Po tych wyborach osierocona zostanie spora grupa wyborców. Żadna z partii nie powie, że głosowanie sfałszowano
Wybory samorządowe przeprowadzono według prawa napisanego i przyjętego przez PiS. I nic nie wskazuje na to, by zostały sfałszowane. Ale przez wieloletnią propagandę Jarosława Kaczyńskiego wielu będzie przekonywało, że to głosowanie nie było uczciwe.
22.10.2018 00:11
"Z tej najważniejszej w Polsce trybuny muszą paść słowa prawdy: te wybory zostały sfałszowane" - orzekł Jarosław Kaczyński w listopadzie 2014 roku. Teraz tego nie powtórzy - będzie przekonywał, że Prawo i Sprawiedliwość te wybory wygrało, chociaż dzięki zdolności koalicyjnej PO i PSL utrzymają władzę w wielu sejmikach, a wynik Rafała Trzaskowskiego w Warszawie stanie się symbolem. O sfałszowaniu wyborów nie będą też mówili politycy Koalicji Obywatelskiej - wszak ich kandydaci wygrali w wielu miastach, a utrzymają też władzę w wielu sejmikach.
W tych wyborach jak chyba w żadnych innych wyborcy patrzyli na ręce tym, którzy je przeprowadzają. I odnotowywali, że komisje nie miały pełnej obsady, że były błędy na listach, sprawdzano nawet, jakie długopisy leżą w kabinach wyborczych. Na naszą skrzynkę dziejesie.wp.pl spływały maila z opisami sytuacji, które budziły wątpliwości wyborców. Nasi czytelnicy przysyłali zdjęcia.
Tak duże zainteresowanie procedurami to efekt kilku czynników. Po pierwsze przywołanych na początku słów Jarosława Kaczyńskiego i uporczywego ich powtarzania nawet po oficjalnym zatwierdzeniu wyników przez sąd. Prezesowi PiS udało się przekonać swoich zwolenników, że wybory w Polsce są regularnie fałszowane. I cześć z nich z przyzwyczajenia uważa tak nadal, choć przecież PiS zmieniło prawo wyborcze i wprowadziło kilka mechanizmów, które miały zabezpieczyć wybory przed fałszerstwem.
To z kolei zaktywizowało wyborców opozycji, którzy bali się, że PiS oszuka. Wątpliwości budziła kwestia kratki i krzyżyka, a także działanie systemu ePUAP, dzięki któremu można było przez internet dopisywać się do spisu wyborców. Przez sporą liczbę wniosków i krótki termin na ich rozpatrzenie, sporej grupie chętnych nie udało się dopisać.
Jednak w przeciwieństwie do poprzednich wyborów tym razem Jarosław Kaczyński nie wyjdzie na mównicę sejmową i nie krzyknie, że wybory sfałszowano. Oficjalny przekaz prezesa i jego akolitów jest taki, że PiS wygrało. O wygranej mówi też Grzegorz Schetyna i pozostali politycy Koalicji Obywatelskiej. Wygrało też PSL - ponownie uzyskało dobry wynik w sejmikach i będzie zapewne współrządziło w koalicji z PO i Nowoczesną.
Kto więc mógłby stanąć na czele tych, którzy są przekonani o sfałszowaniu wyborów? Pozostaje tylko Kukiz'15 i SLD - czyli dwa ugrupowania z ogona stawki. Liczba protestów wyborczych może być rekordowa i zarówno Czarzastemu, jak i Kukizowi będzie zależało, by uchwycić tę emocję w społeczeństwie i na niej popłynąć. Wszak i SLD i Kukiz '15 są na granicy progu wyborczego i każda nowa grupa wyborców jest na wagę złota.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl