Lubin. Śmierć 34‑latka. Policja: żaden z funkcjonariuszy nie usłyszał zarzutów
- Musieliśmy zadbać o bezpieczeństwo policjantów i osób postronnych - tak podczas konferencji prasowej policja argumentowała swoje działania wobec demonstrantów, którzy w niedzielę w Lubinie protestowali po śmierci 34-latka. Służby poinformowały również, że dalej badane są okoliczności zgonu mężczyzny, i że na razie żaden z funkcjonariuszy nie usłyszał zarzutów. - Nie ma ku temu podstaw, nadal pełnią swoje obowiązki - oznajmił.
09.08.2021 15:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podkomisarz Wojciech Jabłoński podkreślił, że policja sama wystąpiła do prokuratury o zabezpieczenie materiałów w sprawie śmierci 34-latka. - Powołane zostały również dwa zespoły - z Wojewódzkiej Komendy Policji we Wrocławiu i Komendy Głównej Policji we Wrocławiu - podkreślił oficer prasowy.
Policja wskazuje, że "zależy im na obiektywnym wyjaśnieniu tej sprawy". - Nie boimy się żadnej odpowiedzialności. Dochowujemy wszelkiej staranności w zabezpieczaniu tych materiałów - powiedział podkom. Wojciech Jabłoński.
Funkcjonariusz prasowy zaznaczył, że "należy zweryfikować wszystkie pojawiające się informacje". - Sposób zachowania policjantów będzie oceniany przez prokuraturę. Nie mogę się w tej chwili więcej na ten temat wypowiedzieć - mówił.
Podkom. Wojciech Jabłoński przestrzegł jednak przed wyciąganiem pochopnych wniosków w tej sprawie, gdyż "nagranie zamieszczone w internecie pokazuje tylko fragment interwencji". - My z kolei dysponujemy pełnym monitoringiem. Nie jestem jednak osobą, która może jeszcze przekazać teraz te informacje - dodał.
Zobacz także: Policja zatrzymała pirata drogowego. Pędził 250 km/h
"Nie ma ku temu podstaw"
Oficer prasowy podczas konferencji jeszcze raz podkreślił, że 34-latek żył, gdy został przez policjantów przekazany zespołowi z karetki pogotowia. - Były zachowane jego funkcje życiowe. Był oddech i wyczuwalne było tętno - wskazał podkom. Jabłoński.
Policjant dodał, że do tej pory żaden z funkcjonariuszy nie usłyszał zarzutów. - Nie ma ku temu podstaw, nadal pełnią swoje obowiązki - oznajmił.
- Łatwo jest teraz ferować tezy, ale osoby, które będą się tym zajmować, będą miały wszystko nagrane minuta po minucie. To się wszystko nagrywa. Będziemy wiedzieli, kiedy było zgłoszenie, jaka była korespondencja między policjantami. To wszystko będzie przedmiotem badań prokuratury - powiedział.
Podkomisarz został również zapytany przez dziennikarzy, czy policjanci w czasie interwencji mieli na sobie przenośne kamery. Oficer prasowy nie był w stanie jednak na to odpowiedzieć. - Będę to sprawdzał - podkreślił.
Kilkadziesiąt osób zatrzymanych
Podkomisarz Jabłoński odniósł się również do zamieszek w Lubinie. Poinformował, że poszkodowanych zostało sześciu policjantów. Dodał, że zniszczone zostało też mienie publiczne. - Nawet strażacy, którzy przyjechali nam pomóc, żeby ugasić poszczególne ogniska pożaru zostali obrzuceni przez demonstrantów kamieniami - powiedział oficer.
- Wczoraj zatrzymaliśmy aż 57 osób, które najbardziej niebezpiecznie atakowali funkcjonariuszy - dodał.
- Mieliśmy do czynienia z osobami, które w nas - funkcjonariuszy rzucały kamieniami. Byliśmy bezpardonowo atakowani przez ten agresywny tłum różnych osób, które przyjechały tam, nie żeby wyrazić swoje poglądy, nie po to żeby wyrazić swoje wątpliwości dotyczące wcześniejszej interwencji, ale po to, żeby móc bez konsekwencji wyżywać się i bić się z policjantami - stwierdził.
Dodał, że funkcjonariusze mieli do czynienia z bardzo niebezpiecznymi sytuacjami. - W pewnym momencie w policjantów zaczęto rzucać kamieniami, butelkami z podpaloną cieczą, były też cegłówki. Wszystko to, co było pod ręką, to te osoby wykorzystywały, żeby na nas odreagować swoje emocje - dodał.
Lubin. Śmierć 34-latka
W piątek, 6 sierpnia lubińscy policjanci interweniowali wobec agresywnego mężczyzny. Nagranie z zatrzymania, które trafiło do internetu pokazuje, jak mundurowi próbują go obezwładnić i wsadzić do radiowozu. Mężczyzna leżał na ziemi, ale próbował się wyrywać. Krzyczał i wzywał pomocy. W pewnym momencie jednak stracił przytomność. Widać wówczas, jak funkcjonariusze starają się go ocucić poklepując po twarzy.
Jak poinformowała kolejnego dnia policja, mężczyzna zmarł po dwóch godzinach od przewiezienia do szpitala. Z kolei poseł KO Piotr Borys na podstawie zdobytych informacji twierdzi, że zatrzymywany zmarł jeszcze w karetce.
Taką wersję wydarzeń przedstawia też rodzina zmarłego. - Zaduszono go. Zwłoki już wrzucili na nosze - powiedziała w rozmowie z Polsat News Matka 34-latka.
Prokuratura wszczęła śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy. Jak dotąd - według nieoficjalnych informacji - przesłuchano siedmiu policjantów.
Po tym zdarzeniu w niedzielę przed komendą w Lubinie wybuchły zamieszki. Pod adresem policjantów rozwścieczony tłum skandował obraźliwe hasła, które przeplatane były okrzykiem: mordercy.