Poseł PO Krzysztof Brejza jakiego nie znacie. "Treść interpelacji dyktuję na Messengerze"
- Nie lubię określeń "poseł od afer", "poseł śledczy". Jestem posłem uniwersalnym - mówi Krzysztof Brejza. Poseł Platformy Obywatelskiej, którego coraz bardziej nie lubi Prawo i Sprawiedliwość, opowiada między innymi, kiedy "okazało się, że potrafi 'zaorać PiS'".
24.06.2018 | aktual.: 28.03.2022 09:33
- Żona ponosi bardzo dużą część kosztów mojej kariery, bo często nie ma mnie w domu - przyznał Krzysztof Brejza w rozmowie z "Wysokimi Obcasami". Tłumaczył, że politykiem jest się 24 godziny na dobę, a nie przez osiem. - Chcesz wychodzić z pracy o 16, by rozsiąść się w kapciach na kanapie i popijać herbatę, to zmień zawód - podkreślił.
Opowiedział, że zanim sam zaczął działać w polityce, przyglądał się pracy ojca. Chciał być posłem terenowym, jak on. - Jako licealista towarzyszyłem mu na dyżurach poselskich. Obserwowałem, jak rozmawia z wyborcami. Jego biuro było pełne życia, ludzie jeden po drugim zgłaszali problemy, a on interweniował - powiedział Brejza.
Poseł PO pamięta też moment, kiedy pierwszy raz zabrał głos na mównicy. Trwały obrady Sejmu nad zgłoszoną przez PiS nowelizacją ustawy, która znosiła obowiązującą od 25 lat zasadę rotacyjnego przewodnictwa w komisji ds. służb specjalnych. To nie było tylko pierwsze wystąpienie Brejzy w Sejmie, ale też pokazanie, jak sam twierdzi, że potrafi "zaorać" PiS.
- Wystąpienie, w którym odwołałem się do opinii Pawłowicz, pisałem do ostatniej chwili. Całkowity spontan. Mówiłem ostro. Po raz pierwszy przebiłem się do głównych serwisów informacyjnych i portali. (...) Coś się wtedy we mnie zmieniło. Byłem gotowy na zaostrzenie języka. Zrozumiałem, że jesteśmy w momencie rewolucji ustrojowej, a dotychczasowa taktyka nie będzie wystarczająca do walki z tą władzą - mówił polityk Platformy.
Co codziennie robi Brejza?
Poseł PO korzysta z mediów społecznościowych - tam szuka tematów, za ich pośrednictwem otrzymuje informacje, ale przede wszystkim sam publikuje materiały, nierzadko kompromitujące rządzących. Jednocześnie zaznaczył, że nie lubi określeń "poseł od afer" czy"poseł śledczy".
- Dociekliwość – tym się kieruję w pracy. Ustawa o wykonywaniu mandatu posła daje mi bardzo mocne instrumenty w postaci interpelacji i interwencji. Dziś mam w toku kilkaset spraw, które przez nie badam. Ważne, by wiedzieć, o co i kogo zapytać oraz umieć we właściwy sposób to pytanie postawić. Nie chodzi o pieniactwo, ale o to, by władza miała zdrowe poczucie, że jest kontrolowana - tłumaczył Brejza.
Codziennie robi też przegląd prasy. Przyznał, że inspiracją do złożenia interpelacji w sprawie nagród dla ministrów w rządzie Beaty szydło był opublikowany w grudniu 2017 r. artykuł w „Super Expressie” autorstwa Sylwestra Ruszkiewicza, dziś dziennikarza Wirtualnej Polski.
Okazuje się, że interpelacja zabiera Brejzie godzinę. - Treść dyktuję dyrektorce mojego biura poselskiego w wiadomości głosowej na Messengerze. To trzy-cztery minuty. Jestem precyzyjny co do przecinka, nie chcę tracić czasu na poprawianie, a zależy mi, aby nie wkradł się błąd. Spisany dokument dostaję po kwadransie. Czytam, drukuję, podpisuję i wysyłam faksem - opowiedział poseł PO.
Zdradził też, że jest ostrożny. Jak stwierdził, zwraca uwagę na prowokacje i na ludzi, którzy do niego podchodzą. - Ograniczam miejsca, w których umawiam się na spotkania. Nie chodzę po pubach. Dzwonię przez aplikacje. Robię to, bo wiem, jaka to jest władza - podsumował.
Źródło: "Wysokie Obcasy"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl