Premier: decyzje dot. Misiewicza to kompetencja szefa MON
Rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz jest pracownikiem resortu obrony, za pracę ministerstw odpowiadają ministrowie - powiedziała premier Beata Szydło. Szefowa rządu pytana podczas konferencji w Warszawie o doniesienia na temat odwołania rzecznika MON, powiedziała, że "jest to kompetencja Antoniego Macierewicza".
06.02.2017 | aktual.: 06.02.2017 12:35
Wskazała, że Misiewicz jest pracownikiem ministerstwa. - Ja mogę odnosić się do prac ministrów, wiceministrów; natomiast ministrowie i wiceministrowie odpowiadają za swoje resorty i myślę, że to jest najlepszy adresat tego pytania - powiedziała premier.
W mediach pojawiła się w poniedziałek informacja RMF FM, że Misiewicz definitywnie odchodzi z resortu. MON ją zdementowało.
Bartłomiej Misiewicz przebywa na urlopie - poinformował Oddział Mediów Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej. "W sprawie @MisiewiczB nic się nie zmieniło. Rzecznik przebywa na urlopie" - podało MON na Twitterze. "Nawet na urlopie mam medialną dezinformację... " - napisał z kolei Misiewicz na swoim profilu na portalu społecznościowym.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek powiedział w sobotę, że premier Beata Szydło rozmawiała z ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem m.in. na temat Bartłomieja Misiewicza. - Pan minister wie, co zrobić w tej sprawie, są określone ustalenia. Czekamy. Tutaj akurat polityka kadrowa, jeśli chodzi o ministerstwa, leży po stronie szefów tych resortów - powiedział rzecznik.
W sobotę na Twitterze Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że Misiewicz "przebywa na urlopie", a w pełnieniu obowiązków szefa gabinetu politycznego Misiewicza zastępuje Krzysztof Łączyński.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił w wywiadzie dla "Do Rzeczy", że Misiewicz to "wizerunkowy problem". - Skoro wciąż staje się bohaterem mediów, to nie ma w tym nic dobrego i wierzę, że minister Macierewicz tę sprawę załatwi. (...) Na to, by oficerowie meldowali się temu młodemu człowiekowi czy tytułowali go ministrem, nie może być zgody - stwierdził lider Prawa I sprawiedliwości.
Premier: tam, gdzie giną ludzie, musi iść pomoc międzynarodowa
Tam, gdzie giną ludzie, gdzie cierpią ludzie, musi iść mądra pomoc międzynarodowa - powiedziała premier Beata Szydło. Źle się dzieje, kiedy tak wrażliwy temat wykorzystywany jest do gier politycznych - dodała.
Szydło odniosła się w ten sposób do inicjatywy prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, który - według ubiegłotygodniowych doniesień Radia Zet - miał wystąpić do rządu o zgodę na sprowadzenie dziesięciu sierot z syryjskiego Aleppo.
Pytana na poniedziałkowej konferencji prasowej, czy rząd zamierza zająć się tą sprawą przyjęcia uchodźców z Syrii, premier zaznaczyła, że nieprawdą jest jakoby Karnowski wyszedł z "propozycją przyjęcia osób". "To była bardziej(...) enigmatyczna z jego strony informacja" - zauważyła.
Podkreśliła jednocześnie, że jednym z kierunków polityki migracyjnej polskiego rządu i jedną z propozycji Polski dotyczącej wspólnej polityki UE jest "rozszerzanie pomocy humanitarnej". "Rzeczywiście tam, gdzie giną ludzie, gdzie cierpią ludzie, musi iść pomóc międzynarodowa, mądra pomoc międzynarodowa, która pomoże" - powiedziała Szydło.
"W ubiegłym roku (na ten cel) były przeznaczone bardzo duże środki finansowe, w tym roku jeszcze zwiększyliśmy pomoc i będziemy ją zwiększać konsekwentnie w kolejnych latach" - zadeklarowała.
Premier zaznaczyła jednocześnie, że "źle się dzieje, jeżeli znajdują się osoby - czy to politycy, czy też samorządowcy (...) - próbują tak wrażliwy temat wykorzystywać do gier politycznych". "Więc ja bym zaapelowała do wszystkich tych, którzy taką pokusę mają, ażeby zaprzestali, tylko rzeczywiście skoncentrujmy się na tej pomocy humanitarnej, która jest potrzebna" - dodała szefowa rządu.