PublicystykaPolska 2050. Kto przejrzy wieś, ten wygra

Polska 2050. Kto przejrzy wieś, ten wygra

W wyborach samorządowych w dużych miastach PiS poległ. W 2050 r. w miastach i megamiastach będzie mieszkać 68 proc. ludności świata. Ale Polska rozwija się nieco inaczej. To ten, kto zdobędzie rząd dusz na polskiej wsi, może wygrać wszystko.

Polska 2050. Kto przejrzy wieś, ten wygra
Źródło zdjęć: © PAP | Wojtek Jargiło
Michał Gostkiewicz

To jest przepaść. Istny polityczny Rów Mariański. Polityczne pęknięcie Polski na wieś i miasta chyba nigdy nie było tak wyraźne, jak po tych wyborach samorządowych. Opozycja zdeklasowała kandydatów obozu władzy w największych metropoliach, nie zabrakło też niespodzianek w średnich i mniejszych miastach, jak zwycięstwo Bogdana Wenty w Kielcach. Upojona sukcesem w miastach opozycja powinna jednak - co średnio wychodzi większości polskich polityków - myśleć o przyszłości. I to nie w perspektywie najbliższych wyborów, ale tej bardziej odległej. Tej, gdy nie będzie już ani Kaczyńskiego, ani Tuska, ani PiS, ani PO. Ale będą ich elektoraty. Kluczowe pytanie brzmi - gdzie będą?

Do 2050 roku 68 proc. ludzkości będzie mieszkać w miastach – wynika z raportu ONZ. W połowie XXI wieku procesy urbanizacyjne i ogólny wzrost populacji świata sprawi, że ok. 2,5 miliarda ludzi przybędzie w obszarach miejskich. Jednak 90 proc. tego wzrostu przypadnie na Azję i Afrykę, nie na Europę.

Od 2000 roku tymczasem wiele polskich miast się wyludnia, zamiast się rozrastać. Nie jest to proces charakterystyczny wyłącznie dla Polski. Regres populacji miejskiej dotyczy wielu krajów postradzieckiej strefy wpływów w Europie Wschodniej, w tym Rumunii, Ukrainy i samej Rosji. Regres ów, w połączeniu z imigracją i spadkiem rozrodczości spowodował, że populacje tych krajów wyraźnie się kurczą i do 2030 roku będą się kurczyć.

W Polsce drastyczny spadek liczby mieszkańców zanotowała m.in. Łódź, mniej zrobiło się też mieszkańców Poznania. Prawdziwa katastrofa populacyjna szykuje się jednak w miastach kilkudziesięciotysięcznych, np. w byłych stolicach dawnych województw – jak Łomża czy Tarnów, czy w niektórych miastach Śląska – jak Bytom czy Zabrze, gdzie prognozy sugerują ubytek nawet kilkudziesięciu proc. populacji.

Tymczasem polska wieś wyludnia się wolniej niż miasto. Można wręcz powiedzieć, że w tym "wyścigu" co chwila kto inny wychodzi na prowadzenie. Pół wieku temu liczba ludności miast i wsi w Polsce się wyrównała. Później aż do 1994 r. przybywało ludności miast. Od 2000 roku to na wsi mieszkańców przybywa, a w miastach ubywa. Według GUS w 2050 r. aż 44 proc. populacji Polski – która może skurczyć się do ok. 34 mln – będzie mieszkało na wsi.

Czy to oznacza, że prawicowi politycy i tradycjonalistyczne, socjalno-konserwatywne partie mogą spać spokojnie, bo przyszłość należy do nich? Nie jest to takie proste, bo polska wieś A.D. 2050 to będzie zupełnie inna wieś niż przed laty.

W 1989 r. 20 proc. mieszkańców polskiej wsi żyło z rolnictwa. Dziś to prawie połowa mniej. Coraz mniej mieszkańców wsi ma zupełnie inne źródło utrzymania, niż orana co rok ojcowizna. Przy czym ta statystyka okaże się bardzo nieprecyzyjna, gdy spojrzy się na poszczególne regiony. Linia podziału biegnie od Suwałk do Opola. W dawnym zaborze rosyjskim rolnictwem zajmuje się ok. 40 proc. mieszkańców wsi. Na Ziemiach Odzyskanych –to tylko 17 proc. Co więcej, jak wskazują autorzy serwisu BiqData, na wsi przybywa… dawnych mieszkańców miast. Mieszkają, owszem, na wsi, ale pracują i zarabiają w mieście, czyli pozostają w jego orbicie intelektualnej i kulturalnej, wzbogaconej jednak o perspektywę wsi, w której mieszkają.

W ostatnich latach z centrów miast na przedmieścia i do podmiejskich gmin wiejskich wyprowadziło się tylu "mieszczuchów", że ten proces stał się widoczny w statystykach. Ale mimo napływu z miast także polska wieś się wyludnia. Zwłaszcza na uboższej ścianie wschodniej, z której wiele osób emigruje do miast (oczywiście przyciąga ich głównie Warszawa, gdzie mają najwięcej szans na znalezienie pracy) lub za granicę. Wzrost populacji regionów wiejskich – oczywiście nierównomiernie rozłożony geograficznie - ma jednak potrwać do ok. 2022 r., a potem zacznie spadać, by w 2035 r. osiągnąć stan niższy niż w 2007 r. Te tendencje pokryją się z ogólnoświatowymi. Od 1950 populacja wiejska na całym świecie wzrosła do niemal 3,4 miliarda, w ciągu kilku lat ma osiągnąć maksimum, a potem zacznie spadać – do 3,1 mld w 2050 r.

Czy wówczas polska wieś, coraz mniej rolnicza, "zainfekowana" napływową, liberalną ludnością miejską, po rewolucji finansowej, jaką przechodzi od wejścia Polski do Unii Europejskiej, przy olbrzymim w skali całej Polski spadku religijności młodego pokolenia, nadal będzie, jak teraz, gremialnie wybierać PiS lub powstałą do tego czasu partię o programie socjalno-konserwatywnym? Na razie polska wieś bez problemu łączy czerpanie korzyści z unijnych funduszy z konserwatywnym światopoglądem, przekładającym się na wysokie poparcie partii Jarosława Kaczyńskiego. Do tego od 2004 r. realne dochody mieszkańców wsi wzrosły aż o 78 proc, odsetek rolników żyjących w skrajnym ubóstwie spadł w latach 2005-2016 o 7,1 pkt proc. 85 proc. mieszkańców wsi jest zadowolonych ze swojego miejsca zamieszkania. Czy wielkomiejska klasa średnia, osiadając wśród miejscowych, żyjących w danej wsi od pokoleń, może zmienić mentalność Polaków z prowincji, a co za tym idzie – preferencje polityczne?

Polityk, który to trafnie przewidzi, wygra w Polsce wszystko.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)