Był niemieckim kolaborantem?
Istnieją podejrzenia, że Bieruta łączyły jakieś niejasne związki z Niemcami. Opiniom takim mogło sprzyjać przyjęcie Bieruta przez niemieckie władze okupacyjne w Mińsku w listopadzie 1941 r. do pracy w Zarządzie Miejskim, gdzie powierzono mu dość ważne stanowisko zastępcy kierownika Wydziału Gospodarczego i Rozdziału Produktów Żywnościowych. Funkcję tę pełnił zresztą przez prawie dwa lata, do połowy 1943 r., kiedy to losy wojny na wschodzie zdecydowanie się odwróciły i inicjatywę strategiczną przejęła Armia Czerwona. Zastanawiające wydaje się także i to, że przez te dwa lata Bierut pisywał listy do rodziny w Warszawie oraz do mieszkającego na Lubelszczyźnie brata Fornalskiej. Nie ukrywał więc swojego pobytu w Mińsku. Andrzej Garlicki, pisząc o pracy przyszłego przywódcy PZPR w tym mieście, słusznie zauważył, że "była to - z punktu widzenia władz radzieckich - kolaboracja, z czego Bierut musiał zdawać sobie sprawę".
Gdyby zatem nie działał tam na polecenie lub w każdym razie za przyzwoleniem radzieckich służb specjalnych, raczej trudno byłoby sobie wyobrazić, że robiłby później w Polsce tak spektakularną karierę wśród komunistów. Tylko praca dla radzieckiego wywiadu w Mińsku usprawiedliwiałaby go w oczach Kremla. Co więcej, czyniłaby go nader pożytecznym w przyszłych planach wobec Polski jako tego, na którego w Moskwie istniał cały czas "kolaborancki hak", czym można by go szantażować, gdyby zechciał się usamodzielniać bez zgody Kremla. Oficjalne poinformowanie Polaków o tym, że w czasie II wojny światowej Bierut był kolaborantem i bardzo blisko współpracował z niemieckimi władzami okupacyjnymi oznaczałoby bowiem bez wątpienia jego nie tylko polityczny koniec. W latach 1980-1981 Maria Turlejska przeprowadziła w Konstancinie pod Warszawą ponad 20 rozmów ze znajdującym się od 10 lat na emeryturze Władysławem Gomułką. W czasie jednego ze spotkań Gomułka potwierdził, że Bierut pracował w Mińsku w Zarządzie Miasta i to nawet
na stanowisku zastępcy burmistrza, co wydaje się nieprawdą. "Wiesław", zapytany przez Turlejską, czy Bierut nie robił tego na polecenie wywiadu radzieckiego, który mógł mu nakazać przeniknięcie do aparatu hitlerowskiego, zdecydowanie zaprzeczył: "Nic podobnego. Jestem przekonany, że robił to na własną rękę. (...) to była jego inicjatywa. Ale gdy w połowie 1943 r. okazało się, że Rosjanie zwyciężają, postanowił czym prędzej się stamtąd zabrać. (...) Przecież w Mińsku był uważany za kolaboranta. Miałem w ręku tego dowody. Po 1956 r. dostałem list z Mińska od białoruskiego komunisty, który pytał, jak to może być, że wyście nie zdemaskowali tego zdrajcy Bieruta, który miał na sumieniu zbrodnie wojenne, rekwizycje itd. 'My go tu dobrze znamy na Białorusi' - zapewniał. (...) radziłem się Chruszczowa, co robić. Powiedział 'zostaw', więc schowałem list do szafy pancernej i dałem spokój".