Polityk PiS pobrał nienależne mu pieniądze. "To atak Ziobry, komunistów i WSI"

Prokuratura bada, czy Marek Surmacz, polityk PiS, a w przeszłości wiceszef MSWiA, mógł wyłudzić ponad 25 tys. z kasy Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Surmacz pieniądze oddał. Broni się, że nie znał przepisów, a cała sprawa to intryga Zbigniewa Ziobry i środowisk SB oraz WSI.

Marek Surmacz
Marek Surmacz
Źródło zdjęć: © PAP | Lech Muszyński
Patryk SłowikSzymon Jadczak

Marek Surmacz to znany polityk Prawa i Sprawiedliwości. Po raz pierwszy głośno zrobiło się o nim w listopadzie 2006 roku. Wtedy, będąc wiceszefem MSWiA, wydał policjantom polecenie dowiezienia hamburgerów do pociągu dla głodnej wiceminister pracy i swojej krajanki z lubuskiego - Elżbiety Rafalskiej.

Kilka miesięcy później został odwołany ze stanowiska.

Drogi Surmacza i Rafalskiej ponownie przecięły się w listopadzie 2015 r., gdy powołała polityka na stanowisko komendanta głównego Ochotniczych Hufców Pracy.

Od lipca 2018 do września 2021 r. Surmacz pełnił obowiązki zastępcy Głównego Inspektora Ochrony Środowiska (GIOŚ).

Obecnie jest zastępcą prezesa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS). Regularnie z ramienia Prawa i Sprawiedliwości startuje w wyborach. W 2018 r. został wybrany do sejmiku województwa lubuskiego.

Dodatkowe 25 tys. zł

Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że Marek Surmacz, rozpoczynając pracę jako pełniący obowiązki zastępcy GIOŚ, podał nieprawdziwe informacje dotyczące swojego stażu pracy zawodowej. Mówiąc wprost: wskazał, że ma staż większy, niż miał w rzeczywistości.

W ten sposób otrzymywał dodatek, który mu się nie należał. Dostał też nagrodę uzależnioną od stażu pracy.

- Nazywajmy rzeczy po imieniu: Surmacz wyłudził pieniądze - mówi nam osoba blisko związana z GIOŚ.

Inspektorat oficjalnie nie chce komentować sprawy. Jednocześnie jednak potwierdza, że do zdarzenia doszło.

"Informujemy, że ze względu na złożone zawiadomienia do Prokuratury i Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych, a tym samym toczące się postępowania w tej sprawie, GIOŚ nie może udzielić pełnej odpowiedzi w tej sprawie" - przekazało nam biuro prasowe GIOŚ.

Zaznaczono również, że kierownictwo GIOŚ wystąpiło do Surmacza o zwrot nadpłaconego wynagrodzenia w wysokości 25 122,31 zł. Surmacz pieniądze zwrócił.

- To jednak nie zamyka sprawy. Nie może być tak, że ważny urzędnik państwowy pobiera nienależne mu pieniądze, a gdy sprawa wyjdzie na jaw, oddaje i temat zamknięty - słyszymy od jednego z naszych rozmówców.

Wybór Surmacza

Dlaczego Surmacz podał nieprawdziwe informacje? Wszystko przez jego pracę w policji. W 1977 r. Marek Surmacz wstąpił do Milicji Obywatelskiej. Służył aż do 1996 r. Wtedy został zwolniony dyscyplinarnie m.in. za prowadzenie kampanii wyborczej Hanny Gronkiewicz-Waltz w 1995 r. W ten sposób naruszył apolityczność służby.

- Powiedziałem mu: "Proszę pana, musi pan wybierać. Albo jest pan dalej policjantem i rezygnuje pan z kariery politycznej, albo wybiera pan karierę polityczną". On wybrał karierę polityczną i - z tego, co widzę - to słusznie - mówił w 2006 r. w RMF FM Zdzisław Szular, który zwalniał Surmacza. Szular był w 1996 r. komendantem wojewódzkim policji w Gorzowie Wielkopolskim.

Surmacz zaś - zdaniem Szulara - postąpił słusznie, bo w 2006 r. został wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialnym za nadzór nad policją.

Szkopuł w tym, że kara dyscyplinarnego zwolnienia z policji - najwyższa z możliwych do wymierzenia - wiąże się z zakazem korzystania ze stażu pracy wypracowanego w służbie.

Wynika to wprost z art. 80 Ustawy o Policji. Przepis ten obowiązywał i w 1996 r., gdy zwalniano Surmacza, obowiązywał, gdy podejmował pracę w GIOŚ, i obowiązuje dziś.

- Były policjant wydalony ze służby, zliczając staż pracy, postępuje wbrew obowiązującemu prawu - mówi jednoznacznie dr Katarzyna Kalata, prawniczka specjalizująca się w prawie pracy i ubezpieczeń społecznych.

Jej zdaniem przepisy są klarowne i logiczne. Kalata przypomina, że Ustawa o Policji wprowadza gradację kar, spośród których, nie bez powodu, najbardziej uciążliwą jest sankcja dyscyplinarnego wydalenia ze służby. Dobór kary musi być adekwatny do przewinienia dyscyplinarnego, a wpływ na jej wybór ma rodzaj popełnionego czynu oraz wina policjanta.

- Nie powinno więc budzić wątpliwości przyjęte przez ustawodawcę stanowisko, zgodnie z którym policjantowi zwolnionemu ze służby, w konsekwencji dyscyplinarnego wydalenia, czyli najbardziej dotkliwych z kar, nie przysługuje możliwość zaliczenia stażu tej służby do okresu zatrudnienia, z którym wiążą się określone w prawie pracy uprawnienia - wskazuje dr Katarzyna Kalata.

Atak na esbekożercę

Marek Surmacz w rozmowie z Wirtualną Polską stwierdził, że nic nie wie o zawiadomieniu do prokuratury w jego sprawie. Według niego w momencie, kiedy jesienią zeszłego roku nastało nowe kierownictwo GIOŚ, pojawiła się opinia prawna, która wskazała, że świadczenie wypłacono mu nienależnie. I w związku z tym zwrócono się do niego o zwrot tych należności. Surmacz tłumaczy, że uznał, iż w świetle przedstawionych argumentów prawnych musi zwrócić pieniądze. I to zrobił.

Zarazem zapewnia, że do listopada 2021 r. był przekonany, że nie ma przepisów, które zabraniałyby mu zaliczenia 20 lat w służbie do stażu pracy. Innymi słowy, polityk, wiceszef MSWiA i były policjant nie znał przepisów Ustawy o Policji.

Pytany, jak odbiera zawiadomienie do prokuratury w swojej sprawie, mówi o "gorących głowach obecnego kierownictwa GIOŚ, nadmiernie rozpolitykowanych". Surmacz jest przekonany, że stoi za tym rozgrywka polityczna.

Marek Surmacz dostrzega też przyczyny działań GIOŚ w swojej aktywności sprzed lat. Jak sam mówi o sobie, jest "esbekożercą" - był członkiem komisji weryfikacyjnej ds. Służby Bezpieczeństwa, pracował przy likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Jak podkreśla były wiceminister MSWiA, "to środowisko nie zapomina".

Surmacz łączy obecny atak na siebie z działalnością w przeszłości. Zauważa też, że na szefa GIOŚ został powołany człowiek z przeszłością w policji.

- Nie ma wątpliwości, że jestem ofiarą represji komunistów w służbach policyjnych i specjalnych - stwierdza stanowczo Surmacz.

Dodaje, że za jego pożegnaniem z GIOŚ stoi minister Zbigniew Ziobro. A wykonawcą został bezpośrednio wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.

- Wszystkich urzędników państwowych zachęcam do jak najlepszej pracy dla Polski, której jednym z elementów jest znajomość i przestrzeganie przepisów prawa – ripostuje Jacek Ozdoba.

- Niepokoi mnie utożsamianie obowiązku przestrzegania prawa z rzekomym atakiem. Co do pozostałych argumentów, nie mam wiedzy tak obszernej jak były milicjant – mówi wiceminister.

Patryk Słowik, Szymon Jadczak, dziennikarze Wirtualnej Polski

Napisz do autorów: patryk.slowik@grupawp.pl, szymon.jadczak@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Komentarze (448)