Pożoga w Proletarsku. Miliardy idą z dymem. W ogniu 22 zbiorniki paliwa [RELACJA NA ŻYWO]
Wojna w Ukrainie trwa. Środa to 910. dzień rosyjskiej inwazji. Rosjanie kompletnie nie radzą sobie z pożarem, który od czterech dni trawi jeden z największych składów ropy w Proletarsku składający się z 74 zbiorników. Wartość składowanego tam paliwa, wykorzystywanego do celów wojskowych, szacowana jest na 200 mln dolarów (ok. 18 mld rubli). Według najnowszych danych ogień zajął 22 zbiorniki o pojemności 5 tys. ton każdy. Z żywiołem przez całą dobę walczy ok. 500 strażaków na kilkudziesięciu pojazdach specjalnych, wozach strażackich i samolotach Ił-76. W środę rano księża Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej odprawili nabożeństwo modlitewne w pobliżu płonącego składu w intencji jego "szybkiego ugaszenia". Mieszkańcy okolicznych wsi opisują sytuację na miejscu jako "katastrofalną" i narzekają, że nie jest ona relacjonowana w telewizji państwowej. - Uciekamy stąd, uciekamy! - krzyczą z kolei strażacy na opublikowanym w sieci nagraniu. Wcześniej tuż obok nich doszło do potężnej eksplozji zbiornika. Śledź relację na żywo Wirtualnej Polski.
- Władze Moskwy poinformowały w środę nad ranem, że nocą zlokalizowano nad miastem około dziesięciu ukraińskich dronów. Mer stolicy Rosji Siergiej Sobianin ocenił w mediach społecznościowych, że była to "jedna z największych prób ataku na Moskwę przy użyciu dronów".
- Ukraińska operacja wojskowa w obwodzie kurskim była przygotowana wspólnie ze służbami wywiadowczymi USA, Wielkiej Brytanii i Polski - twierdzi rosyjski dziennik "Izwiestija", powołując się na rosyjski wywiad. To w odniesieniu do ofensywy, którą Ukraina prowadzi w zachodniej Rosji.
- Rosyjskie dowództwo wojskowe przerzuciło część swoich jednostek spod Czasiw Jaru do obrony obwodu kurskiego - piszą analitycy ISW. Jak oceniają, takie przesunięcie może negatywnie wpłynąć na prowadzoną przez Rosjan ofensywę w okolicach Czasiw Jaru.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz powiedział w środę podczas wizyty w Kiszyniowie, że ukraińska ofensywa w obwodzie kurskim została przygotowana potajemnie. Zapewnił też o dalszym wsparciu finansowym dla Ukrainy.
Kanclerz przybył w środę do Kiszyniowa, gdzie został najpierw przyjęty przez premiera Dorina Receana, a potem rozmawiał z prezydent kraju Maią Sandu.
Szef niemieckiego rządu – pomimo planowanych mniejszych wydatków na wsparcie dla Ukrainy w budżecie federalnym w 2025 r. – zapewnił w Kiszyniowie o jej dalszym wsparciu ze strony Niemiec. "Niemcy nie zrezygnują ze wsparcia dla Ukrainy. (…) Będziemy nadal wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne, i będziemy państwem, które najbardziej w Europie wspiera Ukrainę" – podkreślił Scholz.
Kanclerz został zapytany przez dziennikarzy o ukraińską ofensywę w obwodzie kurskim i czy Ukraina może używać w niej dostarczoną przez Niemcy broń. "Ukraina przygotowała tam swoją operację wojskową bardzo potajemnie i "bez informacji zwrotnej, co z pewnością wynika z sytuacji". Scholz zaznaczył przy tym, że niemiecki rząd uważnie obserwuje rozwój sytuacji.
"Jest to bardzo ograniczona operacja pod względem przestrzeni i prawdopodobnie również pod względem czasu" – stwierdził kanclerz Niemiec, chociaż – jak wskazał - jakikolwiek dalszy komentarz nie wchodzi w grę. "Wszystko to z pewnością będzie można ocenić w późniejszym czasie" – powiedział Scholz.
Niemiecka agencja dpa zwraca uwagę, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wielokrotnie wzywał swoich partnerów do pozwolenia na ataki zachodnimi rakietami dalekiego zasięgu na cele na terytorium Rosji. Obecnie istnieją ograniczenia w tym zakresie.
Kolejna eksplozja w rosyjskim Proletarsku. W powietrze wyleciał kolejny zbiornik. Pożar na terenie zakładu trwa już 4. dobę.
Ukraina będzie potrzebowała w 2025 roku o 12-15 mld dol. więcej pomocy zagranicznej, niż zakładano, ze względu na koszty wojny - poinformowała w środę ukraińska wiceministra finansów Olha Zykowa.
Rząd Ukrainy informował wcześniej, że w 2025 roku będzie potrzebował 22,7 mld dol. w ramach pomocy zagranicznej - przypomniał Reuters.
Kijów, który ocenia teraz, że potrzeby te wzrosną do około 38 mld dol., otrzymał już na te cele 24 mld dol. od zagranicznych partnerów.
Wcześniej w środę minister gospodarki Niemiec Robert Habeck zapewnił, że Ukraina otrzyma od państw G7, najpewniej pod koniec roku, 50 mld dol., a dodatkowe cztery miliardy będą dostępne w przyszłym roku.
Na początku sierpnia Ukraina otrzymała od Stanów Zjednoczonych, za pośrednictwem Banku Światowego, pierwszą transzę bezzwrotnego wsparcia budżetowego w wysokości 3,9 mld dol. Kijów ma otrzymać od USA ogółem 7,8 miliarda dolarów bezpośredniej pomocy budżetowej.
Po polityce zagranicznej Kamali Harris należy spodziewać się kontynuacji polityki Joe Bidena i pełnego poparcia dla Ukrainy - powiedziała PAP Susan Rice, była doradczyni ds. bezpieczeństwa narodowego Baracka Obamy. Stwierdziła też, że Harris jest - za wyjątkiem prezydenta Bidena - najlepiej przygotowanym pod tym względem kandydatem na prezydenta od lat.
"Jeśli chodzi o sprawy europejskiego bezpieczeństwa i Ukrainy, trudno o większy kontrast między prezydenturą Kamali Harris i prezydenturą Donalda Trumpa. Prezydent Harris będzie w pełni zaangażowana na rzecz Ukrainy, w pomoc w obronie jej terytorium i we wzmacnianiu sojuszy" - oświadczyła Rice, pytana przez PAP na konwencji Partii Demokratycznej w Chicago o potencjalną politykę zagraniczną kandydatki na prezydenta.
Rice, która obok Hillary Clinton była jedną z architektek polityki prezydenta Obamy, stwierdziła że po potencjalnej administracji Harris można spodziewać się pewnych "zmian w rozkładaniu akcentów", lecz przede wszystkim kontynuacji obecnego kursu.
"Myślę, że zobaczymy kontynuację silnego poparcia dla Ukrainy, silnego poparcia dla NATO i uznania, że musimy pielęgnować i inwestować w nasze krytyczne sojusze zamiast ich oczerniania i pozostawiania naszych sojuszników na pastwę Władimira Putina" - dodała.
Oceniła też, że ewentualna druga kadencja Trumpa będzie wiązała się z chaosem i większym ryzykiem dla pozycji USA, niż ta pierwsza. "Będzie miał znacznie mniej 'bezpieczników' i prawie żadnych doświadczonych doradców, by hamować jego chaotyczne zachowanie, więc trudno przewidzieć, jak źle to może się skończyć" - powiedziała.
Rice nie zgodziła się też z ocenami, iż Harris brakuje doświadczenia w polityce zagranicznej.
"Myślę, że ona jest właściwie bardziej doświadczona, niż którykolwiek z jej ostatnich czterech poprzedników - za wyjątkiem Joe Bidena. Jako wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, nie tylko otrzymuje ona codzienne briefingi wywiadowcze i uczestniczy w posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego, ale też jest ostatnią osobą, która z nich wychodzi, kiedy trzeba podjąć ważną decyzję" - powiedziała Rice.
Wskazała też na fakt, że podczas swojej niedokończonej kandencji senatorki z Kalifornii, Harris była członkinią komisji ds. wywiadu, zaś będąc wiceprezydentem przez trzy i pół roku odwiedziła ponad 20 krajów - w tym Polskę - i odbyła spotkania ze 150 światowymi przywódcami.
Jak twierdzą ukraińskie media, Władimir Putin dał swoim generałom nieco ponad miesiąc czasu na wyparcie ukraińskich sił zbrojnych z zajętych terytoriów obwodu kurskiego. Według tych samych doniesień rosyjscy wojskowi nie mogą uszczuplać sił zaangażowanych w ofensywę w Donbasie.
Ukraiński dron kamikadze uderzył w lotnisko wojskowe Sawaslejka w rosyjskim obwodzie Niżny Nowogród - powiedział w środę informator z wywiadu wojskowego (HUR) portalowi Ukrainska Prawda.
Według źródła w efekcie ataku zniszczono MIGa-31 (wariant K lub I), dwa IŁy-76 i uszkodzono około pięciu samolotów, prawdopodobnie MIGów-31K. Obecnie nie ma żadnych materiałów wideo ani oficjalnego potwierdzenia tych informacji.
Poprzednie uderzenie na lotnisko Sawaslejka przeprowadzono 13 sierpnia; w jego wyniku zniszczono skład paliwa i smarów oraz uszkodzono samolot MIG-31K/I.
Według danych wywiadu kosmicznego w momencie ataku 13 sierpnia na lotnisku znajdowało się 11 samolotów MIG-31K/I i IŁ-76 oraz pięć śmigłowców Mi-8 i Mi-24.
Po rosyjskim ostrzale w powietrzu w Tarnopolu, na zachodzie Ukrainy, zarejestrowano przekroczenie dopuszczalnego poziomu koncentracji chloru i chlorowodoru - poinformował w środę obwodowy ośrodek kontroli i profilaktyki chorób.
Służby prowadzą kontrolę jakości powietrza w mieście w związku z pożarem zbiornika z paliwem i smarami na terenie obiektu przemysłowego, w który we wtorek nad ranem uderzył rosyjski pocisk rakietowy. Po południu tego samego dnia pożar ugaszono.
We wtorek w siedmiu z 10 punktów kontrolnych stwierdzono przekroczenie norm. Władze zaapelowały o ograniczenie czasu spędzanego na zewnątrz, zamykanie okien i kanałów wentylacyjnych. W środę szkodliwe substancje zarejestrowano w trzech punktach.
Rosyjski dyktator Władimir Putin po klęsce swojej armii pod Kurskiem wywołanej inwazją Sił Zbrojnych w dalszym ciągu zawęża "wewnętrzny krąg" osób mających wpływ na jego decyzje i umieszcza je na kluczowych stanowiskach w charakterze "osobistych strażników" - pisze Bloomberg.
Od 1 września na mocy dekretu podpisanego przez Władimira Putina, obywatele "neoliberalnych państw" będą mogli skorzystać z uproszczonych procedur uzyskania pobytu czasowego w Rosji. Media kremlowskie już rozgrywają temat propagandowo informując, że ofertą wyjazdu jest zainteresowanych wielu Niemców.
Twierdzenie jakoby obywatele Niemiec, ale i niemieckie firmy byli zainteresowani przeprowadzką do Rosji jest pozbawione wszelkich podstaw, co nie przeszkadza mediom kremlowskim w szerzeniu odwrotnej narracji. Dekret podpisany kilka dni temu przez Władimira Putina jest przedstawiany w kontekście "migracyjnej rewolucji" i kontynuowania tradycji w duchu Piotra I Wielkiego, który sprowadził do Rosji niemieckie elity urzędnicze, wojskowe i akademickie, czy Katarzyny II, której ukazy zachęciły do osiedlania się na Powołżu tysięcy niemieckich osadników.
Narracji stylizującej Putina na "nowego Piotra I Wielkiego" towarzyszy propagandowy zabieg uwiarygodniania jego działań wypowiedziami niemieckiego polityka. I taką taktykę zastosowano w opublikowanych 20 sierpnia w rosyjskich serwisach artykułów, w których cytowano wypowiedzi byłego posła do Bundestagu z Alternatywy dla Niemiec (AfD) Waldemara Herdta utrzymującego, że po wejściu w życie dekretu Putina "wielu Niemców będzie gotowych przenieść się do Rosji".
Według Herdta zainteresowanie obywateli Niemiec Rosją będzie teraz tak duże, że "należałoby zwiększyć liczbę konsulatów Federacji Rosyjskiej w Niemczech, bo już dziś na wizytę w jednej z dwóch placówek konsularnych trzeba czekać 9 miesięcy a teraz zostaną one zasypane wnioskami o rosyjską wizę".
Herdt zasugerował, że uproszczenie procedury wjazdowej do Rosji może też zachęcić do przenosin niemieckie firmy. "Niedawno Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa przeprowadziła ankietę, z której wynika, że 1,5 miliona małych i średnich firm rozgląda się za miejscem do przeprowadzki. (…) a Rosja ma potencjał. Posiada terytoria oraz zasoby naturalne i energetyczne" – dodał były poseł tłumacząc, że jako reprezentant nadwołżańskich Niemców, którzy jako późni przesiedleńcy trafiali do Niemiec po upadku żelaznej kurtyny "ma w tym swój egoistyczny interes".
"Potrzebujemy napływu naszych ludzi do Rosji. Zarówno oni jak i prowadzone przez nich interesy mogą być pomostem do budowania (niemiecko-rosyjskich – red.) relacji" – tłumaczył. Na koniec polityk dodał, że osoby, które skorzystają z zaproszenia Władimira Putina na wszelki wypadek powinny spieniężyć swój majątek na zachodzie, ponieważ "najpewniej trafią na czarną listę a powrót do Niemiec może się okazać niemożliwy".
FakeHunter skierował zapytanie do Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej (DIHK) o dane dotyczące rzekomego exodusu niemieckich firm do Rosji. Rzecznik prasowy DIHK, Sven Ehling odpowiedział, że "DIHK nie ma żadnej wiedzy na temat takich planów niemieckich przedsiębiorstw". Z najnowszych danych DIHK dotyczących inwestycji zagranicznych niemieckich przedsiębiorstw wynika zaś, że mimo pewnych spadków to strefa euro pozostaje najważniejszym regionem docelowym dla niemieckich firm, co deklaruje aż 65 proc. z nich. Kolejne miejsca zajmują: Ameryka Północna (45 proc.) Chiny (33proc.), rejon Azji i Pacyfiku już bez Chin (33 proc.), pozostałe kraje UE, Szwajcaria, Norwegia i Wielka Brytania (25 proc.) itd.
Nie widać też specjalnego zainteresowania przeprowadzką do Rosji wśród zwykłych obywateli Niemiec. Wedle danych Federalnego Urzędu Statystycznego pierwsze miejsce na liście 10 państw, do których w 2023 r. najchętniej emigrowali obywatele Niemiec zajmowała Szwajcaria (blisko 21 tys.), następnie: Austria, USA, Hiszpania, Francja, Turcja, Wielka Brytania, Polska, Niderlandy i Włochy.
Widoczny jest natomiast trend wskazujący, że to obywatele Rosji chętnie osiedlają się w Niemczech. Według Federalnego Urzędu Statystycznego w 2022 r. do Niemiec przeprowadziło się z Rosji łącznie 31 520 osób. W kolejnym roku liczba ta ponownie nieznacznie spadła, ale nadal była znacznie wyższa niż w 2021 roku (25?572 osób).
W rozmowie z rosyjskimi serwisami Waldemar Herdt przywołał ukazy wydane 261 lat temu przez carycę Katarzynę II. Miały one zachęcić Europejczyków, a szczególnie Niemców do zasiedlania Powołża. Niemka na rosyjskim tronie gwarantowała zaproszonym m.in. przydział ziemi (30 hektarów na rodzinę) ulgi podatkowe, zwolnienie ze służby wojskowej, prawo do zachowania własnego języka, religii i kultury. Z zaproszenia carycy skorzystało wtedy 30 tys. niemieckich osadników, którzy przeszli do historii jako Niemcy Nadwołżańscy.
Drugą falę osadnictwa niemieckiego w Rosji datuje się na latach 1804-1861, kiedy ukaz wydał car Aleksander I. Do Rosji wywędrowało w tym czasie ok. 100 tys. Niemców. W 1871 nastąpił zwrot w podejściu do Niemców w Rosji, wpierw zniesiono przywileje i przystąpiono do rusyfikacji ludności niemieckiej a trzy lata później wprowadzono dla tej grupy obowiązek służby wojskowej. Tysiące Niemców wyemigrowało wtedy do Ameryki Południowej. Według spisu ludności z 1897 r. w tamtym czasie łącznie mieszkało w Rosji 750 tys. Niemców. W latach 1901-1911 ponad 105 tys. z nich wyemigrowało do Stanów Zjednoczonych. Do I wojny światowej populację Niemców w Rosji szacowano na blisko 2,5 mln. Po upadku żelaznej kurtyny Rosję opuściło ponad 1,63 mln "rosyjskich Niemców", większość z nich osiedliła się w Niemczech.
Historia ta ma znaczenie nie tylko ze względu na symboliczne przypisywanie Putinowi cech rosyjskich carów, ale również z uwagi na osobę Waldemara Herdta, który wyemigrował do Niemiec z Kazachstanu w 1993 r. W 2017 r. jako członek AfD Herdt dostał się do Bundestagu. Był jednym z członków-założycieli "Grupy na rzecz Wypędzonych, Późnych Przesiedleńców i Mniejszości Niemieckiej". W czasie swojej kadencji (2017-2021) jako poseł Bundestagu trzykrotnie wystąpił na forum niemieckiego parlamentu dając się poznać jako zwolennik narracji kremlowskiej.
16 września 2020 r. Waldemar Herdt zabrał głos w debacie towarzyszącej potępieniu przez kluby parlamentarne Zielonych, CDU/CSU, SPD i FDP reżimu Aleksandra Łukaszenki tłumiącego pokojowe protesty na Białorusi. Wszystkie kluby z wyjątkiem AfD i Linke poparły wtedy nałożenie sankcji na Łukaszenkę i jego bliskie otoczenie. Herdt skrytykował w swoim wystąpieniu zachodnie starania na rzecz wspomagania "zmian politycznych na Białorusi", wskazał też w tym kontekście na analogie do kryzysów takich jak w Syrii czy na Ukrainie, "gdzie Zachód początkowo działał według tego samego schematu, co obecnie na Białorusi". Na mowę polityka AfD zareagował wtedy Paul Ziemiak, poseł CDU/CSU, ironizując: "Panie Herdt (…) osobiście będę lobbował u pana Putina, za przyznaniem panu w tym roku nagrody specjalnej za najlepszą propagandę zagraniczną dla Kremla. Zasłużył Pan".
10 czerwca 2021 r. Herdt wystąpił w debacie nad wnioskiem klubu parlamentarnego Zielonych, którzy (wówczas jeszcze z ław opozycji) domagali się korekty polityki niemieckiej względem Rosji. W swojej inicjatywnie parlamentarnej Zieloni sprzeciwiali się m.in. dokończeniu budowy gazociągu Nord Stream 2.
Waldemar Herdt zarzucił Zielonym, że "zamiast na korektę kursu stawiają na konfrontację" a wniosek nazwał "arcydziełem niekompetencji, hipokryzji i lobbingu". Twierdził też, że Zieloni nie chcą "taniego i ekologicznego gazu z Rosji" co zakończy się "kupowaniem drogiego i brudnego gazu z USA", a niemieccy przedsiębiorcy z uwagi na brak taniego gazu przeniosą firmy za granicę. Herdt postulował ponadto utworzenie "strefy wolnego handlu od Lizbony do Władywostoku" i zniesienia wszystkich sankcji gospodarczych nałożonych na Federację Rosyjską. Poseł podkreślał ponadto wagę Rosji dla utrzymania architektury bezpieczeństwa Europy.
We wrześniu 2021 r. polityk nie dostał się już do Bundestagu, ale nadal pozostawał aktywny w ramach AfD i środowisk niemiecko-rosyjskich, również jako głos mniejszości etnicznej rosyjskich Niemców zrzeszonych w kilku organizacjach.
Herdt jest częstym gościem propagandowych mediów rosyjskich i białoruskich. We wrześniu 2022 r. w Pierwszym Kanale Białoruskiej Telewizji komentując kryzys energetyczny wywołany rosyjską napaścią na Ukrainę stwierdził, że "społeczeństwo niemieckie będzie niedługo musiało wybrać między jedzeniem a ogrzewaniem mieszkań". Jako gość czołowych propagandystów Kremla, Wołodymyra Sołowjowa i Olgi Skabiejewej podżegał do nienawiści wobec środowisk LGBT i świata zachodnich wartości a szefa niemieckiego resortu obrony, Borisa Pistoriusa (SPD) nazwał "marionetką USA".
W połowie marca 2023 r. polityk uczestniczył w inauguracyjnym kongresie "Międzynarodowego Ruchu Rusofilskiego". Spotkanie odbyło się w moskiewskim Muzeum Puszkina w obecności szefa rosyjskiej dyplomacji, Siergieja Ławrowa, który odczytał list powitalny Władimira Putina skierowany do 90 delegatów przybyłych z 42 państw świata. Wśród uczestników znalazł się m.in. aktor Steven Seagal, wnuczek generała de Gaulle’a, Pierre de Gaulle, Alexander Dugin i patriarcha moskiewski Cyryl.
Drugi kongres ruchu odbył się 27 lutego 2024 r. w Moskwie. W liście do delegatów prezydent Federacji Rosyjskiej napisał: "Ruch rusofilski znacząco przyczynia się do przeciwdziałania próbom izolowania Rosji na arenie międzynarodowej przez kolektywny Zachód i pomaga rozpowszechniać obiektywne i wiarygodne informacje o naszym kraju za granicą, a także rozwiewać antyrosyjskie spekulacje i mity tworzone przez propagandę".
Lotnisko w obwodzie murmańskim w Rosji wznowiło pracę. W przestrzeni powietrznej nie ma już ukraińskich dronów. Wiadomo, że bezzałogowce kierowały się w stronę lotniska Ołenia, skąd startują bombowce strategiczne, które atakują Ukrainę.
Nagranie z obwodu murmańskiego w Rosji. Na filmie widać ukraińskiego drona.
W obwodzie kurskim po raz dziesiąty w ciągu dnia ogłoszono alarm z powodu zagrożenia atakiem rakietowym.
Obwód murmański w Rosji jest atakowany już 4. dzień z rzędu.
Gubernator obwodu murmańskiego w Rosji ogłosił zagrożenie związane z możliwym atakiem dronów. Lokalne lotnisko wstrzymało starty i lądowania samolotów.
Siły Zbrojne Ukrainy używają amerykańskich systemów rakietowych HIMARS do niszczenia mostów pontonowych i sprzętu inżynieryjnego w obwodzie kurskim na południowym zachodzie Rosji - poinformowało w środę ukraińskie wojsko. Dzięki temu siły rosyjskie mają poważne problemy z logistyką.
Według strony rosyjskiej siły ukraińskie uszkodziły lub zniszczyły co najmniej trzy mosty na rzece Sejm, odkąd Ukraina rozpoczęła duży atak na terytorium Rosji 6 sierpnia, posuwając się na 28-35 kilometrów od granicy państwowej.
"Gdzie 'znikają' rosyjskie mosty pontonowe w obwodzie kurskim? Operatorzy ... dokładnie je niszczą" - poinformowały na Telegramie ukraińskie Siły Operacji Specjalnych.
"Film pokazuje skuteczne niszczenie sprzętu inżynieryjnego wroga w obwodzie kurskim przez operatorów Sił Operacji Specjalnych, a także wykrywanie celów i korygowanie ognia Himarsów na mostach i przeprawach pontonowych" - czytamy w komunikacie.
W oświadczeniu stwierdzono, że użyto wyprodukowanych w USA systemów artylerii rakietowej HIMARS. To pierwsze oficjalne potwierdzenie przez Kijów, że zachodnia broń jest wykorzystywana podczas bezprecedensowej ofensywy.
Administracja USA nie skomentowała użycia amerykańskiej broni w obwodzie kurskim, ale powierdziła, że polityka Stanów Zjednoczonych nie uległa zmianie i że Ukraina odpiera inwazję Rosji.Choć sojusznicy zabronili Ukrainie prowadzenia ataków z użyciem zachodniej broni wewnątrz Rosji, to pozwolili Kijowowi na jej wykorzystywanie do uderzeń na obszarach przygranicznych od czasu nowej ofensywy Rosji na obwód charkowski wiosną tego roku. Kreml określił użycie broni wyprodukowanej przez USA na swoim terytorium jako eskalację.
Wideo opublikowane przez ukraińskie siły specjalne pokazuje ataki na kilka przepraw pontonowych. Co najmniej jeden z ataków wydawał się być przeprowadzony przy użyciu amunicji kasetowej. Nagranie pokazuje również ataki dronów na ciężarówki wojskowe i obiekty opisane jako magazyn amunicji i kompleks walki elektronicznej.
Reuters był w stanie zweryfikować doniesienia o co najmniej jednej przeprawie pontonowej, która wydaje się być zniszczona. Została ona prawdopodobnie ustawiona między 14 a 17 sierpnia między rosyjskimi miejscowościami Zwannoje i Głuszkowo, gdy dwa mosty zostały wcześniej zniszczone lub uszkodzone. Jak pokazały zdjęcia satelitarne, przeprawa położona około 14 km od granicy znikła do 19 sierpnia. Dym był również widoczny na zdjęciach z tego obszaru z tego dnia.
MSZ Ukrainy twierdzi, że postępy wojsk ukraińskich w obwodzie kurskim są większe niż zdobycze Rosji od początku roku.
Rosjanie kompletnie nie radzą sobie z pożarem, który od czterech dni trawi jeden z największych składów ropy w Proletarsku składający się z 74 zbiorników.
Wartość składowanego tam paliwa szacowana jest na 200 mln dolarów (ok. 18 mld rubli). Według najnowszych danych ogień zajął 22 zbiorniki o pojemności 5 tys. ton każdy. Z żywiołem przez całą dobę walczy ok. 500 strażaków na kilkudziesięciu pojazdach specjalnych, wozach strażackich i samolotach Ił-76.
W środę rano księża Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej odprawili nabożeństwo modlitewne w pobliżu płonącego składu w intencji jego "szybkiego ugaszenia".
Mieszkańcy okolicznych wsi opisują sytuację na miejscu jako "katastrofalną" i narzekają, że nie jest ona relacjonowana w telewizji państwowej. - Uciekamy stąd, uciekamy! - krzyczą z kolei strażacy na opublikowanym w sieci nagraniu. Wcześniej tuż obok nich doszło do potężnej eksplozji zbiornika.
Co najmniej 13 z 30 więźniów politycznych ułaskawionych na Białorusi wyszło minionej doby na wolność - poinformowała w środę białoruska organizacja praw człowieka Wiasna.
Wśród uwolnionych jest m.in. była dziennikarka Ksenia Łuckina, skazana na osiem lat więzienia za "próbę zamachu stanu". U kobiety zdiagnozowano nowotwór mózgu. Łuckina była jedną z organizatorów masowych protestów po wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku, w których zwycięstwo ogłosił Alaksandr Łukaszenka.
Z więzienia wyszedł też 74-letni Wasil Berasnieu, aktywista i związkowiec skazany na dziewięć lat pozbawienia wolności m.in. za "działalność ekstremistyczną".
16 sierpnia Łukaszenka podpisał dekret ułaskawiający 30 osób skazanych za udział w protestach - poinformował w piątek kanał w Telegramie Puł Pierwogo, prowadzony przez jego służby prasowe.
Puł Pierwogo napisał, że osoby te były skazane za "przestępstwa o charakterze protestacyjnym". Wśród ułaskawionych jest 14 kobiet i 16 mężczyzn, niektórzy z nich są poważnie chorzy, są też wśród nich osoby starsze. Nie podano nazwisk ułaskawionych.
"Wszyscy oni przyznali się do winy, szczerze wyrazili skruchę z powodu swoich czynów i zobowiązali się do prowadzenia praworządnego stylu życia. Kontrolę tych zobowiązań z polecenia szefa państwa będzie sprawować MSW. Podpisany akt ułaskawiający to faktycznie szansa dla tych osób na zrehabilitowanie się przed państwem i społeczeństwem" - przekazano.
Portal Zerkalo.io przypomniał, że według organizacji praw człowieka Wiasna 3 lipca na Białorusi na wolność wyszło 18 więźniów politycznych objętych amnestią albo ułaskawionych.
Według Wiasny obecnie na Białorusi jest 1,4 tys. więźniów politycznych, a liczba spraw umotywowanych politycznie rośnie. W lipcu skazano w takich procesach co najmniej 170 osób - napisał Reuters.
Franak Wiaczorka, doradca liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej, wyraził w rozmowie z agencją zadowolenie z powodu uwolnienia grupy więźniów, jednak według niego ten krok władz nie oznacza żadnej realnej zmiany.
"To mały sukces dyplomacji połączonej z presją międzynarodową. Cieszymy się, że uwolniono chore osoby. Najpewniej to ocali im życie. Ale nie można powiedzieć, że doszło do zmiany polityki" - oświadczył.
Finlandia prowadzi negocjacje z kilkoma krajami NATO w sprawie rozmieszczenia wojsk na swoim terytorium - powiedział minister obrony tego kraju Antti Häkkänen. Nie sprecyzował, z jakimi krajami toczą się rozmowy.
Oddziały NATO mogą pojawiać się w Finlandii "na dłuższy okres", ale nie na stałe. Według ministra mówimy o sytuacjach, w których "nie ma realnego zagrożenia militarnego, ale sytuacja jest napięta".