Podwoili ochronę Lecha Wałęsy. Reakcja na groźby rosyjskich propagandystów
Po głośnym wywiadzie Lecha Wałęsy dla francuskich mediów, rosyjscy propagandyści wyznaczyli nagrodę "5 mln dolarów lub euro" za głowę byłego prezydenta. Wówczas jego syn Jarosław zażądał wzmocnienia ochrony. Jak donosi "Super Express", efekty tego apelu już widać.
25.07.2022 | aktual.: 25.07.2022 16:41
Zamieszanie wokół byłego prezydenta zaczęło się niecałe dwa tygodnie temu, gdy udzielił wywiadu francuskiej telewizji LCI. W jego wypowiedziach, jak zwykle, nie brakowało wyrazistych opinii.
- Nawet jeśli Ukraina wygra tę wojnę, za pięć lat będziemy mieli to samo, za dziesięć lat pojawi się kolejny Putin - powiedział Wałęsa. Były prezydent stwierdził także, że aby uniknąć takiego scenariusza, trzeba dziś "wymusić zmianę ustroju, albo zorganizować powstanie narodów" w Rosji. - 60 narodów zostało przez nią (Rosję - red.) zaanektowanych - dodał. Wspomniał też, że liczba mieszkańców tego kraju "nie powinna nigdy przekraczać 50 milionów".
Emocje kremlowskich propagandystów
Słowa Lecha Wałęsy wzbudziły emocje kremlowskich propagandystów. W programie "60 minut" na antenie telewizji Rossija-1 nazwano go "absolutnym łajdakiem". Jeden z gości rzucił też, by "zaproponować 5 mln dolarów czy euro za głowę" byłego polskiego prezydenta.
Poważnie tę groźbę potraktował syn byłego prezydenta, Jarosław Wałęsa. - Mam nadzieję, że włos z głowy mojemu ojcu nie spadnie. Jeśli słyszy się takie pogróżki ze strony Rosji, to wszystko jest możliwe, wszystko może się wydarzyć. Putin jest mordercą, terrorystą. Wiem, że PiS nie darzy sympatią mojego ojca, ale sytuacja jest nadzwyczajna. Apeluję o większą ochronę dla mojego ojca - mówił w rozmowie z "Super Expressem" w ubiegłym tygodniu.
Apel nie pozostał bez echa
Okazuje się, że jego głos nie trafił w próżnię. Jak donosi tabloid, podwojono ochronę Lecha Wałęsy. Wyszło to na jaw przy okazji wizyty byłego prezydenta w kościele w tę niedzielę. - Do tej pory miał kierowcę i jednego ochroniarza, a teraz pierwszy raz ma dwóch. Rozglądali się wszędzie i zwiększyli czujność. Jeden siedział ze słuchawką parę ławek dalej. Czekał tam już przed mszą na Wałęsę i sprawdzał, czy jest bezpiecznie. Nigdy tak nie robili wcześniej – relacjonował bulwarówce fotoreporter, który był świadkiem wizyty Wałęsy w świątyni.
Sam były prezydent niespecjalnie przejmuje się groźbami płynącymi z Moskwy. W opublikowanej w poniedziałek rozmowie z Interią mówi, że jest gotów spotkać się z rosyjskimi propagandystami osobiście, by odnieść się do ich zarzutów. - Ja boję się tylko Pana Boga i trochę mojej żony - stwierdził.