Pomagał zamordować rodzinę? Nagły zwrot w śledztwie po makabrze w Ursusie

Nowe fakty w sprawie makabry, która rozegrała się w czasie Świąt Wielkanocnych w Warszawie. W domu w Ursusie doszło do tzw. rozszerzonego samobójstwa. Zdzisław M. miał zabić rodziców oraz żonę a potem samemu targnąć się na życie. Ustaliliśmy, że sprawa nabrała zupełnie nowego biegu. W sprawę zamieszany jest 50-letni Ukrainiec.

Nowe fakty ws. tragedii w Ursusie
Nowe fakty ws. tragedii w Ursusie
Źródło zdjęć: © PAP
Mateusz Dolak

Makabrycznego odkrycia dokonał jeden z synów, który przyjechał na świąteczne śniadanie. W zalanym krwią domu leżały trzy ciała - żony oraz teściów Zdzisława M., kierowcy miejskiego autobusu.

On sam, zaraz po tym, jak pozbawił życia najbliższych, poszedł na strych domu i powiesił się. Oprócz mnóstwa krwi, śledczy znaleźli pożegnalny list od mężczyzny.

W rozmiar tragedii nie mogli też uwierzyć sąsiedzi ofiar. Dobrze znali tę rodzinę. - Anna i Zdzisław byli małżeństwem po pięćdziesiątce. Ona pracowała w domu opieki, a on był kierowcą miejskiego autobusu. Mieszkali na piętrze. Na parterze żyli z kolei rodzice kobiety - emeryci w wieku około 80 lat - opowiadały nam osoby mieszkające w okolicy.

Prokuratura początkowo zakładała, że Zdzisław M. zamordował swoją rodzinę, a następnie popełnił samobójstwo. Ale kiedy przez aż dwa dni pracowali na miejscu zbrodni, rzuciła się w oczy śledczym jedna rzecz. Gdy zabezpieczali dokładnie ślady i zbierali materiały, doszli do wniosku, że być może w domu nie działała jedna osoba. Ktoś musiał Zdzisławowi pomagać dokonać rzezi na rodzinie.

Jak udało nam się ustalić nieoficjalnie, ofiary miały rany cięte, zadane najprawdopodobniej nożem. Tu nie ma pewności, bo narzędzia zbrodni nie udało się znaleźć. I to również sprawiło, że śledczy zaczęli szukać nowego podejrzanego.

- Czynności procesowe realizowane przez Komendę Rejonową Policji Warszawa III pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa - Ochota w Warszawie poskutkowały zatrzymaniem obywatela Ukrainy, u którego zabezpieczone ślady mające związek z miejscem zbrodni - przyznał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymon Banna.

Dzwonili do siebie przed zbrodnią

Dotarliśmy do szczegółów pracy operacyjnej w tej sprawie. Śledczy na trop Ihora L. wpadli, gdy sprawdzali połączenia z telefonu samobójcy. Jak ustaliła Wirtualna Polska, mężczyźni kontaktowali się przed zdarzeniem.

Dowód na ubraniu

Ponadto na ubraniu Ihora L. znaleźli krew jednej z ofiar. Podejrzany został zatrzymany i przesłuchany, ale nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił złożenia wyjaśnień.

Dlatego do tej pory śledczy nie mają pojęcia, w jakich okolicznościach mężczyźni się poznali i czy wspólnie zaplanowali zbrodnię. Czy Zdzisław M. poprosił Ukraińca o pomoc, czy może obiecał mu pieniądze? Nie wiadomo też, czy Ihor L. pomagał mordować rodzinę czy tylko pojawił się, by zacierać ślady. Na razie Ukrainiec nic nie zdradził.

- Ihor L. usłyszał zarzuty dokonania wspólnie i w porozumieniu ze Zdzisławem M. potrójnego zabójstwa - przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymon Banna.

- Sąd uwzględnił wniosek prokuratury o areszt, uznając, że materiał dowodowy zgromadzony przez prokuraturę wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzuconych mu czynów - podsumował prokurator.

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lokalnemorderstwonie żyje
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (72)