Po sprawie Mariki wrze w prokuraturze. "To już Białoruś"
W poznańskiej prokuraturze wrze "po politycznym spektaklu", który w sprawie 24-letniej Mariki urządził Zbigniew Ziobro - donosi "Gazeta Wyborcza". - To już Białoruś - oceniają w rozmowie z dziennikarzami śledczy.
17.08.2023 | aktual.: 17.08.2023 16:17
Temat Mariki wrócił w połowie 2023 roku za sprawą wniosku Instytutu Ordo Iuris i prośby do prezydenta o jej ułaskawienie.
24-latka została skazana za rozbój na kobiecie z tęczową torebką w trakcie manifestacji organizacji LGBT, która odbyła się w sierpniu 2020 roku w Poznaniu. Ordo Iuris twierdzi, że na wyrok mogły wpłynąć "ideologiczne motywacje".
Sprawę podchwycił minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który pozwolił, aby 24-letnia Marika wyszła na wolność do momentu podjęcia decyzji przez prezydenta. Kobieta odbywała karę trzech lat pozbawienia wolności - odsiedziała rok. Ziobro zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji w związku z - jego zdaniem - "bulwersującą sprawą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatecznie stanowisko straciła Joanna Gosieniecka, wiceszefowa prokuratury na poznańskim Starym Mieście. Powodem był rzekomo niewłaściwy nadzór i zaakceptowanie błędnej kwalifikacji czynu oraz wniosek o trzy lata więzienia.
"Kozioł ofiarny"
Prokuratorzy rozmawiający z "Gazetą Wyborczą" twierdzą jednak, że w tej sprawie wszystko odbyło się zgodnie z prawem i sztuką. Według nich wyrok był słuszny i zgodny z oczekiwaniami prokuratury.
"GW" ujawnia również, że Gosieniecka nie miała nic wspólnego ze sprawą Mariki, bo wniosek o wymierzenie kary zaakceptowała druga wiceszefowa - Anna Idziniak. W sprawie pojawiają się jeszcze dwie osoby - Małgorzata Mikoś-Fita, szefowa prokuratury oraz autorka aktu oskarżenia Agnieszka Kanarkowska.
Według prokuratorów Gosieniecka została kozłem ofiarnym, bo jako jedyna nie miała "pleców" w prokuraturze. Zdaniem rozmówców "GW" dawna wiceszefowa czuje się skrzywdzona. - Ziobro kazał wskazać winnego - mówią.
"Polecenie dostał i wykonał Jacek Motawski, szef Prokuratury Regionalnej w Poznaniu, zaufany Ziobry. Nie wskazał Mikoś-Fity, bo to jego dobra znajoma, utrzymują relacje towarzyskie. Mikoś-Fita z kolei nie chciała poświęcać Anny Idziniak, bo dobrze się z nią dogaduje, uważa ją za bardzo pracowitą i zaangażowaną. Padło na Gosieniecką" - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza".
"Ucho Ziobry"
"GW" podaje, że kary nie poniosła również Agnieszka Kanarkowska, która stawiała zarzuty Marice i kierowała sprawę do sądu. Prokuratorzy twierdzą, że jest "uchem Ziobry" i "ma plecy" w Pałacu Prezydenckim ponieważ pracowała w jednej szkole z Andrzejem Dudą.
"Wyborcza" o swoje ustalenia zapytała rzeczników prokuratury regionalnej, okręgowej w Poznaniu i krajowej. Dziennikarze nie dowiedzieli się jednak, dlaczego jedyną ukaraną w sprawie jest Joanna Gosieniecka.
- To łamanie kręgosłupów. Na drugi raz każdy z nas ma się zastanowić, zanim rozliczy bandytów, którym po drodze z obecną władzą - podsumowują prokuratorzy.
Czytaj też: