Prezydent będzie pilnował konstytucji. Do ostatniej ustawy [OPINIA]

Andrzej Duda zapowiedział, że będzie kierował do Trybunału Konstytucyjnego każdą ustawę, przy której uchwalaniu nie będą brali udziału Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Jest to decyzja, na której głowa państwa politycznie może wyłącznie stracić.

Prezydent Andrzej Duda
Prezydent Andrzej Duda
Źródło zdjęć: © East News | Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
Patryk Słowik

Prezydent Andrzej Duda podpisał trzy ustawy - budżetową, okołobudżetową oraz nowelizację ustawy o szkolnictwie wyższym. Jednocześnie jednak wszystkie je skierował do Trybunału Konstytucyjnego w tzw. trybie kontroli następczej.

Oznacza to, że przepisy wchodzą w życie, ale trybunał za jakiś czas im się przyjrzy.

Nie powinno to mieć istotnych skutków prawnych, natomiast ma swoje znaczenie polityczne.

I na tym ruchu Andrzej Duda prędzej straci, niżeli zyska.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bez dwóch posłów

Skąd taka decyzja prezydenta?

"Z uwagi na wątpliwości związane z prawidłowością procedury uchwalenia ww. ustaw tj. brakiem możliwości udziału w pracach Sejmu nad tymi ustawami przez posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, Prezydent zdecydował o skierowaniu powyższych ustaw, w trybie kontroli następczej do Trybunału Konstytucyjnego, celem zbadania ich zgodności z Konstytucją" - poinformowano w komunikacie Kancelarii Prezydenta RP.

I dalej: "Analogiczne działania będą podejmowane przez Prezydenta RP każdorazowo w przypadku uniemożliwienia Posłom wykonywania ich mandatu, pochodzącego z wyborów powszechnych. Należy podkreślić, że sprawa wygaśnięcia mandatów została jednoznacznie przesądzona przez Sąd Najwyższy. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są posłami na Sejm RP".

Mówiąc najprościej: prezydent Andrzej Duda uważa, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są posłami. Skoro zaś uniemożliwia im się wypełnianie obowiązków poselskich, w tym głosowanie nad projektami ustaw, to - w ocenie Andrzeja Dudy - powstaje wątpliwość, czy ustawy są przyjmowane w zgodnej z konstytucją procedurze.

Ustawy wchodzą w życie

Warto wyraźnie podkreślić raz jeszcze, bo ludzie mają pełne prawo być zagubieni: skierowanie przez prezydenta ustawy do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej oznacza, że przepisy wchodzą w życie.

Budżet będzie realizowany. Przepisy ustawy okołobudżetowej - także. Zmiany w szkolnictwie wyższym - również.

Dopiero negatywna ocena Trybunału Konstytucyjnego co do konstytucyjności ustaw mogłaby stwarzać kłopot. Z zaznaczeniem słowa "mogłaby", bo orzeczenia trybunału z udziałem tzw. dublerów, czyli osób, które zajęły miejsca uprzednio prawidłowo wybranych w skład TK, nie są uznawane przez obecną większość rządzącą, a i nie jest ona chętna do respektowania orzeczeń TK nawet w składzie niezawierającym osób nieuprawnionych do orzekania.

Sprawa jest jednak jeszcze ciekawsza pod względem politycznym. Prezydent postanowił bowiem wziąć udział w konkursie przeciągania liny. I mam wrażenie, że przyszedł na zawody nieprzygotowany.

Nie do wytłumaczenia ludziom

Dlaczego uważam, że decyzja prezydenta o kierowaniu każdej kolejnej ustawy uchwalonej bez udziału panów Kamińskiego i Wąsika, będzie niekorzystna dla samej głowy państwa?

Otóż, moim zdaniem, podejście prezydenta Andrzeja Dudy, polegające na następczym kierowaniu każdej ustawy do TK, nie jest najmądrzejsze, bo oznacza ni mniej, ni więcej, tylko to, że Duży Pałac będzie musiał wyjaśniać ludziom, dlaczego prezydent kieruje do Trybunału Konstytucyjnego dobre dla obywateli, niekontrowersyjne ustawy.

Takie przepisy przecież będą się pojawiały. Ot, przykładowo załóżmy, że parlament uchwali podniesienie wysokości zasiłku pogrzebowego (koalicja to obiecywała przed wyborami). I Andrzej Duda, zgodnie ze swoją zapowiedzią, taką ustawę podpisze, ale i skieruje jednocześnie do Trybunału Konstytucyjnego.

Politycy obozu władzy oraz ich zwolennicy będą narzekać w mediach na Andrzeja Dudę, wskazując, że rzekomo chce utrudnić życie ludziom w żałobie.

Prezydenccy ministrowie i doradcy będą więc chodzić od telewizji do radia, od portalu internetowego do gazety, i tłumaczyć, że nie chodzi o zasiłek pogrzebowy, tylko o Kamińskiego i Wąsika.

Ludzie zaś, nietrudno przypuszczać, popukają się w czoła i stwierdzą, że mają gdzieś sprawę Kamińskiego i Wąsika, że nic już nie rozumieją, i że po prostu chcą dostawać wyższy zasiłek pogrzebowy. I uznają, że kłopoty robi Andrzej Duda, a nie Donald Tusk.

Spokój w Europie

Paradoksalnie nadzieją na zakończenie całego galimatiasu wokół panów Kamińskiego i Wąsika będą wybory do Parlamentu Europejskiego.

Jakkolwiek zapewne brukselskie salony nie są tymi przez Kamińskiego i Wąsika wymarzonymi, to najpewniej wystartują oni w wyborach. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zdobędą wystarczającą liczbę głosów, w efekcie czego zostaną europosłami.

Wtedy spór o to, czy są posłami na Sejm RP, czy nimi nie są, naturalnie wygaśnie.

Andrzej Duda będzie mógł zaś skończyć grać w grę, w której nie może wygrać.

A Julia Przyłębska będzie mogła przestać udawać, że bezstronnie analizuje ustawy Tuska kierowane do niej przez Dudę.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (433)