Premier: IV RP przegrała bitwę, ale wygra wojnę
Czwarta Rzeczpospolita przegrała bitwę, ale wygra wojnę - komentował w radiowych "Sygnałach Dnia" wyniki wyborów parlamentarnych premier Jarosław Kaczyński.
Galeria
[
]( http://wybory2007.wp.pl/galeriazdjecie.html?gid=9317274 )[
]( http://wybory2007.wp.pl/galeriazdjecie.html?gid=9317274 )
Wieczór wyborczy PiS w obiektywie WP
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/wieczor-wyborczy-po-w-obiektywie-wp-6038716629979777g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/wieczor-wyborczy-po-w-obiektywie-wp-6038716629979777g )
Wieczór wyborczy PO w obiektywie WP
Premier powiedział, że w następnych latach, choć prawdopodobnie będą dobre dla Polski, dojdzie do gigantycznej kompromitacji rządzących, którzy nie zdołają zrealizować swoich obietnic. W tej sytuacji część wyborców, którzy głosowali na Donalda Tuska, szybko się zawiedzie.
Premier powiedział, że jeśli Tusk nie odniesie się do wypowiedzi Aleksandra Kwaśniewskiego, że po wyborach skończyła się Czwarta Rzeczpospolita, to będzie znaczyło, iż dąży do jej likwidacji. Jarosław Kaczyński dodał, że potwierdzałoby to merytoryczny charakter "wielkiego sojuszu" od "Faktów i mitów" do Donalda Tuska. Zdaniem premiera, członkowie sojuszu nienawidzą Czwartej Rzeczpospolitej, gdyż była ona przeciwko tym, którzy w sposób nieuprawniony zdobyli wysoką pozycję ekonomiczną.
Przechodzimy do opozycji
Premier oświadczył, że Prawo i Sprawiedliwość przechodzi do opozycji. Przyznał, że Platforma Obywatelska osiągnęła w wyborach bardzo dobry wynik. Jarosław Kaczyński dodał, że pewną satysfakcją w przegranej PiS-u jest fakt, iż zdobyło ono o 2 miliony głosów więcej, niż w poprzednich wyborach, i ma więcej mandatów.
Premier przyznał, że PiS prawdopodobnie nie miało szansy na taką wygraną, która pozwoliłaby na utrzymanie władzy. Mogło jednak, zdaniem Kaczyńskiego, nieznacznie wygrać wybory. Do tego, że się tak nie stało, przyczyniły się, zdaniem premiera, błędy popełnione przez PiS w ostatnim tygodniu kampanii wyborczej. Kaczyński dodał, że jeszcze w czwartek wieczorem był przekonany, iż jeśli PiS zdobędzie 5 milionów głosów, to wygra wybory. Tak się jednak nie stało.
Decydująca była debata
Jarosław Kaczyński powiedział, że decydujące znaczenie miała jego debata z Donaldem Tuskiem. Gdyby był do niej lepiej przygotowany lub się od niej uchylił, to wybory przyniosłyby inny wynik. Odpowiadając na pytanie o rozliczenia w PiS po kampanii, premier podkreślił, że partia zdobyła więcej głosów, niż w poprzednich wyborach. Przyznał też, że do przegranej w wyborach przyczyniła się mobilizacja wyborców w miastach. Zagłosowali oni przeciwko partii rządzącej. Premier powiedział, że zmobilizowano młodych wyborców, także drogą akcji SMS-owych. Dodał, że do przegranej Prawa i Sprawiedliwości przyczyniła się obecna w Telewizji Polskiej akcja "Idź na wybory - zmień Polskę". Zdaniem premiera, było to nawoływanie do zmiany rządu.
Jarosław Kaczyński dodał, że świadczy to, iż PiS nie podporządkował sobie telewizji publicznej. Premier dodał, że PiS przegrał z potężnym frontem, ale gdyby nie błędy, to mógł wygrać.
Kaczyński powiedział, że nie przejmuje się wysoką przegraną z Donaldem Tuskiem w Warszawie. Dodał, że mimo skierowanej przeciwko niemu kampanii nienawiści osiągnął lepszy wynik, niż w poprzednich wyborach. Przyznał jednak, że Tusk osiągnął wręcz fantastyczny wynik, zdobywając ponad pół miliona głosów.
Premier powtórzył, że piątkowe sondaże opinii, zapowiadające przegraną PiS-u, były elementem wielkiej akcji ebstalishmentu przeciwko jego partii.. My wierzymy swoim sondażom - powiedział dodając, że właśnie PiS-owskie sondaże pokazały w piątek, iż partia traci poparcie.
Mogą wystąpić elementy stanu wojennego
Premier wyjaśnił, że jedna z jego wypowiedzi, porównująca przegraną PiS w wyborach do 13 grudnia, była przenośnią. Dodał jednak, że jeśli po wyborach zaczną się rozliczenia z bardzo niewiarygodnymi osobami jako członkami komisji śledczych, to mogą wystąpić elementy stanu wojennego.
Premier powiedział, że jeśli proponowane przez Platformę Obywatelską komisje śledcze będą uczciwe, to staną się ciosem w Platformę. Jeśli jednak zostaną wykorzystane przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, to będą komisjami spod znaku 13 grudnia. Dodał, że jeśli komisje wszystko ujawnią, to nie PiS poniesie straty polityczne, ale jego przeciwnicy.
Premier powiedział, że co najmniej jednemu posłowi Platformy Obywatelskiej można uchylić immunitet. Dodał, że dotyczy to także posłów z innych ugrupowań.
Prokurator generalny nie skierował wniosków w tych sprawach do Sejmu, gdyż i tak nie był on w stanie uchylić immunitetów przed wyborami. Premier dodał jednak, że wnioski te trafią do nowego parlamentu. Jarosław Kaczyński podkreślił, że wszystkie te sprawy były opisywane przez media. Jego zdaniem, ktoś próbował zrobić z nich sensację polityczną.
Pewien polski polityk jest chłopcem na posyłki Angeli Merkel
Premier powiedział, że Berlin cieszy się z przegranej PiS-u, gdyż chce mieć łatwych partnerów w Polsce. To samo dotyczy władz Unii Europejskiej.
Kaczyński wyraził opinię, że sprawa niemieckich wypędzonych jest także problemem Unii Europejskiej. Kaczyński skomentował w ten sposób obecność kanclerz Niemiec Angeli Merkel na uroczystościach z okazji 50. rocznicy powstania Związku Wypędzonych. Premier dodał, że sprawy wypędzonych nie uregulowano po roku 1989 wskutek głupoty ówczesnych polskich polityków. Premier zaznaczył, że były tu w polskiej polityce "bardzo znane nazwiska i bardzo wielkie błędy", wynik "arcyskrajnej głupoty".
Oszukiwaniem się jest to, że tego problemu nie ma; a z całą pewnością ci, którzy po roku '89 zamiast wykorzystywać złe sumienie Niemiec (...) wobec Polski, budowali polskie złe sumienie, to gdyby nie ich aktywność, to pewnie dziś byśmy mieli pod tym względem znacznie lepszą sytuację - powiedział premier.
Berlin woli mieć łatwych sojuszników. Niektórzy rozmówcy pani Merkel dochodzili do wniosku po rozmowach z nią, że pewien bardzo znany polski polityk ma u niej pozycję chłopca na posyłki - powiedział Kaczyński. Ja nie powiem, kogo mam na myśli, każdy może się domyślić - dodał.
Prezydent nie zgłaszał chęci wskazywania ministrów
Prezydent z całą pewnością nie zgłaszał intencji wpływania na obsadę resortów siłowych - mówił premier Jarosław Kaczyński.
Nie mam oczywiście upoważnienia do tego, żeby mówić w imieniu prezydenta, ale prezydent z całą pewnością nie zgłaszał tego rodzaju roszczeń - powiedział Kaczyński.
Podkreślił, że nie ma podstaw konstytucyjnych, by prezydent miał wpływ na obsadę szefów tych ministerstw. Dodał, że to "są zupełnie jakieś dziwne opowieści, jedna z tych niedobrych technik stosowanych dzisiaj: puszcza się jakąś pogłoskę, wokół tego narasta dyskusja, po prostu atak, łącznie z zarzutami o łamanie konstytucji".