Zamieszanie wokół "rejestru pedofilów i gwałcicieli". Lista niedociągnięć jest długa

W sieci jest już dostępny internetowy "rejestr pedofilów i gwałcicieli". Upublicznienie wizerunku przestępców miało sprawić, by Polacy byli świadomi, że w ich okolicy przebywa osoba, która dopuściła się w przeszłości odrażającego czynu i może być niebezpieczna. Pomysł świetny, ale wykonanie... pozostawia bardzo wiele do życzenia. Co na to ministerstwo sprawiedliwości?

 Publiczny "rejestr pedofilów i gwałcicieli" zawiera około 800 nazwisk.
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Patryk Osowski

"Z odrażającą seksualną przestępczością nie wystarczy walczyć. Trzeba jej także zapobiegać" - czytamy na stronie ministerstwa sprawiedliwości. "Nie było dotąd w Polsce metod, by – jak w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanadzie czy Francji – skutecznie kontrolować sprawców przestępstw na tle seksualnym, gdy już opuszczą więzienie" - dodają przedstawiciele resortu i wyjaśniają, że wprowadzenie rejestru zwiększy bezpieczeństwo Polaków. Każdemu z nas zależy, by móc chronić swoich najbliższych - szczególnie kobiety i dzieci. Pomysł godny pochwały, jednak na chwilę obecną Rejestr Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym nie spełnia swojej funkcji. Dlaczego?

Często nie wiadomo, gdzie dana osoba przebywa

Z założenia przykładowy Jan Kowalski miał wpisać nazwę swojej miejscowości i sprawdzić, czy mieszka w niej osoba skazana za gwałt lub pedofilię. Jak jest w tej chwili? Np. po wpisaniu w wewnętrzną wyszukiwarkę nazwy "Warszawa", widzimy sylwetki tylko dwóch osób. Oczywiście baza nie zawiera (i nie musi) wszystkich skazanych za te przestępstwa ludzi, jest wiele wyjątków. Przy większości nazwisk, rubryka "Miejscowość, w której dana osoba przebywa", jeszcze w środę była pusta (przykład - poniższe zdjęcie). Po interwencji Wirtualnej Polski, w czwartek jest już nieco lepiej.

Obraz
© rps.ms.gov.pl/pl-PL/Public

"Dane są uzupełniane na bieżąco i znajdą się w rejestrze w ciągu najbliższych dni. Rejestr publiczny został uruchomiony 1 stycznia 2018 roku i policja dokładnie weryfikuje jeszcze miejsce pobytu niektórych sprawców. Jest to konieczne, aby rejestr spełnił swoje zadanie i służył użytkownikom rzetelną, aktualną informacją. Według stanu na dziś, brak danych o miejscu pobytu dotyczy tylko nieznacznej części osób ujętych w rejestrze publicznym, a nie ich większości. Z każdym dniem liczba takich przypadków będzie maleć" - czytamy w wyjaśnieniu przesłanym Wirtualnej Polsce przez ministerstwo sprawiedliwości.

_"Zgodnie z Ustawą o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym, ujęci w rejestrze przestępcy – pod groźbą kary aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny – muszą informować policję o faktycznym miejscu swego pobytu i o każdej zmianie tego adresu. To, że takie dane nie zostały jeszcze podane do rejestru przez część ujętych w nim osób, jest podstawą do podejmowania wobec nich działań na drodze karnej. Takie kroki są i będą podejmowane" - _dodają.

Jest na wolności, czy przebywa w areszcie?

Znaczna część osób widniejących w rejestrze przebywa obecnie w zakładach karnych. Bywa więc tak, że znajdujemy informację o pięciu przestępcach, którzy pochodzą z danego miasta. Ich miejsca pobytu nie są wskazane, bo w rzeczywistości żaden z nich nie przebywa na wolności. Możemy więc niepotrzebnie obawiać się osób, które jeszcze kilka dobrych lat spędzą za kratkami?

"Miejsce pobytu sprawców przestępstw seksualnych jest wskazywane także w przypadku, gdy przebywają w zakładach karnych. Jest to podyktowane tym, że takie osoby mogą np. otrzymywać decyzją sądów penitencjarnych przerwy w odbywaniu kary, a także korzystać z przepustek" - tłumaczy resort.

Jak dodają, "w przypadku zmiany miejsca pobytu na dłużej niż trzy dni, osoby mają obowiązek poinformowania policji o nowym adresie". "Każda jednostka policji ma tego rodzaju informacje na bieżąco aktualizować w rejestrze. Zasadą jest możliwie skuteczna kontrola przestępców seksualnych. Temu służy także publikowanie ich wizerunków – taki obowiązek nakłada art. 7 ust. 4 Ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym".

Gwałciciel czy pedofil?

Gdy wyświetla się nam dana osoba, nie wiemy, czy mamy do czynienia z pedofilem czy gwałcicielem. Wchodząc w zakładkę "Szczegóły" widoczna jest podstawa prawna, która pozwoliła na wydanie wyroku. Zlokalizowanie, czy chodziło o czyn pedofilski czy gwałt, jest jednak bardzo trudne. Bez odpowiedniego wykształcenia prawniczego, graniczy to niemal z cudem.

"W rejestrze znajdują się szczegółowe informacje o rodzaju przestępstw dokonanych przez ujęte w nim osoby, a także orzeczonej wobec nich karze. (...) Osobny link prowadzi do Kodeksu karnego i umożliwia sprawdzenie, o czym mówi przepis wymieniony jako podstawa prawna wyroku" - twierdzi ministerstwo.

Gwarantujemy jednak, że bez biegłej znajomości z zakresu prawa i dostępu do odpowiednich kodeksów, jest to nie lada wyzwanie i może zająć wiele czasu. Co więcej, zdarzają się przypadki, kiedy link na stronie odsyła nas do obecnego kodeksu karnego z 1997 roku, podczas gdy dana osoba została skazana na podstawie zupełnie innego dokumentu - np. kodeksu karnego z roku 1969.

Nie wiadomo, czy zdjęcie jest aktualne

Spore utrudnienie może również stanowić rozpoznanie przestępcy ze zdjęcia. Zdarza się, że pokazane w rejestrze osoby dopuściły się złamania prawa jeszcze w latach 80. Pojawiała się więc obawa, że rozpoznanie takiego "sąsiada" na czarno białej fotografii może graniczyć z cudem.

"Zdjęcia sprawców pochodzą z Rejestru Dowodów Osobistych. Jeśli dowód zostanie wymieniony, zdjęcie będzie zaktualizowane" - zapewniają przedstawiciele resortu i dodają, że Polacy mogą liczyć na możliwie aktualne fotografie.

Obraz
© rps.ms.gov.pl/pl-PL/Public

(Foto): Tak wygląda np. aktualna fotografia seryjnego mordercy znanego pod pseudonimem "Wampir z Bytowa", Leszka Pękalskiego.

Ogromne zainteresowanie społeczne

Inicjatywa ministerstwa sprawiedliwości cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. Już pierwszego dnia strona internetowa miała 450 tysięcy wejść, a drugiego dnia już około miliona. - To pokazuje nam, że rejestr jest potrzebny - mówił w RMF wiceminister sprawiedliwości Michał Woś. Pytanie, czy urzędnicy faktycznie przyłożą się do uprawienia działania rejestru, wyjaśnią nieścisłości i uzupełnią brakujące informacje. Tylko wówczas, rejestr może pomóc w zapewnianiu bezpieczeństwa większej grupie Polaków. Skuteczne i szybkie korzystanie z niego musi być dostępne nie tylko dla służb i urzędników, ale również dla zwykłych obywateli.

Wybrane dla Ciebie

Działo się w nocy. Trump reaguje na zabójstwo prawicowego aktywisty
Działo się w nocy. Trump reaguje na zabójstwo prawicowego aktywisty
Izrael dopuszcza się ludobójstwa. Polacy nie mają wątpliwości
Izrael dopuszcza się ludobójstwa. Polacy nie mają wątpliwości
Czesi wyślą do Polski śmigłowce. Pomogą walczyć z dronami
Czesi wyślą do Polski śmigłowce. Pomogą walczyć z dronami
Brutalne morderstwo Ukrainki. Trump domaga się kary śmierci
Brutalne morderstwo Ukrainki. Trump domaga się kary śmierci
Co zrobi Rosja? Ekspert: są dwie możliwości
Co zrobi Rosja? Ekspert: są dwie możliwości
Polska wysyła pod granicę 40 tys. żołnierzy
Polska wysyła pod granicę 40 tys. żołnierzy
Szwecja wysyła wsparcie do Polski. "Środki obrony"
Szwecja wysyła wsparcie do Polski. "Środki obrony"
Macron rozmawiał z Tuskiem. Prezydent Francji zabrał głos
Macron rozmawiał z Tuskiem. Prezydent Francji zabrał głos
Rozmowa Nawrocki-Trump. Wiadomo, co powiedział prezydent USA
Rozmowa Nawrocki-Trump. Wiadomo, co powiedział prezydent USA
Charlie Kirk nie żyje. Trump poinformował o śmierci influencera
Charlie Kirk nie żyje. Trump poinformował o śmierci influencera
Niemiecka prasa pisze wprost o ataku. "Będą kolejne"
Niemiecka prasa pisze wprost o ataku. "Będą kolejne"
O czym rozmawiał Nawrocki z Trumpem? CNN ujawnia
O czym rozmawiał Nawrocki z Trumpem? CNN ujawnia