Po sprawie Mariki wrze w prokuraturze. "To już Białoruś"
W poznańskiej prokuraturze wrze "po politycznym spektaklu", który w sprawie 24-letniej Mariki urządził Zbigniew Ziobro - donosi "Gazeta Wyborcza". - To już Białoruś - oceniają w rozmowie z dziennikarzami śledczy.
Temat Mariki wrócił w połowie 2023 roku za sprawą wniosku Instytutu Ordo Iuris i prośby do prezydenta o jej ułaskawienie.
24-latka została skazana za rozbój na kobiecie z tęczową torebką w trakcie manifestacji organizacji LGBT, która odbyła się w sierpniu 2020 roku w Poznaniu. Ordo Iuris twierdzi, że na wyrok mogły wpłynąć "ideologiczne motywacje".
Sprawę podchwycił minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który pozwolił, aby 24-letnia Marika wyszła na wolność do momentu podjęcia decyzji przez prezydenta. Kobieta odbywała karę trzech lat pozbawienia wolności - odsiedziała rok. Ziobro zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji w związku z - jego zdaniem - "bulwersującą sprawą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Interwencja Ziobry ws. Mariki. "Przyzwala na przemoc"
Ostatecznie stanowisko straciła Joanna Gosieniecka, wiceszefowa prokuratury na poznańskim Starym Mieście. Powodem był rzekomo niewłaściwy nadzór i zaakceptowanie błędnej kwalifikacji czynu oraz wniosek o trzy lata więzienia.
"Kozioł ofiarny"
Prokuratorzy rozmawiający z "Gazetą Wyborczą" twierdzą jednak, że w tej sprawie wszystko odbyło się zgodnie z prawem i sztuką. Według nich wyrok był słuszny i zgodny z oczekiwaniami prokuratury.
"GW" ujawnia również, że Gosieniecka nie miała nic wspólnego ze sprawą Mariki, bo wniosek o wymierzenie kary zaakceptowała druga wiceszefowa - Anna Idziniak. W sprawie pojawiają się jeszcze dwie osoby - Małgorzata Mikoś-Fita, szefowa prokuratury oraz autorka aktu oskarżenia Agnieszka Kanarkowska.
Według prokuratorów Gosieniecka została kozłem ofiarnym, bo jako jedyna nie miała "pleców" w prokuraturze. Zdaniem rozmówców "GW" dawna wiceszefowa czuje się skrzywdzona. - Ziobro kazał wskazać winnego - mówią.
"Polecenie dostał i wykonał Jacek Motawski, szef Prokuratury Regionalnej w Poznaniu, zaufany Ziobry. Nie wskazał Mikoś-Fity, bo to jego dobra znajoma, utrzymują relacje towarzyskie. Mikoś-Fita z kolei nie chciała poświęcać Anny Idziniak, bo dobrze się z nią dogaduje, uważa ją za bardzo pracowitą i zaangażowaną. Padło na Gosieniecką" - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza".
"Ucho Ziobry"
"GW" podaje, że kary nie poniosła również Agnieszka Kanarkowska, która stawiała zarzuty Marice i kierowała sprawę do sądu. Prokuratorzy twierdzą, że jest "uchem Ziobry" i "ma plecy" w Pałacu Prezydenckim ponieważ pracowała w jednej szkole z Andrzejem Dudą.
"Wyborcza" o swoje ustalenia zapytała rzeczników prokuratury regionalnej, okręgowej w Poznaniu i krajowej. Dziennikarze nie dowiedzieli się jednak, dlaczego jedyną ukaraną w sprawie jest Joanna Gosieniecka.
- To łamanie kręgosłupów. Na drugi raz każdy z nas ma się zastanowić, zanim rozliczy bandytów, którym po drodze z obecną władzą - podsumowują prokuratorzy.
Czytaj też: