Po klęsce na wschodzie przepychanki w PO. "Niektórzy umywają ręce"
Fatalna atmosfera w lubelskiej Platformie Obywatelskiej po porażce w wyborach do sejmiku. - Dziś niektórzy umywają ręce, a powinni ponieść konsekwencje - mówi ostro posłanka Marta Wcisło, mając na myśli szefa struktur Stanisława Żmijana. Były poseł, który poległ w ostatnich wyborach do sejmiku, odpowiada, że posłanka Wcisło powinna "dokonać analizy swojego zachowania".
Niesiona na fali ubiegłorocznego wyborczego sukcesu KO w wyborach samorządowych polepszyła swój stan posiadania i wygrała w dziewięciu województwach. Mimo wiatru w żagle, jakie dostało ugrupowanie Donalda Tuska w całej Polsce, w województwie lubelskim było zupełnie inaczej.
W wyborach do Sejmiku w 2018 roku KO w całym regionie zdobyła 7 mandatów. W tym roku już tylko 6, mimo ogromnych apetytów, bo sondaże wskazywały na bardzo niepewną przewagę PiS. Ostatecznie partia Jarosława Kaczyńskiego ma jednoznaczną, 21-osobową większość w 33-osobowym sejmiku w regionie, któremu szefuje były minister - Przemysław Czarnek.
Najbardziej bolesna była utrata jednego mandatu w Lublinie, gdzie KO w ostatnich latach zawsze pokonywała PiS. Tym razem to PiS wzięło trzy miejsca, a KO tylko dwa. W tym samym miejscu wiceszef lubelskiej PO Krzysztof Żuk, ale bez barw partyjnych, zdobył 57 proc. głosów i wygrał w pierwszej turze wyborów na prezydenta miasta z miażdżącą przewagą nad kandydatem PiS.
Klęska KO na Lubelszczyźnie
- Mam żal do Tuska, bo on widzi to wszystko, co dzieje się w Lublinie i nic z tym nie robi - mówi Wirtualnej Polsce Janusz Woć, dziś prywatny przedsiębiorca, przed laty dyrektor lubelskiego oddziału "Gazety Wyborczej".
- PO na Lubelszczyźnie nigdy nie miała dobrze, ale z chwilą, kiedy została zdominowana przez Krzysztofa Żuka, została zupełnie zmarginalizowana. Prezydent Lublina gra na siebie, jest cwanym i skutecznym politykiem, natomiast obowiązków wiceprzewodniczącego regionu nie wykonuje - uważa Woć.
Woć na początku lat 90-tych był działaczem Unii Wolności. Do PO nie należy, ale zawsze wspiera. W maju ub. roku organizował autokary na wyjazd z Lublina do Warszawy na "Marsz 4 czerwca", we wrześniu szukał chętnych na wyjazd na "Marsz miliona serc". Ale kiedy trzeba, nie boi się też ostro krytykować. To on w styczniu ub. roku na spotkaniu z Donaldem Tuskiem oburzył się, że zdominowana przez ludzi Żuka rada miasta zgodziła się na budowę w Lublinie wielkiego pomnika Lecha Kaczyńskiego.
- Jak to jest możliwe, jak mamy się z tym pogodzić? - pytał rozgoryczony Janusz Woć.
- Ja też tego nie rozumiem - odpowiedział mu Tusk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czarzasty nie ma szans na stanowisko marszałka Sejmu? Suchoń mówi o "rykoszecie"
Działacze dzwonią rozgoryczeni
Głośno, ale w zupełnie innym tonie, o przyczynach porażki KO w Sejmiku mówi lubelska posłanka Marta Wcisło.
- Członkowie PO dzwonią do mnie rozgoryczeni po wyniku, jaki osiągnęła partia - przyznaje parlamentarzystka w rozmowie z WP.
Jej zdaniem odpowiedzialność za porażkę powinien wziąć szef lubelskich struktur, czyli były poseł Stanisław Żmijan (od niedawna dyrektor lubelskiego ośrodka KOWR).
- Ja otwarcie mówiłam, że z takimi listami będziemy mieli maksymalnie dwa mandaty w Lublinie. Byłam mocno krytykowana i twierdzono, że nie mam racji. Niestety moje prognozy się sprawdziły. Dziś niektórzy umywają ręce, a powinni ponieść konsekwencje. Szef regionu powinien przynajmniej przeprosić za to, co się wydarzyło - mówi Marta Wcisło.
Jej zdaniem listy zostały źle ułożone, a za decyzjami stał właśnie Żmijan.
Szef lubelskiej PO nie zgadza się z argumentami, że listy zostały źle ułożone. - W Lublinie do sejmiku wszystkie osoby rekomendowane przez panią Martę Wcisło zostały umieszczone na listach. Inną rzeczą jest, jak słabe wyniki te osoby zrobiły - odpowiada Stanisław Żmijan.
Z rozmów z politykami KO wynika, że kością niezgody stała się jedynka na liście, którą dostała Bożena Lisowska, od lat radna wojewódzka, prywatnie mocno skonfliktowana z Wcisło.
- Faktem jest, że pani poseł zabiegała o jedynkę dla pani Anny Ryfki, kosztem Bożeny Lisowskiej. Wynik wyborczy pokazał, że to ja miałem rację, ponieważ pani Lisowska z dobrym wynikiem została wybrana do sejmiku, a pani Ryfka niestety nie została radną Rady Miasta Lublina - podkreśla Stanisław Żmijan.
- Pani poseł Wcisło walczyła tylko o to, żebym ja nie była jedynką. To był jej główny cel - potwierdza radna Bożena Lisowska. Ona uzyskała ponad 25 tysięcy głosów i najlepszy wynik w Lublinie oraz trzeci najlepszy w całym regionie.
Wskazuje, że Marta Wcisło forsowała miejską radną Annę Ryfkę, która ostatecznie nie dostała jedynki, więc zrezygnowała z sejmiku i wystartowała do rady miasta. Tu mandatu także nie zdobyła. - A my musieliśmy w ostatniej chwili do sejmiku szukać kobiety, żeby zachować parytet - mówi Lisowska.
Szef regionu z wyborczą porażką
Stanisław Żmijan dodaje, że poseł Wcisło powinna "dokonać analizy swojego zachowania". - Ona się powinna poddać obiektywnej ocenie struktur w Lublinie, bo tylko dzięki prezydentowi Żukowi mamy spektakularny sukces. Porozumienie koalicyjne w Lublinie wisiało na włosku za jej przyczyną - przekonuje Żmijan.
Chodzi o ultimatum, jakie postawiła Wcisło tuż przed wyborami. Zażądała większej liczby kandydatów KO na liście prezydenta Żuka do Rady Miasta.
Ale sukcesu wyborczego nie osiągnął nawet sam szef okręgu. Stanisław Żmijan musi się teraz tłumaczyć, że nie zdobył mandatu w swoim okręgu, mimo że startował z pierwszego miejsca. Prześcignął go kandydat z dwójki i to on będzie radnym sejmiku.
- W okręgu z którego startowałem zrobiłem świetny wynik - przekonuje Żmijan. - Wcześniej z tego okręgu nie było żadnego mandatu dla KO, teraz jest jeden - dodaje.
Wina? Na zewnątrz
Najważniejsi politycy lubelskiej KO zgodni są tylko w jednym. Winą za porażkę obarczają przede wszystkim czynniki zewnętrzne: brak możliwości głosowania osób młodych poza miejscem zamieszkania oraz strajki rolników. Stanisław Żmijan przekonuje, że słaby wynik KO to wina tego, że nie udało się stworzyć koalicji na poziomie regionu.
- Nie udało się zmobilizować młodych ludzi, dotrzeć do nich z informacją, że te wybory są tak samo ważne jak parlamentarne. Niska frekwencja zaniżyła nasz wynik – przekonuje inny poseł KO Michał Krawczyk.
Nie podoba mu się krytyka władz partii, z jaką wystąpiła publicznie Marta Wcisło.
- Ja uważam, że potrzebna jest szczegółowa analiza wyniku wyborów. Ale jestem daleki od wszczynania i uczestniczenia w awanturach. Nie w taki sposób, jak robi to pani poseł. Rodzina o swoich sprawa powinna rozmawiać przy rodzinnym stole, a nie na zewnątrz - mówi Krawczyk.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: