Pożar w Proletarsku. "Tam są nasi chłopcy. Wynośmy się stąd"
- Tam są nasi chłopcy! Wynośmy się stąd! - krzyczy rosyjski strażak, który nagrał moment eksplozji kolejnego zbiornika z paliwem w Proletarsku. Skład ropy płonie już czwarty dzień. W niedzielę obiekt został zaatakowany przez ukraińskie drony. Spłonęły już 22 z 74 zbiorników, a mieszkańcy opisują sytuację na miejscu jako "katastrofalną".
Skład paliw w Proletarsku został zaatakowany w niedzielę. Szczątki drona spadły na jeden ze zbiorników, doprowadzając do eksplozji i pożaru. Mimo trwającej nieprzerwanie od czterech dni akcji gaśniczej, sytuacji nie udało się opanować.
Na miejscu pracuje blisko 500 strażaków, ciężki sprzęt, pociągi gaśnicze, a w akcję gaśniczą zaangażowane są także samoloty i helikoptery.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stan nadzwyczajny po ataku Ukrainy
Według ostatnich danych pożar strawił już 22 z 74 zbiorników. Każdy ma 5 tys. ton pojemności. Według szacunków składowane jest tam paliwo o wartości ok. 200 mln dolarów (ok. 18 mld rubli) - co stanowi całoroczny budżet przeciętnego rosyjskiego miasta.
Ogień objął już obszar o powierzchni 10 tys. metrów kwadratowych. Dym widać nawet ze zdjęć satelitarnych. Nie ma planów ewakuacji ludności. W rejonie ogłoszono stan sytuacji nadzwyczajnej.
W sieci opublikowano najnowsze nagranie, które pokazuje, z jak trudną sytuacją zmagają się strażacy. Jeden z nich nagrał moment eksplozji zbiornika. - Tam są nasi chłopcy! Uciekajmy, wynośmy się stąd! - krzyczy strażak. Załodze udało się uciec.
Sytuacja na miejscu "katastrofalna"
Jak podaje TASS, powołując się na służby ratunkowe, w trakcie czterodniowej akcji gaśniczej rannych zostało 42 strażaków, z czego stan pięciu jest ciężki.
Mieszkańcy pobliskich miejscowości opisują sytuację na miejscu jako "katastrofalną" i narzekają, że nie jest ona relacjonowana w telewizji federalnej. Władze - mimo skażenia powietrza - nie zdecydowały się na ewakuację ludności. Nie wydano też żadnych ostrzeżeń ani zaleceń. Temat w kremlowskich mediach jest całkowicie ignorowany.