"Polska stawia pedofilów pod pręgierzem". Niemieckie media krytykują
W sieci jest już dostępny internetowy "rejestr pedofilów i gwałcicieli". Berlińska "Tageszeitung“ zwraca uwagę na możliwe konsekwencje upublicznienia takich informacji.
Upubliczniony 1 stycznia 2018 w Polsce przez ministerstwo sprawiedliwości Rejestr Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym spotkał się z dużym zainteresowaniem - pisze z Warszawy Gabriele Lesser. Korespondentka TAZ zauważa, że trudno jest przewidzieć, jakie konsekwencje może mieć to mieć dla spójności polskiego społeczeństwa.
Upublicznienie wizerunku przestępców miało sprawić, by Polacy byli świadomi, że w ich okolicy przebywa osoba, która dopuściła się w przeszłości odrażającego czynu i może być niebezpieczna.
"Według ministerstwa sprawiedliwości rejestr ma uniemożliwić pedofilowi lub gwałcicielowi ponowne popełnienie przestępcą po opuszczeniu zakładu karnego - czytamy w TAZ.
Ostrzeżenia ekspertów: możliwe fiasko resocjalizacji
Korespondentka berlińskiego dziennika wskazuje na ostrzeżenia ekspertów, którzy twierdzą, że "stawianie pod pręgierzem osoby, która odbyła karę, może również przynieść efekt przeciwny do zamierzonego".
Każdy, kto publicznie jest napiętnowany jako pedofil czy gwałciciel, będzie musiał uciekać z miejsca na miejsce, będzie mu ciężko znaleźć pracę i po mozolnej resocjalizacji może znów stać się recydywistą - czytamy w TAZ.
Prawdziwe zagrożenie przestępstwami na tle seksualnym
Gabriele Lesser zauważa na koniec, że taką publikacją rejestru "tworzy się złudne poczucie bezpieczeństwa”. Gdyż "prawdziwe zagrożenie przestępstwami na tle seksualnym czai się w 90 procentach przypadków we własnym kręgu rodzinnym. Zwykle są to ojcowie, mężowie, wujowie, księża i przyjaciele rodziny, którzy znają swoje ofiary na długo przed dopuszczeniem się takiego czynu” - podkreśla Gabriela Lesser w TAZ.
Przeczytaj także:
opr. Barbara Cöllen