Polska może być drugim takim państwem w Europie. Kaczyński "pójdzie po bandzie" ws. aborcji?
• Fundacja Pro - Prawo do Życia zebrała ponad 100 tys. podpisów pod projektem zakazu aborcji
• Całkowity zakaz przerywania ciąży obowiązuje tylko w jednym państwie UE - na Malcie
• Podpisy zebrane pod projektem zostaną złożone w Sejmie 5 lipca
• Ważny polityk obozu PiS: Kaczyński wie, że pójście po bandzie zostałoby wykorzystane z fatalnym skutkiem dla rządu
01.06.2016 | aktual.: 01.06.2016 15:24
Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro - jak mówi Wirtualnej Polsce - chce zebrać pół miliona podpisów, a nie wymagane 100 tys.
Na 28 państw należących do Unii Europejskiej tylko na Malcie obowiązuje całkowity zakaz aborcji - także bez względu na to, czy ciąża powoduje zagrożenie dla zdrowia kobiety. Jednak doprowadzenie do poronienia (tzw. "podwójny efekt"), które jest skutkiem koniecznej terapii ciężarnej, nie jest traktowane jako przestępstwo. Na Malcie można za aborcję trafić na 1,5 roku do więzienia, a lekarz może dożywotnio utracić prawo do wykonywania zawodu.
Gdyby zatem wprowadzono w życie projekt obywatelski proponowany przez Fundację Pro, to Polska stałaby się drugim w Unii Europejskiej państwem o tak restrykcyjnym prawie.
W Polsce prawo jest podobne do obowiązującego w Irlandii i pozwala na aborcję w trzech przypadkach: zagrożenia życia lub zdrowia matki, ciężkiego uszkodzenia płodu i ciąży powstałej w wyniku przestępstwa.
- 5 lipca zaniesiemy podpisy do Sejmu - mówi WP Dzierżawski. Podpisy zamierza zbierać z kolei do końca czerwca. Sejm mógłby się więc zająć projektem za 3-4 miesiące.
Jak zapewnia szef Fundacji Pro, obecnie policzono już 120 tys. podpisów. - Ale, jak sądzę, drugie tyle mają osoby zbierające podpisy. Według moich szacunków teraz zebranych jest ok. 250 tys. podpisów. Mam nadzieję, że do końca zbiórki przekroczymy pól miliona - stwierdza. W Sejmie liczy na poparcie Prawa i Sprawiedliwości i części posłów Kukiz'15 oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego, a także na kilkunastu konserwatywnych posłów Platformy Obywatelskiej.
Poseł Jakub Kulesza mówi WP, że klub Kukiz 15 zapewne zachowa się niejednolicie wobec tego projektu. - U nas nie ma dyscypliny partyjnej. W ważnych kwestiach nawzajem się przekonujemy, a w sprawach światopoglądowych na pewno takiego jednego stanowiska nie będzie. Jestem pewny, że to, jak kto zagłosuje, okaże się dopiero po głosowaniu - dodaje rzecznik klubu Kukiz’15. Podobnie niejednolity jest klub PSL, a w klubie PO jest nieliczna grupa konserwatywnych posłów.
Najwięcej zależeć będzie jednak od dysponującego samodzielną większością klubu PiS. Gdy tworzył się komitet zbierający podpisy pod projektem ustawy zakazującej aborcji, politycy PiS po początkowych pozytywnych reakcjach, z czasem zaczęli się wypowiadać o nim z dystansem. Podkreślali więc, że w Sejmie czy rządzie nie toczą się żadne prace w tej sprawie. Premier Beata Szydło wyrażając swoją osobistą opinię stwierdziła, że jest za.
Z kolei prezydent Andrzej Duda mówił w jednym z wywiadów (dla "Gościa Niedzielnego"), że "nie ma tu żadnych wątpliwości natury moralnej czy etycznej". Dodawał jednak, że musi brać pod uwagę niebezpieczeństwo, że "zmiana obowiązującej ustawy zaostrzy walkę o całkowitą liberalizację, a w przyszłości, w przypadku wyborczego zwycięstwa liberalnej lewicy, doprowadzi do przyjęcia nowych regulacji przez zwolenników tzw. aborcji z przyczyn społecznych". Podobnie argumentował wicepremier Jarosław Gowin (PR).
Teraz w nieoficjalnych rozmowach nawet konserwatywni politycy PiS dystansują się od bardzo restrykcyjnych propozycji zawartych w projekcie obywatelskim.
- Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Dzierżawski stawia nas w bardzo niekomfortowej sytuacji, a i to jest bardzo delikatnie powiedziane - mówi nieoficjalnie ważny polityk z obozu PiS. Wedle współpracowników J. Kaczyńskiego nie tyle z powodów politycznych, co światopoglądowych prezes PiS nie zdecyduje się na całkowity zakaz aborcji.
- Zmiana ustawy będzie, ale pytanie jak bardzo daleko idąca. Czy będzie jak na Malcie? - zastanawia się konserwatywny polityk prawicy. Według niego całkowity zakaz nie zostanie wprowadzony, ale zniesione będą zapisy mówiące o tym, że ciążę można przerwać w razie uszkodzenia płodu. Gdyby ciąża była wynikiem gwałtu albo zagrażała życiu kobiety, można by z kolei przeprowadzić aborcję. - Kaczyński wie, że pójście po bandzie zostałoby wykorzystane z fatalnym skutkiem dla rządu i PiS - słyszymy od ważnego polityka obozu rządzącego.
Prezes PiS mówił, że jako katolik podlega nauce głoszonej przez biskupów, ale "nie ma i nie będzie" stanowiska PiS ws. zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Projekt obywatelski - według niego - nie powinien zostać jednak odrzucany w pierwszym czytaniu.