Nosił na sobie mosiężny łańcuch, który po pewnym czasie wrósł w ciało
Andrzej Świerad (ur. ok. 980) wraz ze swoim uczniem św. Benedyktem, ćwiczyli się w ascezie i pracy przy karczowaniu lasów. Na każdą sobotę i niedzielę wracali do wspólnoty klasztornej. Bardzo surowe średniowieczne praktyki ascetyczne, którym się poddawali były wyrazem miłości od Boga i miały na celu jak największe udręczenie ciała, które uważane było wtedy za siedzibę wszelkiego zła.
Św. Andrzej umartwiał się w następujący sposób: mimo ciężkiej fizycznej pracy pościł trzy razy w tygodniu (w poniedziałek, środę i piątek), a w czasie wielkiego postu jadł jedynie orzechy włoskie i popijał je wodą (dostawał 40 orzechów od opata na okres postu), sobotnio-niedzielne obfitsze posiłki pozwalały mu przetrwać. Spał na pniu, wokół którego były zaostrzone kije, gdy przechylał się w jakąś stronę raniły go i budziły. Na głowę zakładał drewnianą koronę z kamieniami, gdy przechylił głowę, jeden z kamieni uderzał go. Nosił na sobie mosiężny łańcuch, który po pewnym czasie wrósł w ciało. Był on przyczyną śmierci świętego, ponieważ skóra oddzielająca ciało od łańcucha pękła i wdała się gangrena. Współbracia dowiedzieli się o łańcuchu, gdy myjąc ciało przed pogrzebem zauważyli klamrę na brzuchu. Andrzej Świerad zmarł między 1030 a 1034 r.
Po śmierci Świerada Benedykt kontynuował życie pustelnicze przez trzy lata. Pewnego dnia napadli na niego półdzicy rozbójnicy, zawlekli w okolice Skałki koło Trenczyna, zabili a ciało wrzucili do Wagu. Legenda głosi, że przyleciał wtedy olbrzymi orzeł, który strzegł ciała przez cały rok, a gdy mnisi je znaleźli było w stanie nienaruszonym.
Około 1064 r., Świerad i Benedykt zostali uroczyście proklamowani przez biskupów Węgier świętymi.