Fałszywy alarm bombowy. Prezydent Poznania wprost o antyszczepionkowcach

W niedzielę z Term Maltańskich w Poznaniu ewakuowano około 1800 osób. Wszystko w związku z mailem, którego nadawca zagroził, że na terenie obiektu zostały podłożone bomby.

- Pogróżki trafiły na adres mailowy naszego biura obsługi klienta o godz. 17.15. Było napisane, że przy kasie dla zaszczepionych oraz w aquaparku podłożone są bomby - mówił Radiu Poznań Jerzy Krężlewski, dyrektor Term Maltańskich.

Autor wiadomości zagroził: "jeżeli nie przestaniecie kłuć Polaków, będą podkładane w innych miejscach Poznania".

- Tak jak ja bym w Termach Maltańskich szczepił i kłuł Polaków. Nic z tego nie rozumiem. Ta głupota przerasta moje możliwości zrozumienia tego - komentował na gorąco dyrektor.

Okazało się, że alarm bombowy był fałszywy.

Całą sytuację następnego dnia jednoznacznie skomentował na Facebooku prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.

"Tak zwani "antyszczepionkowcy" wywołali alarm bombowy w Termach Maltańskich. Takie zachowania należy piętnować. Nie możemy pozwalać na to, by mieszkańcy byli terroryzowani i narażani na stres przez grupkę cymbałów" - napisał samorządowiec.

Część osób, które skomentowały wpis, gratulowała mu postawienia sprawy jasno. Inni pisali, że mail mógł być prowokacją, wymierzoną w środowiska sceptyczne szczepieniom przeciw COVID-19.

Prezydent Jaśkowiak wyraził nadzieję, że służby szybko namierzą i zatrzymają nadawcę maila, który trafił do skrzynki odbiorczej Term Maltańskich.

Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu potwierdziła, że sprawą zajęli się specjaliści od zwalczania cyberprzestępczości. Za celowe wywołanie fałszywego alarmu grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

Dyrekcja Term Maltańskich w Poznaniu wprowadziła kasy dla osób zaszczepionych przeciw COVID-19, aby usprawnić funkcjonowanie całego obiektu. Zgodnie z obowiązującym prawem nie są one wliczane do limitu osób, co sprawia, że wewnątrz może przebywać więcej gości.

Po tym, jak Termy Maltańskie ogłosiły nowe rozwiązanie, zaczęły się ataki ze strony osób sceptycznych wobec szczepień przeciw COVID-19. Dyrekcji zarzucono "segregację sanitarną".