Cztery dożywotnie zakazy. Decyzja sądu wprawiła policję w osłupienie
39-letni mieszkaniec podlubelskiej gminy Jabłonna ma na koncie cztery dożywotnie zakazy kierowania pojazdami. Wszystkie zignorował. Ostatnio znowu wsiadł za kółko i wpadł. Jednak sąd wypuścił go na wolność. - Ręce opadają - komentuje jeden z lubelskich policjantów.
23.11.2024 | aktual.: 23.11.2024 14:00
39-latek z gminy Jabłonna pod Lublinem ma bardzo bogatą kartotekę przewinień drogowych. Policjanci doskonale go znają, a okoliczni sąsiedzi również bardzo obawiają, bo często wpadał po pijanemu.
Z policyjnych danych wynika, że w maju 2020 r. sąd nałożył na niego pierwszy zakaz kierowania pojazdami za to, że jechał po pijanemu, a ponadto zrobił to po raz kolejny. Kolejne wyroki zapadały w styczniu, czerwcu i listopadzie 2021 r.
W sumie sądy aż cztery razy podejmowały decyzję o odebraniu uprawnień dożywotnio. W końcu za łamanie wszystkich tych zakazów mężczyzna trafił za kratki. Z więzienia wyszedł w marcu tego roku, ale resocjalizacja nie poszła dobrze. Bo - jak słyszymy od policjantów - mężczyzna nadal notorycznie jeździ samochodem, mimo że zakazy wciąż go obowiązują.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pościg i staranowany radiowóz
Ostatnim razem 39-latek wpadł na trzeźwo. 6 listopada policjanci zauważyli go na stacji paliw w Jabłonnej, jak wsiada do osobowej hondy razem z drugim mężczyzną i odjeżdża. Policjanci postanowili ich zatrzymać do kontroli. Pomimo włączonych sygnałów świetlnych i dźwiękowych, mężczyzna zaczął uciekać. Pościg trwał przez kilka kilometrów. Podczas szalonej ucieczki mężczyzna kilka razy wyjeżdżał na czołówkę z innymi pojazdami. W pewnym momencie skręcił też w pole.
W miejscowości Skrzynice-Kolonia doprowadził do wypadku z radiowozem, który wpadł do rowu. 39-latek nie przejął się tym i uciekł z miejsca zdarzenia.
Policjanci poważnie ranni
Policjanci znaleźli go jeszcze tego samego dnia, kilkadziesiąt minut po wypadku. Schował się na strychu w swoim mieszkaniu i - jak słyszymy - był agresywny. Usłyszał trzy zarzuty: niezatrzymania się do kontroli, jazdy pomimo zakazu kierowania nałożonego przez sąd i spowodowania wypadku.
Poszkodowani policjanci są poważnie ranni, spędzili kilkanaście dni w szpitalu, a zanim wrócą do pełnej sprawności i pracy, minie jeszcze dużo czasu.
Sąd uważa, że nie ma podstaw do aresztu
Za to, co zrobił, mężczyźnie groziłoby pięć lat więzienia, ale stało się to w warunkach recydywy, więc maksymalna potencjalna kara wzrosła do 7,5 roku. Nic więc dziwnego, że do sądu trafił wniosek o areszt. Sąd Rejonowy Lublin-Wschód z siedzibą w Świdniku jednak go nie uwzględnił.
Podstawą aresztu mogła być obawa matactwa bądź uzasadniona obawa ucieczki lub ukrycia się podejrzanego.
- Sąd rejonowy, odmawiając wniosku o zastosowanie aresztu, uznał, że zachowanie oskarżonego, polegające na ucieczce przed funkcjonariuszami, stanowi odrębny typ czynu zabronionego, za które ma zarzuty. Natomiast nie ocenił jako zachowanie, które byłoby ukierunkowane na utrudnianie postępowania. Sąd wskazał, że on po tym pościgu udał się do miejsca zamieszkania, przebywał pod tym adresem, który został ustalony przez organy ścigania, i stamtąd został zatrzymany przez funkcjonariuszy - informuje WP sędzia Marta Śmiech, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Jak dodaje sędzia, podstawą wniosku o areszt nie mogło być zagrożenie tzw. surową karą, dlatego że musiałoby istnieć hipotetyczne zagrożenie karą co najmniej ośmiu lat pozbawienia wolności. Natomiast w przypadku tego mężczyzny jak już wspomnieliśmy maksymalny wymiar kary wynosi 7,5 roku więzienia.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, decyzja sądu wprawiła policjantów w zdumienie.
- Ręce opadają. Sąd wypuszcza taką osobę i jeszcze tłumaczy, że nie ma obawy, że on będzie się ukrywać. Przecież on od razu po tym zdarzeniu się ukrywał - komentuje jeden z lubelskich policjantów znających sprawę.
Dziwi się, że w debacie publicznej tak często mówi się o konieczności zaostrzenia przepisów w kontekście pijanych kierowców stwarzających zagrożenie dla innych. - Po co zmieniać przepisy, jak nie egzekwujemy tych, które są? One są wystarczające - dodaje.
Z decyzją sądu nie zgodziła się także Prokuratura Rejonowa w Świdniku. Jak poinformowała rzecznik prokuratury Agnieszka Kępka, prokurator od razu złożył w tej sprawie zażalenie. W najbliższym tygodniu o tym, czy 39-latek trafi jednak w miejsce odosobnienia, zdecyduje Sąd Okręgowy w Lublinie.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl