Polko, Buzek, Belka - który jest który?
Ślusarz, technik obróbki skrawaniem czy tapicer może zrobić karierę w polityce. Warunek – musi mieć znane nazwisko. Komitet Wyborczy Polskiej Partii Pracy walczy o elektorat, wystawiając na swoich listach „ludzi znikąd”, ale z nazwiskiem. Kandydatami PPP do parlamentu są m.in. Polko, Buzek, Oleksy czy Belka. Od „oryginałów” odróżnia ich imię. Czy wyborcy połkną haczyk?
10.10.2007 | aktual.: 17.06.2008 11:55
Strategia partii do złudzenia przypomina sekwencję reklamy telewizyjnej znanego piwa - „Prawie jak...”. Okazuje się bowiem, że startująca z nr 1 w Bielsko Białej ekonomistka o nazwisku pani Małysz ma na imię Iwona, a nie Izabela, a nr 2 w Poznaniu zasili wprawdzie osoba o nazwisku Buzek, nie należy ono jednak do byłego premiera, a obecnie eurodeputowanego Jerzego, ale do Klemensa, rolnika.
Kwaśniewski – energetyk z Zielonej Góry
Takie przykłady można mnożyć – na pierwszym miejscu listy PPP w okręgu warszawskim startuje Waldemar Borowski, mechanik samochodowy, a w Siedlcach Alfred Oleksy, technik budownictwa. W Krakowie na liście PPP prym wiedzie Stanisław Ziobro, kierowca. Skojarzenie ze startującym z nr 1 z list PiS – Zbigniewem Ziobro jest oczywiste. Oprócz Stanisława Ziobro, nazwisko ministra sprawiedliwości pojawia się na pierwszym miejscu w Tarnowie. Tam kandyduje Katarzyna Ziobro, ekonomistka. PPP sięga również po elektorat lewicowy – w stolicy pojawia się Zbigniew Kwaśniewski, energetyk i Barbara Belka, kucharka, w Zielonej Górze Andrzej Kwaśniewski, przedsiębiorca, a w Katowicach Ryszard Olejniczak, technik obróbki skrawaniem.
Lider partii – Bogusław Ziętek – wielokrotnie podkreślał, że zabieg był celowy. Chodziło bowiem o pokazanie, że od kilkunastu lat w Polsce zmieniają się ugrupowania, ale rządzą te same osoby i nie udaje się przebić nikomu nowemu.
Prowokacja, czy naciąganie?
Choć Ziętek tłumaczy dobór ludzi na swojej liście jako prowokację, to wzbudza to niesmak u osób, pod których nazwiska podszywa się PPP. Prof. Jerzy Buzek sądzi, że to zwyczajne naciąganie ludzi. Samo uzasadnienie przedstawione przez PPP jest już pokrętne i wątpliwe, ale co najważniejsze ludzie na listach godzą się na fałszywą moralnie sytuację podszywając się pod innych. Można to robić w kabarecie, ale nie w trakcie autentycznych, demokratycznych wyborów - oburza się były premier.
Generał Roman Polko, p.o. szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, czuje się zażenowany, że jeden z kandydatów do Sejmu z ramienia PPP startuje mechanik Piotr Polko jako numer jeden na poznańskiej liście. To żałosne, że partia wciąga na swoje listy ludzi znikąd wciągając ich w swoją brudną grę. Sądzę, że tą sprawą powinni się zainteresować ludzie odpowiedzialni za organizację wyborów, bo to jest oszukiwanie ludzi. Dziwię się też samym kandydatom PPP, którzy dali się zmanipulować durnowatemu przewodniczącemu nic nie znaczącej partii. Jeśli taki kandydat ma tylko znane nazwisko, a nie czuje pociągu do polityki, to pytanie po co startuje? Pewnie dostał parę groszy na butelkę - zastanawia się gen. Polko. Polska Partia Podróbek
Marek Borowski, lider na liście LiD w Warszawie, również doczekał się swojego „sobowtóra” na liście PPP. Jest nim Waldemar Borowski, mechanik samochodowy. Jak ocenia to główny zainteresowany – założyciel SdPl? Czuje się zaszczycony, bo nie podszywają się pod byle kogo - ucina żartobliwie Marek Borowski. A zupełnie poważnie mówi, że dla niego PPP to Polska Partia Podróbek i nie boi się, że wyborcy przez pomyłkę oddadzą głos na pana Waldemara. Jestem spokojny, bo mam inteligentnych wyborców - mówi czołowy polityk lewicy.
Swojego konkurenta nie obawia się również Bolesław Piecha, lider listy PiS w Rybniku, gdzie startuje również Jacek Piecha, górnik z list PPP. Żadnego kandydata nie można lekceważyć, dlatego bardzo chętnie poznałbym pana Jacka, który jest zresztą imiennikiem mojego syna. Na razie wiem tylko, że pochodzi z małej miejscowości pod Rybnikiem i jest postacią anonimową, bo nie brał do tej pory udziału w żadnych wyborach lokalnych. Jeśli chodzi o postępowanie PPP to sądzę, że mogą w ten sposób skrzywdzić ludzi, których wystawiają - podkreśla Piecha.
Dwie Hojarskie, dwóch Korwin-Mikke
Historia wyborów do polskiego Sejmu pamięta podobne przypadki. Dwa lata temu z list Samoobrony startowały dwie Hojarskie. Oprócz znanej z kontrowersyjnych wypowiedzi posłanki Danuty, na liście Samoobrony pojawiła się jej szwagierka – księgowa ze Słupska. Magię nazwiska postanowił wykorzystać w tym roku również Komitet Wyborczy LPR, który oprócz Janusza Korwin-Mikkego, startującego w Gdańsku zarejestrował w Warszawie Krzysztofa, syna twórcy UPR.
Zdaniem politologa, dr. Mikołaja Cześnika z Instytutu Studiów Politycznych PAN, nikłe są szanse, że PPP przekroczy próg wyborczy wykorzystując nazwiska znanych osób publicznych. Partia, która liczy na to, że ktoś się nad urną wyborczą pomyli, raczej się przeliczy. To by oznaczało, że ludzie nie są świadomi tego co robią, a tak nie jest. Sądzę, że autorom tej prowokacji chodziło o zrobienie szumu medialnego i zwrócenie na siebie uwagi. Są chyba na tyle inteligentni, aby wyobrazić sobie ciąg dalszy takiego przedsięwzięcia – w Sejmie znaleźli by się ludzie, którymi trzeba sterować. Biorąc pod uwagę taki scenariusz, powinniśmy potraktować tę akcję jako gorzki żart z naszego parlamentu, w którym od lat rządzą ci sami - mówi Cześnik.
Partia Kobiet też chciała zaszokować
Podobną opinię wyraża Magdalena Środa, etyk. Według niej wyborcy musieliby być wyjątkowymi ignorantami, aby pomylić oryginalnych kandydatów z sobowtórami. Jednocześnie ocenia, że prowokacja PPP nie jest niczym dziwnym, bo dzisiejsza polityka całkowicie przekroczyła barierę przyzwoitości. Podczas kampanii wyborczych partie prześcigają się w nieetycznych zachowaniach. Nie potępiam akcji PPP bo sądzę, że partia, która chce zaistnieć musi chwytać się różnych metod. W podobny sposób chciała się przebić do mediów Partia Kobiet, która chciała zaszokować pokazując na swoich plakatach rozebrane panie - mówi etyk. Środa ubolewa, że oszustwa stały się bronią w ręku partii. Kiedyś miałam naiwne przekonanie, że polityka to dziedzina dla ludzi kompetentnych, którzy wiedzą czym jest troska o dobro wspólne. Niestety po doświadczeniach ostatniego Sejmu sądzę, że nie jest ważne kto zostanie posłem – czy Giertych, czy ślusarz z Częstochowy. Może nawet ślusarz mniej naszkodzi - zastanawia się Środa.
Kononowicz w komisji
O tym jak można zadrwić z polityki, lansując „ludzi znikąd”, pokazał Adam Czeczetkowicz lider komitetu Podlasie XXI Wieku, który przed wyborami na prezydenta Białegostoku wypromował bezrobotnego Krzysztofa Kononowicza. Komiczny kandydat w czapce uszatce i wzorzystym swetrze zrobił furorę w Internecie przedstawiając swoje słynne hasła: „Nie będzie biurokractwa, nie będzie łachmaństwa, nie będzie niczego”. Choć Kononowiczowi nie udało się zostać włodarzem Białegostoku, to nie poddaje się. 21 października zamierza o sobie przypomnieć, zasiadając w obwodowej komisji wyborczej.
Polska Partia Pracy powstała w 2001 roku i jest związana z Wolnym Związkiem Zawodowym "Sierpień 80". Według sondaży ugrupowanie nie przekroczy progu wyborczego.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska