PiS szykuje się na miesięcznicę. Mówi o "fortelu Hołowni". "Chce wykorzystać nieobecność posłów PiS"
Niektórzy w PiS są przekonani, że marszałek Szymon Hołownia przesunął blok głosowań w Sejmie ze środy na czwartek z dwóch powodów - by uniemożliwić PiS-owi zablokowanie zmian w komisjach sejmowych, a także by przeszkodzić posłom tej partii w uczestnictwie w obchodach miesięcznicy smoleńskiej. - Będzie awantura - przewidują niektórzy rozmówcy w PiS. Inni twierdzą, że będzie "szybko i spokojnie". - Trzeba wrócić do Sejmu - mówią.
Zaplanowane na trzy dni posiedzenie Sejmu zaczęło się w środę burzliwie. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia - po konsultacjach z premierem Donaldem Tuskiem - poinformował parlamentarzystów i media, że planowany na popołudnie blok głosowań w Sejmie przesuwa na czwartkowy poranek.
- Dzisiaj nie będzie bloków głosowań: ani proceduralnego o godz. 15:00, ani tego, który mieliśmy zaplanowany za chwilę. Za dużo posłów jest nieobecnych w związku z wyjazdami - powiedział Szymon Hołownia, a na sali obrad było słychać buczenie części posłów.
Głosowania miały być o tyle ciekawe, że w ich trakcie miano przeprowadzić m.in. zmiany w sejmowych komisjach. W ubiegłym tygodniu burzę wywołał fakt, że koalicja rządząca - w tym Lewica - chce wyrzucić z komisji infrastruktury posłankę Paulinę Matysiak (za rzekomą współpracę z PiS). Próba ponownego usunięcia jej z komisji - jak zapowiadali w rozmowie z WP liderzy Nowej Lewicy - miała być przeprowadzona właśnie w środę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szkopuł w tym, że na sali sejmowej zabrakło posłów koalicji - przede wszystkim członków Rady Ministrów. Powód? Konsultacje międzyrządowe z rządem Czech. Dlatego też Hołownia - po konsultacjach z Prezydium Sejmu - postanowił przesunąć głosowania na czwartek.
PiS grzmi o "leniach"
W PiS mówią, że to niedopuszczalne działanie. Wyzywają rządzących od "leni", którym nie chce się pracować w Sejmie. I doszukują się drugiego dna w decyzji Hołowni.
- Boją się przegranej w głosowaniach. Dlatego czekają na resztę. Hołownia wie też, że 10 października rano, jak co miesiąc, gromadzimy się na mszy świętej w intencji ofiar tragedii smoleńskiej i idziemy składać hołd na plac Piłsudskiego. Dlatego celowo ustawił głosowania właśnie na ten czas, licząc na naszą absencję w Sejmie - twierdzi jeden z parlamentarzystów PiS.
Podkreślmy - to jedynie przypuszczenie polityka największej partii opozycyjnej. Marszałek Sejmu podał zupełnie inny powód. PiS-u jednak to nie satysfakcjonuje.
- Marszałek Hołownia zastosował fortel. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że mógłby się zachować w sposób tak cyniczny, zły, nierozumiejący pewnej wrażliwości, która była szanowana przez wszystkich marszałków przez 14 lat. Ale być może znów nas zaskoczy - mówi Wirtualnej Polsce poseł PiS Andrzej Śliwka.
Czy posłów PiS może zatem zabraknąć na czwartkowym, porannym bloku głosowań? - Dla nas to jest bardzo ważna data, dziesiąty dzień każdego miesiąca. Jeśli ktoś stwierdzi, że chce wziąć udział w uroczystościach na cześć ofiar tragedii, to po prostu będzie to jego decyzja, którą każdy z nas uszanuje - mówi WP poseł Michał Wójcik.
Parlamentarzyści PiS znów będą wspierać prezesa Jarosława Kaczyńskiego w starciu z aktywistami i przeciwnikami PiS, którzy składają przed pomnikiem - jak twierdzą politycy największej partii opozycyjnej - obrażające pamięć prezydenta Lecha Kaczyńskiego wieńce.
Obrona "ojca założyciela" i dyżury poselskie
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce we wrześniu, Jarosław Kaczyński zarządził "dyżury poselskie" przed pomnikiem Ofiar Katastrofy Smoleńskiej na placu Piłsudskiego w Warszawie. Posłowie wpisują się na listę i ustalają, w jakich godzinach "czuwają" przy pomniku. Podobnie - jak słyszymy - ma być przy okazji miesięcznicy w październiku.
- Jeśli ktoś nie ma odporności psychicznej, to jest pomyłką - tymi słowami Jarosław Kaczyński miał zwrócić się do swoich parlamentarzystów na klubie PiS we wrześniu, wzywając do obecności przy Pomniku Ofiar Katastrofy Smoleńskiej. Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, na zamkniętym posiedzeniu klubu PiS kilka tygodni temu padła też sugestia, że polityczna przyszłość tych, którzy się nie angażują, może być zagrożona.
- Prezes wyraźnie zasugerował, że jeśli ktoś wyłamie się z obrony dobrego imienia jego świętej pamięci brata i wszystkich ofiar tragedii w Smoleńsku, to nie znajdzie się na listach wyborczych - mówi nam członek klubu parlamentarnego PiS.
Wedle naszych informacji z kilku źródeł, takie stwierdzenie wprost z ust prezesa nie padło, ale wielu obecnych na zwołanym na poniedziałek klubie tak to właśnie zinterpretowało.
Mimo to nie wszyscy zapisali się na tzw. dyżury poselskie, które miały być - i, jak słyszymy, będą - organizowane przy Pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej na placu Piłsudskiego w Warszawie.
- Szef chciał, by wszyscy parlamentarzyści stawili się przy Pomniku Ofiar. Ale tak nie było. Część ludzi zapisała się na dyżur i nie przyszła, część w ogóle się nie zapisała - mówi jeden z posłów.
Jak dodaje: - To ciekawe, że nie wszyscy uznali, że należy się z tego powodu obawiać. A przecież prezes wyraźnie zastrzegł, że bronić "ojca założyciela PiS", bo takiego użył sformułowania, musi cała partia. A jak się komuś nie podoba, to nie musi kandydować w wyborach.
"Ojciec założyciel" - jak określił go sam lider PiS na zamkniętym posiedzeniu klubu parlamentarnego - to śp. prezydent Lech Kaczyński. - Jarosław szkalowanie świętej pamięci imienia jego brata traktuje osobiście. Jego wystąpienie na klubie było bardzo emocjonalne. Prezesowi naprawdę nie chodzi tu o politykę, jemu chodzi o Lecha - twierdzi nasz rozmówca z PiS.
Inny nie do końca się zgadza. - Prezes obecnością na miesięcznicach i twardą postawą wobec tych bojówkarzy, którzy szkalują jego brata, chce zewrzeć szeregi i znów utwardza elektorat. Nie chce okazać słabości, więc nie zamierza ustępować. To też jest polityka - mówi.
Kolejna awantura? PiS nie wyklucza
Jak mówili nam niedawno niektórzy ludzie z PiS, na kolejną miesięcznicę do Warszawy mogą przyjechać związkowcy z "Solidarności" i działacze klubów "Gazety Polskiej". - Czy to się uspokoi? Niech pan w to nie wierzy. Spodziewam się większej awantury. Ale nikt dziś do końca nie wie, co może się wydarzyć - twierdzi jeden z naszych rozmówców bliskich Nowogrodzkiej.
Czwartkowe "uroczystości" mogą przebiec jednak spokojnie. Bez "bojówek" i awantur. Posłowie nie są w stanie przewidzieć żadnego scenariusza.
Poseł PiS Michał Moskal w dosadnych słowach nazywał tych, którzy przychodzą co miesiąc na miesięcznice, obrażają pamięć Lecha Kaczyńskiego i mają odmienne zdanie o powodach katastrofy. - Nie wyobrażam sobie, żebyśmy ugięli się pod napływem hołoty i lumpenproletariatu, który zbiera się tam, by przeszkadzać w upamiętnianiu tych, którzy zginęli na służbie Polsce - mówił nam niedawno polityk.
Jak dodał rozmówca Wirtualnej Polski: - Nie będziemy zmieniać miejsca i uciekać.
Poseł PiS twierdzi, że "aby uniknąć tego typu sytuacji, powinien zareagować Donald Tusk, który powie tej hołocie, żeby się wycofała i nie robiła burd, kiedy ludzie chcą upamiętnić tych, którzy zmarli w Smoleńsku". Parlamentarzyści tej partii domagają się też, by aktywistów powstrzymała policja.
Czy zdaniem Moskala wdawanie się w słowne i fizyczne awantury nie szkodzi wizerunkowo politykom PiS i samemu prezesowi? - Nie i nie zrobimy kroku w tył w związku z atakiem na nas. Niech Tusk wreszcie odwoła agresorów, którzy atakują zwykłych ludzi. Nie będziemy szli na kompromisy z osobami, które popełniają tam przestępstwa - przekonuje współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl