Politycy nazywają Polaków idiotami. Zuzanna Ziemska: ciemny lud i jaśnie państwo
Ciemny lud to kupi - to powiedzenie, którego używa się już niemal bezrefleksyjnie. Tymczasem ugruntowuje ono podział na oświeconych rządzących i wielomilionową rzeszę idiotów. Zupełnie niesłusznie.
Drogi czytelniku, może właśnie jesteś na dobrej drodze do wynalezienia leku powstrzymującego raka, za moment dostaniesz awans, obronisz pracę doktorską. A może jesteś mistrzem w swoim rzemiośle. Albo realizujesz się w jeszcze inny sposób. Nie szkodzi. Dla wielu wciąż pozostajesz "ciemnym ludem". Opór jest bezcelowy.
Niepisane motto
"Ciemny lud to kupi" - to cytat przypisywany Jackowi Kurskiemu. On sam wypierał się podobnych słów, a o dowody trudno. Nawet jeśli obecny prezes TVP jest czysty niczym lilia, to trudno nie oprzeć się wrażeniu, że takie motto przyjęło wielu polityków, wszelkich opcji. Nawet jeśli głośno o tym nie mówią.
Jak inaczej tłumaczyć chociażby słynną aferę z kopertą Szyszki? Minister przekazuje tajemniczą kopertę od córki leśnika. A opinię publiczną mami wypowiedziami o Ince, słynnej Żołnierce Wyklętej.
Zobacz też: Błaszczak odpowiada WP o córce leśnika
Złodzieje i idioci
Traktowanie ludzi jakby byli niespełna rozumu to jedno. Są i tacy politycy, którzy poszli znacznie dalej i po prostu nazwali Polaków idiotami. Senator Waldemar Bonkowski w swojej łaskawości dodał przymiotnik "pożyteczni". Z kolei Elżbieta Bieńkowska miała uzależnić intelekt od zarobków, przy czym przeciętny Polak to dla niej jednak "złodziej albo idiota". Tylko taki może pracować za sześć tysięcy złotych. Strach pomyśleć o milionach zarabiających mniej.
Za miotanie "ciemnymi ludami" czy "złodziejami i idiotami" kary nie przewidziano. Gdyby wyzwać tak kogoś ad personam, można liczyć się z nieprzyjemnymi konsekwencjami prawnymi. Jeśli jednak znieważa się "ciemny lud", wszystko uchodzi płazem. Niestety.
Język pychy
Skąd jednak u polityków przekonanie, że rządzą ciemną masą czy wręcz idiotami? Oczywiście najprostszą odpowiedzią jest pycha polityków. Ale nie tylko. To także oderwanie rządzących od naszej rzeczywistości. Przez lata większość z nich obracała się w gronie innych posłów i senatorów. Nawet jeśli pojawiały się deklaracje - i to być może szczere - że chodzi o dobro "ludu", to często owego dobra chciały osoby, które już od dawna ludem nie są, które przesiąkły na wskroś urzędniczą nomenklaturą. A jaka ona jest, wiemy wszyscy.
"Podmiot wpłacający (zwany posłańcem czy wyręczycielem) działa w tym przypadku jako podmiot umocowany do zapłaty zobowiązanego (w sensie technicznym). Podmiot ten nie dokonuje wówczas zapłaty, opłaty lecz wpłaty kwoty tytułem opłaty. Zapłata kwoty opłaty ma w tym przypadku wyłącznie wymiar techniczny". Konia z rzędem temu, kto z pobieżnej lektury wyłapie sens. Ten dokument przytaczano chociażby tutaj.
Tymczasem, choć zabawny, cytat ten nie jest wcale wyjątkiem. Zarówno ustawy, jak i mówienie o nich, to urzędniczy język, który rozumie w pełni tylko grono "krewnych i znajomych królika". Gdyby jeszcze przyjąć, że owszem, taki język jest potrzebny, by właściwie opisać niuanse prawne, ale politycy są od tego, by ludowi przekazać clue ustaw w sensowny sposób - pół biedy. Gorzej, że ci politycy uznają, że skoro nie rozumiemy podobnego języka, jesteśmy ciemnym ludem. Ludem, który nie pojmuje spraw prostych. Nie nadąża. Nie przyswaja. W efekcie można, a nawet trzeba, nim trochę gardzić. Tu wyzwać od idiotów, tam od ciemniaków, mamić obietnicami bez pokrycia, posyłać pobłażliwe uśmieszki.
Politycy, do dzieła
A może faktycznie lud powinien się wstydzić? Powinien rozumieć wszystkie niuanse, bez problemu wyszukiwać kruczki prawne, debatować na temat każdego paragrafu ustaw. Inaczej udowadnia, że faktycznie jest ciemną masą, która łyknie wszystko.
Na zdjęciu: manifestacja KOD w Krakowie
Jestem w stanie się z tym zgodzić. Ale wtedy i tylko wtedy, kiedy polityk będzie biegłym ekspertem z biochemii, śmiało wejdzie w dyskusję z profesorem tej dziedziny. A zaraz potem ułoży płytki i precyzyjnie wykończy je fugą, tak że ekipy remontowe pokiwają głową z uznaniem. Po czym popędzi do centrum logistycznego i zarządzi transportem kilkuset ciężarówek. A potem poprowadzi lekcję fizyki - nie dla geniuszy, dla "tej strasznej gimbazy". I wreszcie, niech w trzydziestostopniowym skwarze buduje dom.
Bo inaczej mamy do czynienia z sytuacją, w której polityk wykonując zawód, i to wcale nie najtrudniejszy, stawia swoją pracę ponad innymi. Każe perfekcyjnie orientować się w ustawach, rozumieć skomplikowany "branżowy" język. Niech więc udowodni i wszechwiedzę, i wyższość. Idę o zakład, że będzie trudno. Że ci wszyscy pyszałkowie nazywający swoich rodaków "ciemnym ludem", sami siebie nazywając elitami, nie mają ułamka tej wiedzy, co ludzie którymi rządzą.
Pracodawca wymaga
Musimy zdać sobie sprawę, że ci ludzie u władzy, to nie elity, nie rządzący z nadania Bożego, choć bardzo chcą widzieć się w takiej roli. To zwykli urzędnicy, których my - obywatele zatrudniamy.
Co ciekawe, mamy tu do czynienia z sytuacją, w której to my wszyscy - pracodawcy, czujemy się gorsi i umniejszani przez nich - pracowników. Warto jednak pamiętać, kto komu płaci i kto komu winien szacunek.
Dlaczego zatem nie umiemy go wyegzekwować? Być może dlatego, że zwyczajnie nie mamy na to czasu. "Ciemny lud", czyli my wszyscy, jesteśmy jak firma, z braku czasu i zasobów wynajmująca kogoś do świadczenia usług spoza głównego zakresu naszej działalności. Tak jak architekci wynajmują biuro księgowe, bo nie chcą zaprzątać sobie głowy fakturami, tak my wynajmujemy polityków do administrowania. Ani księgowi nie mają prawa gardzić architektami, ani politycy nami. Zacznijmy to sobie uświadamiać. I oczekiwać jakości usług i szacunku dla tego, kto płaci. Nie jesteśmy "ciemnym ludem", jesteśmy pracodawcami, z których byle praktykant kpi w żywe oczy. Tylko dlatego, że nie mamy czasu się z nim rozprawić.
I jeśli ten "ciemny lud", mimo nawału obowiązków, jednak wychodzi na ulicę, tak jak zrobiły to kobiety w "czarny poniedziałek", tak jak zrobiły to tłumy Polaków w obronie sądów, to ich pracownicy - politycy mają obowiązek wysłuchać ich zdania z szacunkiem. Dotyczy to tego i wszystkich kolejnych rządów.
Zuzanna Ziemska dla WP Opinii