Prezydent: decyzja ws. przetargu na śmigłowce miała charakter prawny
• Nie można mieszać sprawy przetargu na śmigłowce ze współpracą z Francją w ramach NATO, bo decyzja w sprawie przetargu miała charakter prawny, a nie polityczny - powiedział w rozmowie z dziennikarką Polsat News Andrzej Duda
• Prezydent, powołując się na szefa MON, przyznał, że na śmigłowce dla polskiego wojska "i tak musi się odbyć przetarg", a na rynku jest trzech "poważnych oferentów"
• Andrzej Duda stwierdził również, że popiera powołanie komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji
• Mówiąc o lekach z dodatkiem marihuany podkreślił, że ewentualne wprowadzenie ich na rynek wymagałoby restrykcyjnych zasad dystrybucji i potwierdzenia skuteczności działania
• Duda powiedział też, że podpisałby ustawę, która zaostrzałaby przepisy dotyczące aborcji dzieci z niepełnosprawnościami
28.10.2016 | aktual.: 28.10.2016 23:04
Firmy, o których mówił prezydent w Polsat News to Sikorsky, której właścicielem jest Lockhead Martin, produkująca na terenie Polski maszyny Black Hawk, włoska firma Augusta Westland, także mająca zakłady w Polsce oraz firma Airbus Helicopters produkująca Caracale.
- Wszystkie są porównywalne ze sobą - zaznaczył Andrzej Duda.
Zdaniem prezydenta "nie jest złym rozwiązaniem dopasowanie śmigłowców do konkretnych potrzeb, które te śmigłowce powinny zaspokoić". Bo są, jak mówił, potrzebne śmigłowce dla sił specjalnych, do celów transportowych, do ratownictwa morskiego, a także do zwalczania okrętów podwodnych.
- Nie chodzi o śmigłowiec wielozadaniowy, ale wiele zadań, które przez śmigłowce powinny być wykonywane - stwierdził.
Dodał zarazem, że dziś "potrzebujemy przynajmniej 50 śmigłowców i one muszą zostać nabyte", choć "najlepiej, by było ich 70, tak jak było pierwotnie planowane".
Pytany o terminy rozstrzygnięcia przetargów odpowiedział, że "powinno to zostać załatwione w ciągu najbliższych kilku lat".
- Ufam, że MON, i będę to kontrolował jako zwierzchnik sił zbrojnych, przeprowadzi te postępowania w jak najszybszym tempie, bo polska armia potrzebuje nabyć śmigłowce do różnych potrzeb - powiedział prezydent. - Mam nadzieję, że to zostanie przeprowadzone przez MON sprawnie, a przynajmniej sprawniej niż robiła to poprzednia ekipa - dodał.
Zdaniem prezydenta nie można mieszać kwestii współpracy z Francją w ramach NATO ze sprawą Caracali, czyli "zakończeniem negocjacji w sprawie offsetu i tym, że ostatecznie do tego kontraktu nie doszło". "To nie jest decyzja o charakterze politycznym, tylko decyzja o charakterze biznesowym i prawnym" - przekonywał Duda.
Jak zaznaczył, chodziło o to, by nie naruszyć ustawy offsetowej i "zakupić helikoptery na możliwie najkorzystniejszych dla Polski warunkach".
Ustawa offsetowa - wskazał prezydent - mówi wyraźnie, że "tyle, ile wydano na śmigłowce, tyle ma być w Polsce zainwestowane w ramach offsetu". - I takiej oferty Francuzi nie dali. Gdyby sytuacja była inna, ten kontrakt byłby domknięty - powiedział.
Podkreślił, że zarówno wobec siebie, jak i polskiej dyplomacji - ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, premier Beaty Szydło - "ma to oczekiwanie, żebyśmy my również wystąpili z jakąś ofertą wobec Francji, z jakimś pomysłem". "Jest w tej chwili wiele, jeżeli chodzi o kwestie bezpieczeństwa europejskiego, idei, które mogą zostać wsparte" - dodał.
- Żeby udobruchać Francuzów? - pytała dziennikarka. - Nie żeby udobruchać, żeby pokazać, że w sensie politycznym idziemy ręka w rękę, bo my idziemy ręka w rękę. Problem oparł się o pieniądze - powiedział prezydent.
Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu ub.r. MON do końcowego etapu zakwalifikowało ofertę Airbus Helicopters z maszyną H225M Caracal. MON podało, że tylko ta oferta spełniła wymogi formalne. Oferty konkurencji odrzucono m.in. ze względu na zbyt odległy termin dostawy (śmigłowce AW149 oferowane przez WSK-PZL Świdnik będące własnością Leonardo) i brak uzbrojenia (Black Hawk w wersji eksportowej, które oferowało PZL Mielec należące do amerykańskiej firmy Sikorsky). 30 września 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu.
Wybór Caracala wzbudził zastrzeżenia PiS, które zawiadomiło prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przy przetargu przez wymagania preferujące maszynę europejskiego koncernu. Zastrzeżenia wyrażał też prezydent. Na początku października Ministerstwo Rozwoju, które prowadziło negocjacje offsetowe, poinformowało o zakończeniu rozmów ws. śmigłowców H225M Caracal, uznając dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Według rządu oferta Airbusa nie zabezpieczała interesów ekonomicznych i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej.
Minister obrony Antoni Macierewicz na początku urzędowania podjął decyzję o przeglądzie postępowań dotyczących zakupów, w tym na śmigłowce. Ostatnio zapowiedział, że Wojskom Specjalnym zostaną w najbliższych miesiącach dostarczone maszyny Black Hawk. MON zapowiedziało nowe postępowanie ws. zakupu śmigłowców w trybie pilnej potrzeby operacyjnej. Według resortu będą w nim mogły uczestniczyć wszystkie trzy podmioty, które brały udział w przetargu. Pierwsze śmigłowce zamówione dla wojska w nowym postępowaniu mają zostać dostarczone w 2018 r.
Prezydent popiera powołanie komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji
Prezydent Andrzej Duda powiedział w piątek, że popiera powołanie komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji. Zaznaczył, że kwestię reprywatyzacji trzeba omawiać z "otwartą przyłbicą".
Pytany w Polsat News, czy jest za komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, prezydent odpowiedział: "Oczywiście. Trzeba tę sprawę omawiać z otwartą przyłbicą. To też jest element demokracji".
- Najzabawniejsze jest to, że przeciwko temu są ci, którzy uważają, że dziś demokracja w Polsce jest naruszana. Ale nie chcą, by sprawy były rozpatrywane przy otwartych drzwiach, żeby każdy obywatel mógł się zapoznać z tym, jak przebiegają te sprawy, jakie wyjaśnienia są składane - powiedział prezydent Duda.
Premier Beata Szydło ogłosiła we wtorek, że projekt dot. komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji będzie projektem rządu. O tym, że resort sprawiedliwości opracował projekt ustawy zmierzający do powołania komisji weryfikacyjnej, która badałaby decyzje reprywatyzacyjne wydawane dla Warszawy pod kątem ich zgodności z prawem, poinformowali w ub. tygodniu: prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Przewodniczącym komisji weryfikacyjnej będzie jeden z wiceministrów sprawiedliwości; skład komisji wybierze parlament. Wśród wymogów, które mają spełniać członkowie komisji, jest m.in. wyższe wykształcenie prawnicze lub wiedza w dziedzinie gospodarowania nieruchomościami. Decyzje przez nią podejmowane będą opiniowane przez przedstawicieli warszawskich organizacji społecznych.
Komisja weryfikacyjna, poinformował szef MS, uzyska wszystkie uprawnienia komisji śledczej, a dodatkowo będzie miała możliwość podejmowania konkretnych decyzji. Ziobro mówił, że jeśli komisja weryfikacyjna stwierdzi, że doszło do nieprawidłowości, będzie mogła podjąć decyzję merytoryczną, które sprowadzać się będzie do tego, że będzie można "odebrać niesłusznie pozyskaną nieruchomość osobom nieuczciwym, osobom, które dopuściły się rażącego naruszenia prawa pozyskując te kamienice".
Według szefa resortu sprawiedliwości, komisja będzie też mogła nakładać wielomilionowe rekompensaty, które będą odpowiadały wartości przejętych bezprawnie nieruchomości warszawskich.
"Nie jestem za tym, by mówić od razu "nie" lekom opartym na marihuanie"
Prezydent Andrzej Duda powiedział w piątek, że nie jest za tym, "aby mówić od razu "nie"" lekom opartym na marihuanie. Podkreślił, że ewentualne wprowadzenie ich na rynek wymagałoby restrykcyjnych zasad dystrybucji i potwierdzenia skuteczności takich leków.
Prezydent był pytany w piątek w Polsat News o spotkanie, jakie miał tego dnia z byłym rzecznikiem SLD Tomaszem Kalitą, zmagającym się ze złośliwym guzem mózgu. Kalita kilka miesięcy temu wywołał ponowną dyskusję o leczniczej marihuanie po tym, jak po przejściu operacji usunięcia nowotworu napisał na portalu społecznościowym, że być może pomóc mógłby olej z marihuany, który w Polsce nie jest dopuszczony do obrotu.
Na pytanie, czy spotkanie było "tylko wymianą myśli", czy też obiecał Kalicie wsparcie dla znajdującego się w pracach sejmowych projektu autorstwa Kukiz'15 ws. leczniczej marihuany, prezydent odpowiedział, że "to była wymiana myśli, ogólna dyskusja na temat tego rozwiązania".
- Rzeczywiście powiedziałem panu Kalicie (...), że jeżeli się nad tym w ogóle zastanawiam, czy tego typu leki, na takiej bazie oparte, powinny zostać wprowadzone, to uważam, że przynajmniej ich dystrybucja powinna być tak restrykcyjna, jak to jest w przypadku morfiny - powiedział Duda.
Podkreślił, że nie jest zwolennikiem tego, "aby mówić od razu "nie"" w tej kwestii. "Przecież morfinę sprzedaje się od dziesięcioleci i nikt nie mówi, że jest jakiś czarny rynek morfiny. Jeżeli to ma ulżyć człowiekowi choremu, to uważam, że pomagające faktycznie preparaty oparte na takiej bazie mogą być wprowadzone, tylko sprzedaż musi być odpowiednio reglamentowana i musi to być bezpieczne, tak jak to się dzieje w przypadku morfiny" - podkreślił prezydent.
- Absolutnie nie powiedziałbym dzisiaj zdecydowanie "nie" tylko dla zasady, że lek jest pochodną marihuany. Jest morfina, która przecież jest pochodną opium i jest w sprzedaży, i jest znacznie silniejszym środkiem odurzającym, narkotykiem po prostu, ale jednak jest wykorzystywana także do celów leczniczych, do uśmierzania bólu - mówił.
Według prezydenta, jeżeli jest rzeczywiście tak, że leki oparte na bazie marihuany pomagają chorym, to przy odpowiednich warunkach ich sprzedaży mogłyby one być wprowadzone na rynek.
Prezydent zaznaczył, że sprawa skuteczności preparatów opartych marihuanie wymaga badań i "sprawdzenia, czy to rzeczywiście pomaga". - Jest z jednej strony presja czasu, ale z drugiej strony lek musi być sprawdzony, musi być bezpieczny, nie jest tak, że możemy wprowadzać jako lek wszystko, co nam się podoba - zaznaczył.
Od lutego w Sejmie znajduje się projekt autorstwa Kukiz'15 ws. leczniczej marihuany, który ma umożliwić pacjentom po uzyskaniu zezwolenia samodzielne uprawianie konopi i przygotowywanie przetworów na potrzeby terapii. Warunkiem uprawy byłoby uzyskanie specjalnego zezwolenia.
Autorzy projektu przekonują, że przygotowywana regulacja dałaby lekarzowi możliwość legalnego i kontrolowanego zastosowania niezarejestrowanych przetworów z konopi u pacjentów, u których konwencjonalna farmakoterapia jest nieskuteczna lub zbyt obciążająca, o ile wiedza medyczna wskazuje na możliwość poprawy tym sposobem stanu zdrowia lub jakości życia pacjenta.
Projekt zakłada, że uprawa konopi oraz zbiór ziela i żywicy konopi innych niż włókniste na potrzeby terapii byłaby dozwolona po uzyskaniu zezwolenia wojewódzkiego inspektora farmaceutycznego. Zezwolenie to mogłyby uzyskać: osoby fizyczne (pacjenci lub ich opiekunowie prawni), fundacje, organizacje społeczne oraz jednostki naukowe. Powierzchnia uprawy i ilość zbiorów nie mogłaby przekraczać zapotrzebowania dla uczestników terapii na 120 dni kuracji.
W ub. tygodniu posłowie sejmowej komisji zdrowia jednogłośnie zdecydowali o powołaniu podkomisji, która zajmie się projektem; zakreślili też termin jej prac na koniec listopada.
Na pierwszym posiedzeniu podkomisji wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas stwierdził, że jeżeli intencją autorów projektu "jest to, żeby powiększyć dostęp do preparatów zawierających pochodne konopi indyjskich dla pacjentów, którzy tego potrzebują, to Ministerstwo Zdrowia gotowe jest podjąć się tego działania i wspólnie napisać projekt, który będzie zgody z zasadami legislacji i nie będzie budził kontrowersji". Kolejne posiedzenie podkomisji wyznaczono na 3 listopada.
"Kompromis aborcyjny w przypadku dzieci z niepełnosprawnościami - nieskuteczny"
Prezydent Andrzej Duda zadeklarował w piątek, że podpisałby ustawę, która zaostrzałaby przepisy dotyczące aborcji dzieci z niepełnosprawnościami, w tym z zespołem Downa. Podkreślił, że obecny kompromis aborcyjny w tych przypadkach jest nieskuteczny.
- Osobiście nie zgadzam się z karaniem kobiet, ale jeżeli ktoś mówi o kompromisie aborcyjnym, to ja zwracam uwagę na jedno: niestety dzisiaj jest tak, że w ramach kompromisu aborcyjnego usuwa się dzieci dotknięte niepełnosprawnościami i usuwa się dzieci z zespołem Downa, między innymi wśród tych dzieci dotkniętych niepełnosprawnościami. I ja się z tym głęboko nie zgadzam. Uważam, że pod tym względem ten kompromis jest nieskuteczny - powiedział prezydent w Polsat News.
Zaznaczył, że nie podpisałby ustawy, która przewidywałaby karanie kobiet za aborcję. Dopytywany, czy podpisałby ustawę, która zaostrza prawo aborcyjne w przypadku chorych dzieci, odparł: "Tak, oczywiście. Jeśli chodzi o dzieci z niepełnosprawnościami różnego rodzaju, podpisałbym". Dopytywany, czy spodziewa się takiej ustawy, odparł: "Uważam, że życie tych dzieci jest w tej chwili za słabo chronione".
Pytany, dlaczego nie przedstawi własnego projektu zakazującego aborcji w tych przypadkach, odparł: "bo w moim przekonaniu jest to rola parlamentu". Duda podkreślił, że wierzy, iż parlament wypracuje takie rozwiązanie, które będzie rozwiązaniem do przyjęcia.
Na stwierdzenie, że podczas tzw. czarnego protestu zabrakło głosu prezydenta, gdy "było wrażenie, że dzieje się coś strasznego", że za chwilę będzie zaostrzona ustawa aborcyjna, odparł: "Takie wrażenie było, bo takie wrażenie zostało wytworzone. Wokół tej sprawy zbudowano także wiele nieprawd, po to, by zrobić z tego olbrzymi konflikt ideologiczny".
Pytany, dlaczego podczas pierwszego czarnego protestu nie powiedział, że nie podpisałby ustawy, która przewiduje karanie kobiet, prezydent odpowiedział: "Z bardzo prostej przyczyny: wiedziałem, że takie rozwiązanie nie będzie przyjęte. (...) Wiedziałem, że takie rozwiązanie, w którym kobiety miałyby być karane, nie będzie przyjęte, ponieważ odbyłem w tej sprawie konsultacje polityczne".
Prezydent powiedział też, że "wsadzanie kija w mrowisko" kolejnym projektem uważał za bezcelowe. - Czekałem spokojnie na wyniki. Proszę pamiętać, że to ja ostatecznie decyduję o tym, czy ustawa będzie, czy jej nie będzie. I decyzja należy do mnie. I to jest moja odpowiedzialność - podkreślił.
Na stwierdzenie, że mógł zaprosić do Pałacu Prezydenckiego kobiety, które protestowały, powiedział: "Właśnie. Do tego protestu dołączono jeszcze mnóstwo różnych bardzo często żenujących haseł. Były też i żenujące, absolutnie nie na miejscu wypowiedzi, choćby jeśli chodzi o dzieci niepełnosprawne". - Więc widać, w jakim kierunku próbowano tę sprawę kierować - zaznaczył.
Prezydent powiedział, że to bardzo dobrze, że oba projekty ws. aborcji zostały odrzucone, bo "to oczyściło trochę atmosferę", natomiast należało oba te projekty skierować do komisji. - Oba były obywatelskie, należało je przyjąć, oba skierować do komisji, Szukać jakiegoś rozwiązania, które miałoby charakter pośredni - dodał.
Prezydent wspomniał spotkanie w Pałacu Prezydenckim z paraolimpijczykami, ludźmi - jak mówił - pełnymi radości życia, którzy zdobywają dla Polski sukcesy. - To są ludzie, którzy się cieszą tym, że żyją, że mogą być wśród nas. Są wdzięczni swoim rodzicom, że dali im życie - dodał Duda.
23 września Sejm odrzucił obywatelski projekt liberalizujący przepisy aborcyjne, przygotowany przez komitet "Ratujmy kobiety". Do dalszych prac w komisji skierowano wówczas projekt komitetu "Stop aborcji", który zakładał całkowity zakaz przerywania ciąży. Wywołało to m.in. tzw. czarny protest zorganizowany jako wyraz sprzeciwu wobec zaostrzenia przepisów. 6 października posłowie zadecydowali o odrzuceniu również drugiego projektu dotyczącego aborcji. Jednocześnie premier Beata Szydło zapowiedziała przygotowanie programu wsparcia dla rodzin w trudnej sytuacji, m.in. tych, które wychowują dzieci z niepełnosprawnościami.
Zobacz także: PZL-Świdnik liczy na unieważnienie przetargu na śmigłowce. Druga rozprawa sądowa w marcu