Szokujące kulisy wypadku radiowozu, w którym jechały nastolatki. Skręcali do lasu?
Nastolatki zostały uprowadzone, policjanci jechali w stronę lasu - takie wnioski wysunął Roman Giertych. Przedstawił szczegóły wypadku radiowozu, w którym znajdowały się dwie nastoletnie dziewczyny.
W poniedziałek wieczorem doszło do wypadku radiowozu, w którym jechały dwie nastolatki - 17 i 19-latka. W sprawie wszczęto postępowanie dyscyplinarne. A Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie prowadzi śledztwo. Tymczasem Roman Giertych, który jest adwokatem jednej z dziewczyn, ujawnia szokujące szczegóły tego zdarzenia.
Giertych opublikował nagranie pod tytułem: "Policja uprowadza nastolatki'. Tłumaczył, że robi to na prośbę rodziny jednej z nastolatek, bo jest wiele nieprawdziwych informacji na ten temat.
Relacjonuje, że grupa młodzieży zauważyła pożar i próbowała go ugasić. Gdy to się nie udało, wezwali straż pożarną i policję. Policjanci mieli przyjechać na miejsce, gdy ogień był już ugaszony przez strażaków. Mimo to funkcjonariusze zaczęli spisywać młodych ludzi, a w trakcie tych czynności miały padać niewybredne żarty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koszmar na pasach w Płońsku. Kierowca forda wjechał w pieszych
- Jeden z policjantów, wskazując na świecącego się koguta w wozie strażackim, rzucił do dziewczyn, że może im pokazać innego koguta - mówi na nagraniu Roman Giertych.
Dalej jeden z policjantów miał spytać młodzież, czy nie mają narkotyków. Gdy powiedzieli, że nie, kazał jednej z dziewcząt wsiąść do radiowozu. - Przerażona dziewczyna wsiadła, ale poprosiła koleżankę, moją klientkę, aby wsiadła do samochodu razem z nią - mówi Giertych.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
"Ruszyli z piskiem opon"
- Policjanci weszli razem z dziewczynami, przez chwilę prowadzili jakieś wpisywanie do systemu, po czym nagle, bez ostrzeżenia z piskiem opon ruszyli. Według tego, co mi powiedziała moja mocodawczyni, ta młodsza z nastolatek, zaczęła się pytać, gdzie jadą, ale nie dostała odpowiedzi. Ponieważ przyspieszali, to dziewczyny nie mogły zapiąć pasów, powiedziały to dwa razy, ale nie dostały na to żadnej odpowiedzi - opowiada mecenas.
- Samochód z dużą prędkością przejechał dwa kilometry i na zakręcie doszło do wypadku, uderzył w drzewo - opowiada Giertych.
Podkreślił, że dokonano wizji lokalnej i zakręt, dróżka, w którą skręcali, prowadziła w stronę lasu - zupełnie w drugą stronę była komenda policji.
Szokujący jest ciąg dalszy relacji. Młodszy policjant miał zapytać, czy nic się im nie stało, a starszy powiedział tylko: "Spi*****ajcie!". - Nie udzielono im żadnej pomocy, nie wezwano karetki - mówi Giertych.
- Moja klientka uważa, że miała szczęście, że doszło do wypadku – dodał na nagraniu prawnik. I podkreśla: "ta sprawa musi być wyjaśniona, a sprawcy ukarani".
– Ta sprawa musi być wyjaśniona nie przez znajomych policjantów, ale przez prokuraturę czy prokuratora, który jest niezależny i daje gwarancję prowadzenia tej sprawy w sposób niezależny – przekonuje Giertych na nagraniu.
Wypadek radiowozu z nastolatkami
W poniedziałek wieczorem funkcjonariusze z Pruszkowa otrzymali zgłoszenie dotyczące wypalania kabli. Pojechali na miejsce. - Tego wypalania nie potwierdzili, natomiast było jakieś ognisko - przekazywała PAP kom. Karolina Kańka z Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie.
Funkcjonariusze zakończyli interwencję i zabrali do radiowozu dwie nastolatki. W pewnym momencie w miejscowości Dawidy Bankowe (woj. mazowieckie) doszło do wypadku radiowozu. Funkcjonariusz stracił panowanie nad samochodem i auto uderzyło w drzewo. Dziewczyny same zgłosiły się na pogotowie, a potem jedna z nich pojechała do szpitala. Karetka została też wezwana na miejsce wypadku.
O zdarzeniu Komendant Powiatowy Policji w Pruszkowie poinformował Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, Prokuraturę, a także Komendanta Stołecznego Policji. "Stąd decyzja ze strony Komendanta Stołecznego Policji o skierowaniu na miejsce Wydziału Kontroli KSP. Po wykonaniu czynności wyjaśniających podjęto niezwłocznie decyzję o czynnościach dyscyplinarnych, bowiem nie ma żadnych wątpliwości, że w samochodzie znajdowały się osoby postronne" - podkreślił nadkomisarz Sylwester Marczak.
Dodał, że dalsze decyzje w tej sprawie uzależnione są od ustaleń postępowania dyscyplinarnego, które prowadzi Wydział Kontroli KSP i od ustaleń prokuratury w ramach prowadzonego śledztwa.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz przekazała PAP, że w środę zostało wszczęte śledztwo w Prokuraturze Rejonowej w Pruszkowie. "Śledztwo dotyczy spowodowania wypadku oraz nieudzielenia pomocy" - powiedziała Skrzyniarz.
Dodała, że postępowanie prowadzone jest w sprawie, co oznacza, że nikomu na obecnym etapie nie przedstawiono zarzutów oraz że planowane są dalsze czynności m.in. przesłuchania świadków, jak również uzyskanie opinii biegłych. "Na obecnym etapie są to wszystkie informacje, których możemy udzielać" - przekazała Skrzyniarz.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Źródło: You Tube/PAP