Poseł Dariusz Matecki kłamał. Robert Bąkiewicz nie jest jego asystentem
Poseł Dariusz Matecki przedstawiał Roberta Bąkiewicza jako swojego asystenta - wchodząc do siedziby TVP. Miało to wyjaśniać jego obecność podczas interwencji posłów PiS w siedzibie TVP. Okazuje się jednak, że znany narodowiec nie jest asystentem posła i nie miał prawa brać udziału w interwencji.
27.12.2023 11:16
"Udaremniliśmy próbę przejęcia TVP przez propagandystów TVN. >>Dziennikarz<< Paweł Płuska uciekł z podkulonym ogonem. Walczymy!" - pisał 20 grudnia na Twitterze Robert Bąkiewicz, były szef Stowarzyszenia Marsz Niepodległości i kandydat PiS w ostatnich wyborach parlamentarnych (mandaty nie uzyskał).
Na załączonym do wpisu filmiku widać, jak Bąkiewicz, razem z posłem klubu PiS Dariuszem Mateckim i innymi osobami, wchodzą do pomieszczenia w TVP oznaczonego jako "studio 7". W drzwiach mijają dwóch wychodzących mężczyzn. Bąkiewicz pyta jednego ze swoich towarzyszy: "Sfilmowałeś ich?".
W studiu zastają dziennikarzy Pawła Płuskę, Marka Czyża i Grzegorza Sajóra. Jak wiadomo już wówczas z przecieków, Płuska miał niebawem zostać szefem nowego programu informacyjnego TVP, Czyż - prowadzącym ten program, a Sajór - szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak wyglądała rozmowa obecnych na miejscu osób:
"O, super! Gramy, gramy" - rzuca na widok dziennikarzy ktoś z wchodzących. I rzeczywiście kilka osób nagrywa to, co dzieje się w studiu.
"Dariusz Matecki, poseł na Sejm" - przedstawia się poseł. I cały czas nagrywa.
"Bardzo mi miło" - odpowiada Marek Czyż.
"A mi mniej" - rzuca Matecki.
"To po co pan tu jest, jak panu niemiło?" - dziwi się Czyż.
"Dlatego, że jestem tu z kontrolą poselską."
"A kim pan jest? Pan nie jest posłem"- pyta Bąkiewicza Paweł Płuska.
"Moim asystentem" - tłumaczy go Matecki. I dodaje, że Bąkiewicz jest "bardzo dobrym" asystentem. Poseł wypytuje jeszcze dziennikarzy, co robią w TVP i czy można obejrzeć, co przygotowali. Ostatecznie dziennikarze wychodzą ze studia.
Sejm wyjaśnia
Po publikacji wpisu i filmiku Bąkiewicza na Twitterze, zapytaliśmy w Sejmie, czy rzeczywiście został on zgłoszony przez Mateckiego jako asystent posła i czy status asystenta upoważnia go do udziału w kontroli poselskiej.
Centrum Informacyjne Sejmu wyjaśniło w odpowiedzi, że zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora, działalność posłów może być wspierana przez społecznych współpracowników (nazywanych powszechnie asystentami). Mogą więc oni uczestniczyć również w interwencjach poselskich.
Tyle że przed podjęciem działalności każdy asystent musi zostać zgłoszony marszałkowi Sejmu.
"Artykuł 23 ust. 4a przewiduje obowiązek spoczywający na posłach podania Marszałkowi Sejmu danych społecznych współpracowników, które są następnie podawane do wiadomości publicznej" - wyjaśnia CIS.
Zgłaszając asystenta, poseł podaje jego imię, nazwisko i datę urodzenia. Musi podać również informacje o miejscu pracy, źródłach dochodów i działalności gospodarczej prowadzonej w trzyletnim okresie poprzedzającym zgłoszenie. Wszystkie te dane udostępniane są na stronie internetowej Sejmu.
Informacji o Bąkiewiczu na stronie Sejmu jednak nie ma. 27 grudnia w wykazie współpracowników posła Mateckiego nie było żadnego nazwiska.
"Według stanu na moment udzielania odpowiedzi (22 grudnia - red.) poseł Dariusz Matecki nie poinformował Marszałka Sejmu o okoliczności, że p. Robert Bąkiewicz jest jego społecznym współpracownikiem (nazywanym także asystentem społecznym posła)" - informuje Centrum Informacyjne Sejmu.
Zgodnie z prawem, Bąkiewicz nie był więc asystentem poselskim i nie miał prawa uczestniczyć w interwencji poselskiej, gdy był w siedzibie TVP.
Do 27 grudnia informacje na stronie sejmowej nt. współpracowników posła Mateckiego nie zmieniły się.
Matecki stanie przed komisją etyki?
Bąkiewiczowi za bezprawny udział w interwencji w TVP raczej nic nie grozi. - Odpowiedzialność groziłaby mu np., gdyby podczas interwencji uzyskał dostęp do dokumentów i wiedzę, do której posiadania nie był uprawniony - mówi Krzysztof Izdebski, prawnik i aktywista zaangażowany w działania antykorupcyjne i zwiększające przejrzystość życia publicznego.
Według Izdebskiego, konsekwencje może ponieść za to poseł Dariusz Matecki. - Poseł Matecki występuje z jakimś człowiekiem, mówi, że to jego asystent, ale nie dopełnił tych formalności związanych z jego zgłoszeniem, do czego był prawnie zobowiązany. To jest ewidentnie sprawa dla sejmowej komisji etyki.
Wątpliwa jest także sama forma interwencji Mateckiego.
Przepisy nie regulują, jak dokładnie powinna przebiegać interwencja poselska. Określają jednak, że kierownik instytucji, w której prowadzona jest interwencja, ma obowiązek niezwłocznie przyjąć posła oraz "udzielić informacji i wyjaśnień dotyczących sprawy". I że kontrolowana instytucja ma obowiązek powiadomić posła "o stanie rozpatrywania sprawy" i "ostatecznie ją załatwić" w uzgodnionym z posłem terminie.
- Interwencja poselska nie polega więc na tym, że poseł biega po korytarzach w kontrolowanej instytucji, nagabując i filmując napotkanych tam ludzi, a osoby uczestniczące razem z nim w interwencji udostępniają nagrania w internecie - mówi Izdebski.
To, czy nie doszło do nadużycia formuły interwencji poselskiej, również powinna jego zdaniem zbadać sejmowa komisja etyki.
Bianka Mikołajewska, dziennikarka Wirtualnej Polski