Poszukiwany narciarz. "Był nieprzytomny po zderzeniu"
Zaskakujący przebieg wydarzeń po wypadku narciarza w Szczyrku. Mężczyzna jechał ulicą i uderzył w terenową toyotę. Ponieważ narciarz się nie ruszał, kierowca auta ruszył po pomoc do pobliskich domów. Kiedy wrócił, ofiary potrącenia nie odnalazł.
Wszystko działo się wczesnym popołudniem w poniedziałek na ul. Zwalisko w Szczyrku.
- 51-letni kierujący toyotą zatrzymał swój samochód, kiedy tylko dostrzegł zjeżdżającego jezdnią z dużą prędkością narciarza. Mężczyzna nie zdołał jednak wyhamować i wjechał wprost pod koła samochodu. Poszkodowany z impetem wpadł pod podwozie - relacjonuje Elwira Jurasz z policji w Bielsku-Białej.
Kierowca wyjaśnił, że narciarz stracił przytomność. 51-latek natychmiast pobiegł do pobliskich domostw po pomoc.
- Kiedy wrócił, poszkodowanego nie było już na miejscu. Kierowca sprawdził jeszcze dokładnie rejon w obrębie około 50 m od miejsca zdarzenia, jednak nie napotkał poszkodowanego - mówi policjantka.
Policja szuka świadków tego niecodziennego zdarzenia, a przede wszystkim samego narciarza.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl