygnie się w najbliższym bloku głosowań, jeszcze na obecnym posiedzeniu izby.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski