Jedna minuta kapitalistyczna to czterdzieści trzy komunominuty
Jak odciąć się od Internetu? "Dotąd spędzaliśmy w Sieci po pół dnia. Trochę pracy, relaks, e-maile do i od znajomych, wreszcie Facebook i godzinne rozmowy na Skypie i czacie...
Wchodząc do naszego małego PRL-u, odcięliśmy i komórkę, i Internet. I co? I nagle świat jest cichy, spokojny i mały. Pierwszy raz od nie wiadomo kiedy udaje nam się przeżyć bez wiedzy, że ktoś zarąbał kogoś siekierą, ktoś inny wyrwał torbę staruszce... Ale taki detoks ma też sporo minusów.
Policzyliśmy, że jedna minuta kapitalistyczna, to czterdzieści trzy komunominuty. Bo wysłanie komuś pieniędzy w kapitalizmie, w banku internetowym, zajmowało nam trzy minuty. Teraz trzeba jechać na pocztę, wypełnić przelew, wystać swoje w kolejce, wrócić. Łącznie to ponad dwie godziny.
Najprostszy research do tekstów musimy robić w bibliotece. Po każdy numer telefonu dzwonić na informację. Z kimkolwiek chcemy się skontaktować, musimy dzwonić. Albo - to jeszcze ciekawsze! - wysyłać kartki pocztowe. Po raz pierwszy od kilkunastu lat mam w domu komplet znaczków, kopert i widokówek.
Ale i w tych mękach zaczynamy dostrzegać pozytywy. Wiele osób, które dotąd znaliśmy tylko z e-maili, wreszcie poznajemy osobiście. Świat zaczyna się wypełniać twarzami, głosami, spotkaniami. Ludzie, nie mogąc nas znaleźć w Sieci, zaczynają dzwonić i nas odwiedzać. Po kilkunastu dniach nie mamy czasu nawet myśleć o Internecie" - przekonują autorzy.