Pożegnanie Obamy z Europą w Berlinie. "To nie przypadek"
• Barack Obama pożegnał się już symbolicznie z Europą
• Odbyło się to w Berlinie u Angeli Merkel
• To spotkanie pokazuje, jakie znaczenie ma Berlin w polityce europejskiej
• Żaden prominentny przedstawiciel UE nie został zaproszony
To, że pożegnanie prezydenta Obamy z Europą odbyło się u Angeli Merkel w Berlinie, nie było przypadkiem. Oczekiwania wobec Niemiec w decydującym przyszłym roku są szczególnie duże - uważa Christoph Strack.
To były szczególne dni. Barack Obama najprawdopodobniej po raz ostatni gościł w Europie w charakterze prezydenta USA. Wraz z nim przy stole w Urzędzie Kanclerskim zasiedli szefowie państw i rządów największych państw Europy Zachodniej. Każdy z nich na swój sposób niepewny bądź osłabiony.
Premier Hiszpanii Rajoy kieruje rządem, który nie ma większości w parlamencie i jest jedynie tolerowany. Premiera Włoch Renziego czeka na początku grudnia referendum, którego wynik jest niepewny i może zmusić go do ustąpienia. Teresa May musi do końca marca przyszłego roku formalnie uruchomić procedurę Brexitu. Prezydent Francji Francois Hollande ma niewielkie szanse na reelekcję w wiosennych wyborach. A gospodyni spotkania? Zaczyna właśnie przymierzać się do wyborów parlamentarnych we wrześniu 2017 roku. Natomiast gość zza oceanu, Barack Obama, przygotowuje się już do wyprowadzki z Białego Domu.
Przyszłość wspólnoty transatlantyckiej
Rajoy i May, którzy spotkali się z dziennikarzami, jako tematy bilateralnych rozmów z Merkel wymieniali klasyczne tematy: rozwój gospodarczy w Hiszpanii, imigracja do Europy, uchodźcy. Jednak jeden szczególny temat wysuwał się na pierwszy plan. W swoim komunikacie końcowym, opublikowanym kilka minut po wyjeździe Obamy, Biały Dom w pierwszym zdaniu wymienił "wspólne wyzwania dla wspólnoty transatlantyckiej". "Wyzwania" - to kluczowe słowo tych dni. To właśnie ustępujący prezydent USA dzień wcześniej niemal patetycznie wychwalał Unię Europejską i europejski standard życia. To forma dodania otuchy dla tych, którzy zaczęli wątpić. I sygnał zakotwiczony gdzieś między pożegnaniem a nowym początkiem, między przeszłością a przyszłością, z dodatkiem nuty melancholii i wieloma otwartymi pytaniami związanymi ze zmianą władzy w Waszyngtonie.
Europa. To, że żaden prominentny przedstawiciel UE - czy to parlamentu, Komisji Europejskiej czy Rady - nie został zaproszony, mówi samo za siebie. Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, bawił nawet w tym samym czasie na innej konferencji w Berlinie. Ale i on nie został zaproszony. Ten piątek uświadamia przede wszystkim, jakie znaczenie ma Berlin w polityce europejskiej. Niemcy w tym nadchodzącym trudnym roku muszą przejąć inicjatywę, nawet jeśli się do tego nie palą.
Istotne pytania
Samolot Obamy Air Force One wystartował z lotniska w Berlinie i wziął kurs na zachód. To symboliczne jak i to, że przy stole w urzędzie kanclerskim wraz z ustępującym prezydentem najważniejszej zachodniej demokracji zasiadło w ten piątek pięciu szefów państw i rządów z Europy Zachodniej. Pomimo minionych napięć – wystarczy wspomnieć aferę podsłuchową NSA czy spór o TTIP – pytanie o relacje transatlantyckie pozostaną czymś fundamentalnym. Także dlatego, że trzeba stawić czoła starym problemom, których nie da się rozwiązać w pojedynkę: walka z islamskim terroryzmem, wojna w Syrii, trwające napięcia na Ukrainie, putinowska Rosja.
Spotkanie w Berlinie nie było szczytem w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ale były to europejskie dni przemiany. Wynikają z nich trudne wyzwania. Europa stanęła na rozdrożu, przed być może decydującym rokiem swojej historii. Europejscy politycy powinni bardziej zdecydowanie walczyć o tę wspólną drogę. Stawką jest Europa, a co więcej - tradycja zachodnich wartości. To właśnie o nie tak naprawdę chodziło w czasie tego spotkania w Berlinie.
Christoph Strack
tł. Bartosz Dudek
Zobacz także:
oprac. Katarzyna Bogdańska
Zobacz także: