PO ma nowy zarząd i zapowiada ofensywę wyborczą
Rada Krajowa Platformy Obywatelskiej wybrała nowy zarząd partii, w tym jej pięciu wiceprzewodniczących. Sekretarzem generalnym został ponownie Grzegorz Schetyna a skarbnikiem - Mirosław Drzewiecki. Liderzy PO podkreślali jedność wewnętrzną partii i zapowiadali ofensywę przed jesiennymi wyborami samorządowymi.
Wiceszefami PO zostali Bronisław Komorowski, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Jacek Saryusz-Wolski, Tomasz Tomczykiewicz i Waldy Dzikowski. Przed posiedzeniem Rady najwięcej emocji wbudzała propozycja, by Schetyna ponownie został sekretarzem generalnym. Jego kandydaturze długo sprzeciwiał się dotychczasowy wiceszef Platformy Jan Rokita, ale na sobotnią Radę przyszedł już w nastroju wyraźnie ugodowym. Schetyna zachował stanowisko i do zarządu wszedł, chociaż z najniższym poparciem.
"Platforma to nie koszary"
Członkami zarządu zostali też: Urszula Augustyn, Cezary Grabarczyk, Sławomir Nowak, Sławomir Nitras, Andrzej Czerwiński i Zbigniew Chlebowski. Zapewne w lipcu dołączy do zarządu nowy szef klubu PO. Ma nim zostać Rokita. Takie rozwiązanie rekomenduje szefa PO Donald Tusk. Sam Rokita jeszcze się zastanawia, a decyzję ma podjąć na początku przyszłego tygodnia. Przed wyborami wiceprzewodniczących i członków zarządu Tusk zachęcał wszystkich do zgłaszania kandydatur. Platforma - mówił jej szef - "to nie koszary i nigdy nie będziecie w kamaszach".
Po zakończeniu posiedzenia Rady Rokita powiedział dziennikarzom, że "demokracja Platformy polega na tym, że partia jest różnorodna i trwa w niej debata. Natomiast siła PO polega na tym, że jest ona w stanie zbudować wewnętrzny ład i jedność". Zapytany, czy ludzie którzy przewodzili partii dotąd i odpowiadają za ubiegłoroczne porażki wyborcze, mogą poprowadzić Platformę do zwycięstwa w wyborach samorządowych, Rokita stwierdził, że to pytanie do niego i Tuska, czy są dziś w Platformie ludzie, którzy lepiej od nich mogą pokierować partią. Według niego, tacy ludzie znajdą się, ale dopiero za jakiś czas i będą należeli do młodego pokolenia działaczy PO.
W gruncie rzeczy, w ciągu tych ostatnich 16 lat nie znam w Polsce pary polityków, którzy potrafiliby kierować jakąś organizacją w sposób bardziej zgodny, spójny i skuteczny niż ja i Tusk - mimo, że nie jesteśmy bliźniakami- stwierdził Rokita.
"Polityczna egzekucja na Zycie Gilowskiej"
Motyw jedności i zgody wewnętrznej w obliczu "agresji" ze strony konkurentów politycznych przewijał się wystąpieniach liderów PO. Tusk ocenił, że w piątek wszyscy byli "świadkami kolejnego aktu dramatu, jakim są rządy koalicji Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Leppera i Romana Giertycha". Nawiązał w ten sposób do sprawy odejścia z rządu wicepremier Zyty Gilowskiej.
Według Tuska, obóz rządzący dokonał "politycznej egzekucji" na Zycie Gilowskiej. Od wielu tygodni w Polsce ludzie z różnych środowisk, różnych zawodów dają tej władzy jasno do zrozumienia: tak nie można rządzić Polską, tak rządząc tylko szkodzi się Polsce - powiedział.
Szef PO oświadczył także, że w ostatnich dniach Platforma została "brutalnie zaatakowana" przez posła PiS Jacka Kurskiego, który zarzucił jej nielegalne finansowanie wyborczej prezydenckiej kampanii billboardowej pośrednio z pieniędzy PZU. Według Tuska, Platforma obroniła się jednak i szybko wyjaśniła sprawę. Jak powiedział, PO jest bowiem partią ludzi "rzetelnych i przyzwoitych" i jest to ich "zbroją i tarczą".
Szef Platformy zapewnił, że jeśli jego partia wygra wybory samorządowe, do samorządu powrócą przyzwoitość, kwalifikacje, otwartość i zgoda wewnętrzna. Koalicja rządząca zmarnowała już osiem miesięcy, nie ma nadziei, że kolejne będą lepsze dla Polski - mówił Tusk - dlatego Platforma musi dołożyć wszelkich starań, aby zwyciężyć w wyborach samorządowych.
Nie możemy pozwolić na to, aby szkody i nieszczęścia, jakich świadkami jesteśmy we władzach centralnych, rozlały się jak brudna fala po całej Polsce. Zapraszamy wszystkich uczciwych Polaków do współpracy z Platformą (...) wokół tych fundamentalnych wartości, których Platforma jest strażnikiem, ale nie musi być jedynym właścicielem - mówił Tusk. Zapowiedział współpracę z organizacjami i ruchami społecznymi, w tym m.in. z Ruchem na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.
Zdaniem Rokity, sytuację polityczna w Polsce określają dwa zjawiska: rozkład struktur władzy i brutalizacja konfliktu politycznego. Według niego, dla tych, którzy po powstaniu obecnej koalicji rządzącej spodziewali się okresu politycznej stabilizacji, zaskoczeniem musi być obecne "przyspieszenie rozkładu struktur władzy". W opinii Rokity, przykładem brutalizacji konfliktu politycznego jest sprawa wicepremier Zyty Gilowskiej oraz - jak to określił - "prowokacja Kurskiego" wobec PO, czyli tzw. afera billboardowa.
"Profesjonalny łgarz od brudnej roboty"
Rokita powiedział, że poseł PiS Jacek Kurski - którego określił jako "profesjonalnego łgarza od brudnej roboty" - przygotował na zlecenie atak na Platformę przy pomocy fałszywych przesłanek. Akcja ta jednak - ocenił Rokita - uderzyła rykoszetem w PiS. Kurski zmusił swymi kłamstwami do kapitulacji partię, którą chciał wesprzeć - ocenił Rokita. Jego zdaniem, prezydent Lech Kaczyński wsparł posła PiS Jacka Kurskiego w "prowokacji" wobec PO - chodzi o tzw. aferę billboardową. Rokita zastanawia się, czy prezydent nie "otarł się" w tej sprawie o konstytucyjne przesłanki do impeachmentu, czyli usunięcia z urzędu.
Kurski zarzucił PO, że ubiegłoroczna kampania billboardowa szefa Platformy Donalda Tuska, była pośrednio finansowana z pieniędzy PZU. Według niego, PO za minimalną opłatą przejęła billboardy na których wcześniej wisiały plakaty PZU z kampanii "Stop wariatom drogowym" - na tych tablicach miały zawisnąć plakaty Tuska.
Firmy outdoorowe organizujące kampanię Tuska oświadczyły jednak, że nie współpracowały z PZU przy kampanii "Stop...". Okazało się, że to firmy pracujące przy kampanii Lecha Kaczyńskiego pracowały przy kampanii PZU i to plakaty kandydata PiS wisiały na tablicach wykorzystywanych wcześniej przez PZU. Rokita stwierdził, że w momencie, gdy to wykazano, "do akcji" wkroczyły najważniejsze osoby w państwie: premier, szef PiS oraz prezydent, który przyznawał Kurskiemu rację.
Prezydent, który z niskich pobudek, w swojej i w złej zarazem sprawie, wspiera prowokację, to jest zjawisko całkowicie nowe w polskiej rzeczywistości - powiedział Rokita. Ocenił, że takich zjawisk nie odnotowano "nawet w czasach dość niskiej jakości pod względem standardów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego".
"Tumult polski"
Według Rokity, po raz pierwszy mamy do czynienia z taką sytuacją, w której głowa państwa wspierała prowokację i robiła to w złej wierze, bo - jak mówił Rokita - już po zdemaskowaniu tej prowokacji, a nie przed. Tego rodzaju zachowanie - ze znakiem zapytania to powiedzmy, a nie z wykrzyknikiem - ociera się o ten przepis konstytucji, który powiada, iż prezydent za złamanie prawa ponosi odpowiedzialność przed odpowiednim Trybunałem. Jest taki przepis w konstytucji, a ta instytucja nazywa się impeachment - powiedział Rokita.
W opinii Rokity, bracia Kaczyńscy zawierając "złą dla Polski ludowo-narodową koalicję" wprowadzili w Polsce tumult. Żyjemy w czasach, które być może zostaną kiedyś nazwane tumultem polskim - mówił polityk PO. Temu właśnie tumultowi Platforma zobowiązana jest przeciwstawić nadzieję na ład w kraju, ale i w partii. W Platformie musimy stworzyć warunki ładu i profesjonalizmu, a nie kulturę wewnątrzpartyjnej koterii. Mówię to do siebie, do Tuska, do wszystkich, którzy znajdą się w zarządzie - powiedział Rokita.
W ostatecznym rozrachunku polityka nie jest jedynie sztuką słowa i gry - o czym zdaje się zapominać premier Kazimierz Marcinkiewicz, który stał się PR-owskim specjalistą swego rządu - ale sztuką świadectwa. Jeśli damy we własnej organizacji świadectwo wiary w idee, które nam przyświecają - wtedy zwyciężymy - powiedział Rokita.