Sekretarka Bieruta "panią domu" w Belwederze
To nie Górzyńska była "panią domu" w Belwederze. Towarzyszką życia, a de facto kolejną żoną Bolesława Bieruta stała się młodsza od niego o 11 lat była nauczycielka szkoły podstawowej, w czasie niemieckiej okupacji łączniczka Pawła Findera, Wanda Górska (na zdjęciu stoi za Bierutem). Gomułka uważał zresztą, że była ona także bliską przyjaciółką Findera: "Zamieszkiwał u niej na Żoliborzu niemal od pierwszych dni po przybyciu do Warszawy. W 1943 r. zamieszkali wspólnie w Wesołej. Zdarzało się, że Finder zapraszał mnie do siebie na spotkania, które odbywały się w obecności Górskiej, co naruszało zasady konspiracji". Po aresztowaniu w listopadzie 1943 r. Findera i Fornalskiej kontakty Górskiej i Bieruta nabrały intensywności. "Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem w 1943 r. - wspominała w 1976 r. Wanda Górska - przyszła do mego mieszkania (...) Krystyna Bierut, córka Bolesława Bieruta, i przekazała mi polecenie (...), abym przybyła do mieszkania jego rodziny na Żoliborzu w drugi dzień świąt około godz. 16, gdyż
chciałby ze mną porozmawiać". Zastosowała się do rozkazu i "podekscytowana i przejęta" stawiła się w umówionym miejscu. Nie wiadomo, czy romans nawiązali od razu, czy też była to sprawa następnych tygodni. Faktem jest, że Górska została łączniczką Bieruta, a po zakończeniu wojny jego sekretarką (w latach 1952-1953 pełniła funkcję szefa gabinetu premiera).
W Belwederze jej obowiązki nie należały do specjalnie skomplikowanych i - według Stanisława Łukasiewicza - "ograniczały się do umiejętności zręcznego posługiwania się kilkoma telefonami, które ustawione były częściowo na biurku, częściowo zaś na podręcznym stoliku. (...) W kompetencji Górskiej leżało również kwalifikowanie próśb i petycji o osobistą audiencję u prezydenta. Jeżeli były to ważne osobistości spoza kół rządowych, wówczas prośby te przedstawiała prezydentowi z odpowiednimi komentarzami o danej osobie. Jeśli petent był zwykłym, mało znanym obywatelem chcącym złożyć swą petycję w Belwederze - wówczas takie sprawy Górska kierowała do (Jana) Wasilewskiego, który rozpatrywał je dość opieszale, a czasem o nich zapominał". Łukasiewicz poznał Górską jeszcze przed wojną i w Belwederze zauważył w jej zachowaniu oraz wyglądzie duże zmiany. Zdecydowanie "odmłodniała i wypiękniała", traktowała ludzi nieco protekcjonalnie. Chętnie zresztą powierzała mu pieczę nad telefonami, albowiem "ją jakieś żywioły
ciągnęły do miasta". Była w "nadzwyczajnej formie" i czuła się ważną personą.
Górska miała na ten temat odmienne zdanie i uważała, że bardzo ciężko pracuje. "Pracowałam od dziewiątej rano do dziesiątej wieczorem z przerwą na obiad. Nie miałam czasu na własne sprawy, cały dzień tkwiłam w pracy. Często też pracowałam i w nocy, bo posiedzenia zaczynały się wieczorem np. o dziewiątej i przeciągały się do późnych godzin nocnych". Nie ulega wątpliwości, że Górska jako osobista sekretarka i zarazem kochanka Bieruta mogłaby wiele powiedzieć na temat jego ówczesnych działań, ale zarazem jest bardzo wątpliwe, żeby miała na to ochotę.