Polacy nie przygotowani na atak - ekspert ds. terroryzmu dla WP
Nasze społeczeństwo nie jest przygotowane do odpowiedniego zachowania się w obliczu ataku, nawet zamachu bombowego. A już na pewno nie wiemy, jak sobie radzić w przypadku zamachu z użyciem broni masowego rażenia, broni chemicznej lub biologicznej. W służbach szwankuje kwestia koordynacji, dowodzenia, zarządzania w sytuacji kryzysowej – powiedział Wirtualnej Polsce Krzysztof Liedel, naczelnik Wydziału ds. Terroryzmu MSWiA.
W 2004 roku terroryści przeprowadzili zamachy w Madrycie i Moskwie, teraz w Londynie. Czy Polsce także grozi atak terrorystyczny?
Krzysztof Liedel:Dziś nie zadajemy sobie pytania, czy nam grozi, tylko kiedy i w jakiej formie. Ostatnie wydarzenia pokazują, że nie trzeba uderzyć w Moskwę, żeby żądać od Putina. Wystarczy w Osetii wziąć dzieci jako zakładników. Można wziąć zakładników w Warszawie i stawiać żądania wobec Brukseli albo Waszyngtonu.
Czy na zamachy można się jakoś przygotować? I jak walczyć z terrorystami? Krzysztof Liedel:Moim zdaniem ani społeczność międzynarodowa, ani żadne państwo nie ma pomysłu na walkę z terroryzmem. To, co się dzieje na forach organizacji międzynarodowych, dyskusje w ONZ, w NATO, to dopiero szukanie sposobów. Stanom Zjednoczonym, które są supermocarstwem, wydawało się, że dobrą metodą walki z terroryzmem będzie rozwiązania militarne. Okazało się, że nie.
Obecny terroryzm jest nowym zjawiskiem i na tyle skomplikowanym, że nie ma jeszcze przeciw niemu skutecznych metod. Ale trywialnie rzecz ujmując można powiedzieć, że wystarczy doprowadzić do tego, by terroryzm stał się nieopłacalny.
A zasada nienegocjowania z terrorystami? Czy dzięki takiej postawie, reprezentowanej między innymi przez USA, terroryzm nie staje się bardziej nieopłacalny? Krzysztof Liedel:Na pewno jest to sposób na to by terroryzm stał się nieskuteczny. Uważam, że z terrorystami nie należy negocjować. Nie powinniśmy także w konfrontacji z terroryzmem używać metod reaktywnych. Sposobem na walkę nie są jednostki specjalne, wojsko, ponieważ sprowadza się to do metody reaktywnej. Co polskiemu obywatelowi po tym - kiedy ucierpi w zamachu w metrze warszawskim - że nasi żołnierze zabiją kilku terrorystów? Ważniejsze jest szukanie sposobów, które pozwolą uprzedzać zamachy. Element rozpoznania, wywiad, zdobywanie informacji – to jest najistotniejsze.
Czy polskie społeczeństwo jest przygotowane na atak? Krzysztof Liedel:Jesteśmy w trakcie budowy systemu przeciwdziałania terroryzmowi. I jak sądzę, póki co nie jesteśmy jeszcze przygotowani do zmierzenia się ze zjawiskiem terroryzmu. Wiele pozostawia do życzenia profilaktyka, prewencja, przygotowanie obywateli do sytuacji zagrożenia. Nasze społeczeństwo nie wie, jak zachować się w obliczu ataku, nawet pojedynczego zamachu bombowego. Z moich obserwacji mogę powiedzieć, że nadal nie reagujemy jak należy. To wszystko leży w naszej mentalności.
A już na pewno nie wiemy, jak sobie radzić w przypadku zamachu z użyciem broni masowego rażenia, broni chemicznej lub biologicznej. Nasze służby, odpowiedzialne za bezpieczeństwo, a także te wspomagające element bezpieczeństwa, jak ministerstwo zdrowia czy infrastruktury, również nie do końca są przygotowane. Tak naprawdę ciągle jesteśmy w trakcie budowy tego systemu. Wiele jest do poprawienia i zrobienia.
W czerwcu w Warszawie mieliśmy duży alarm terrorystyczny. Na szczęście okazał się fałszywy, ale służby poważnie potraktowały groźbę użycia gazów bojowych w metrze. Zamknięto ulice, centrum zaroiło się od policji. Jak pan ocenia tę akcję? Krzysztof Liedel:Miałem okazję brać udział w pewnych elementach tej operacji i po raz kolejny okazało się, że szwankuje kwestia koordynacji, dowodzenia, zarządzania w sytuacji kryzysowej. Natomiast bardzo dobrze, pod względem wyszkolenia, oceniam działania operacyjne stołecznych policjantów, a
dokładnie Wydziału do Spraw Terroryzmu. Bardzo szybko udało im się ustalić, kto wysłał e-maila z pogróżkami, bardzo szybko udało im się zatrzymać tego człowieka i uzyskać jak najwięcej informacji, by zadecydować, czy należy zamknąć rondo przy Rotundzie. E-maile i treści przesłuchań analizowaliśmy z najlepszymi specjalistami od terroryzmu, między innymi z dr. Bartoszem Bolechowem z Collegium Civitas.
Jak zagrożenie terroryzmem zmienia życie zwykłych ludzi? Krzysztof Liedel:Najlepszym przykładem na to, jak terroryzm wpływa na codzienność, są Stany Zjednoczone. Tak naprawdę do 11 września 2001 roku nie były zagrożone żadną wojną, zwykli Amerykanie nie obawiali się ataków terrorystycznych na terenie kraju. Od ataku na WTC tam żyje się inaczej, bo wdrażanie systemów bezpieczeństwa antyterrorystycznego pociąga za sobą ograniczenie swobód obywatelskich. To świadectwo zmiany czasów. Jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie wyobrażał sobie mieszkania na ogrodzonych osiedlach, z kamerami, ochroniarzami. Dziś ludzie, by zapewnić sobie bezpieczeństwo, godzą się na mieszkanie w pozamykanych enklawach. Jeśli nie będzie innego sposobu na radzenie sobie z terroryzmem, będziemy musieli z jakiejś części swobód zrezygnować. Trzeba jednak pamiętać, że w ten sposób dajemy terrorystom sygnał, że osiągnęli przynajmniej pośredni cel swojej działalności.
Powszechne jest twierdzenie, że terroryzm jest coraz tańszy. Aby zaatakować całe miasto, nie trzeba już detonować ładunków nuklearnych. Wystarczy skonstruować „brudną bombę” z odpadów radioaktywnych albo skazić ujęcie wody. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie wiemy, jak temu zapobiec. Czy terroryści zawsze będą krok przed nami? Krzysztof Liedel:Terroryzm jest zawsze krok przed nami i zawsze będzie. Ważne jest, by ten dystans się nie zwiększał.
Z Krzysztofem Liedelem rozmawiał Mariusz Nowik, Wirtualna Polska. Zobacz także: href="http://wiadomosci.wp.pl/zamachy-w-londynie-6038673307255937g">Zdjęcia z zamachów terrorystycznych w LondynieZdjęcia z zamachów terrorystycznych w Londynie