Poseł przypomniał o "zrabowanych dzieciach". Nadal nie uznano ich za ofiary II wojny światowej
Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło, że dopiero teraz stara się o przyznanie zgermanizowanym polskim dzieciom statusu ofiar II wojny światowej. W Niemczech pozostało 170 tys. dzieci, które podczas wojny zostały odebrane polskim rodzicom i nadano im niemiecką tożsamość. Niektórzy z żyjących wciąż oczekują naprawienia krzywd.
03.02.2020 | aktual.: 04.02.2020 10:22
Najmłodsze z ofiar akcji nazywanej "rabunkiem dzieci" mają dziś około 80 lat - podaje MSZ. Po prawie 75 latach od zakończenia II wojny światowej zostało już niewiele czasu, aby zadośćuczynić krzywdom. Do tej pory pokrzywdzeni nie doczekali się przyznania odszkodowań.
- To zawstydzające i smutne, że przez tyle lat sprawa nie stała się wiodącym tematem relacji polsko-niemieckich. Liczba 200 tys. dzieci wywiezionych z polskich domów zrobiła na mnie porażające wrażenie. Około 170 tys. osób pozostało za granicą - mówi WP poseł Bogusław Sonik. - Oni umierają i niewiele da się już osiągnąć. Wypadałoby choćby uznać te osoby za ofiary wojny i zabiegać o wypłatę odszkodowań - dodaje polityk.
Bogusław Sonik podkreśla, że historia wstrząsnęła nim, gdy przeczytał książkę pt. "Teraz jesteście Niemcami". Postanowił zwrócić się do MSZ z interpelacją, czy Polska robi cokolwiek, aby ustalić dalsze losy swoich "zrabowanych dzieci". W książce będącej efektem dziennikarskiego śledztwa, znalazły się relacje ofiar germanizacji. Nadal poszukują one swoich korzeni i oczekują naprawienia krzywd.
Polityk zwrócił się do ministra spraw zagranicznych z pytaniem, czy "zrabowane dzieci" zostaną uznane za ofiary II wojny światowej. To otworzyłoby im możliwość o starania się o wypłatę odszkodowań. MSZ odpowiada jednym zdaniem, że sprawa trafiła do Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Nie wiadomo jednak, kiedy zapadną rozstrzygnięcia w tej sprawie.
Zrabowane dzieci. "Zapomniano o nas"
- Zapomniano o nas. Po prostu zignorowano - komentował dla Deutsche Welle Hermann Lüdeking, uprowadzony z Polski jako kilkuletni chłopiec. - Przez całe życie szukam rodziców. Pytam sam siebie: kim jestem, skąd pochodzę? Wiem, że nigdy nie znajdę odpowiedzi. Niemcy nie chcą o tym wiedzieć, bo to by kosztowało. Będą tak długo zwlekać, aż w końcu wszyscy wymrzemy - dodał.
W 2017 r. mężczyzna postanowił pozwać Republikę Federalną Niemiec, oczekując uznania siebie za ofiarę nazizmu i wypłaty jednorazowego odszkodowania 2,5 tys. euro. Jednak rok temu jego pozew został odrzucony przez Wyższy Sąd Administracyjny w Munster. Zapowiedział wówczas, że zwróci się Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
MSZ przyznaje, że poseł zwrócił uwagę na "ważny temat" zapomnianej zbrodni. Z odpowiedzi wynika, że niewiele da się zrobić w sprawie odszukania zgermanizowanych Polaków. Po zakończeniu pierwszej akcji poszukiwawczej, prowadzonej tuż po wojnie, sprawą zajmują się tylko historycy i dziennikarze.
"Przede wszystkim wymagano od strony polskiej udowodnienia, że dane dziecko zostało skradzione z terytorium Polski. (...) Dzieci powyżej 16 roku życia składały oświadczenia o chęci powrotu do Polski, co w przypadku dzieci uprowadzonych w młodym wieku i tam już nieraz stosunkowo dobrze zaaklimatyzowanych, które uznały swoich nowych "rodziców" za swoich, bywało problematyczne" - czytamy w odpowiedzi MSZ. Oszacowano, że około 170 tys. dzieci pozostało w Niemczech.
Zobacz także
Przemilczany dramat
Historia zrabowanych dzieci powróciła w 2017 roku, za sprawą polsko-niemieckich poszukiwań dzieci. Prowadzili je dziennikarze serwisu Deutche Welle oraz portalu Interia. We współpracy z instytucjami, archiwami i fundacjami udało się dotrzeć do ofiar germanizacji, a nawet odkryć ich prawdziwą tożsamość.
Celem zbrodni było zasilanie "aryjskiej rasy" i realizacja poleceń szefa SS Heinricha Himmlera, który postanowił "ściągać germańską krew ze wszystkich zakątków świata, rabować ją i kraść, gdzie to tylko będzie możliwe". Uprowadzone z Polski kilkuletni chłopcy oraz dziewczynki trafiali do ośrodków, w których uczono ich języka niemieckiego. W ich dokumentach zacierano ślady o miejscu i dacie urodzenia, by uniemożliwić krewnym prowadzenie poszukiwań.
Jedną z osób, które zaangażowały się w odkrywanie ciemnych kart tej historii był Christoph Schwarz, nauczyciel z Fryburga. Zbierał dokumentację i spisywał losy przemilczanych ofiar nazistowskiej polityki rasowej. Założył stowarzyszenie "Zrabowane dzieci - zapomniane ofiary", którego celem jest pielęgnowanie pamięci o ofiarach germanizacji oraz pozyskiwanie środków na działania zmierzające do uzyskania odszkodowań dla poszkodowanych.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl