Szykuje się jeszcze większa awantura smoleńska. Kaczyński zagroził swoim posłom
- Jeśli ktoś nie ma odporności psychicznej, to jest pomyłką - tymi słowami Jarosław Kaczyński miał zwrócić się do swoich parlamentarzystów, wzywając do obecności przy Pomniku Ofiar Katastrofy Smoleńskiej. Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, na zamkniętym posiedzeniu klubu PiS padła też sugestia, że polityczna przyszłość tych, którzy się nie angażują, może być zagrożona.
- Prezes wyraźnie zasugerował, że jeśli ktoś wyłamie się z obrony dobrego imienia jego świętej pamięci brata i wszystkich ofiar tragedii w Smoleńsku, to nie znajdzie się na listach wyborczych - mówi nam członek klubu parlamentarnego PiS.
Wedle naszych informacji z kilku źródeł, takie stwierdzenie wprost z ust prezesa nie padło, ale wielu obecnych na zwołanym na poniedziałek klubie tak to właśnie zinterpretowało.
Mimo to nie wszyscy zapisali się na tzw. dyżury poselskie, które miały być - i, jak słyszymy, będą - organizowane przy Pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej na placu Piłsudskiego w Warszawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dyżury osobiście zarządził na spotkaniu z posłami i senatorami przy Nowogrodzkiej prezes Kaczyński. Nie wszyscy go jednak posłuchali.
- Szef chciał, by wszyscy parlamentarzyści stawili się przy Pomniku Ofiar. Ale tak nie było. Część ludzi zapisała się na dyżur i nie przyszła, część w ogóle się nie zapisała - mówi jeden z posłów.
Jak dodaje: - To ciekawe, że nie wszyscy uznali, że należy się z tego powodu obawiać. A przecież prezes wyraźnie zastrzegł, że bronić "ojca założyciela PiS", bo takiego użył sformułowania, musi cała partia. A jak się komuś nie podoba, to nie musi kandydować w wyborach.
Związkowcy i klubowicze. Za miesiąc może być jeszcze większa awantura
"Ojciec założyciel" - jak określił go sam lider PiS na zamkniętym posiedzeniu klubu parlamentarnego - to śp. prezydent Lech Kaczyński. - Jarosław szkalowanie świętej pamięci imienia jego brata traktuje osobiście. Jego wystąpienie na klubie było bardzo emocjonalne. Prezesowi naprawdę nie chodzi tu o politykę, jemu chodzi o Lecha - twierdzi nasz rozmówca z PiS.
Inny nie do końca się zgadza. - Prezes obecnością na miesięcznicach i twardą postawą wobec tych bojówkarzy, którzy szkalują jego brata, chce zewrzeć szeregi i znów utwardza elektorat. Nie chce okazać słabości, więc nie zamierza ustępować. To też jest polityka - mówi.
Wedle naszych rozmówców z PiS na kolejną miesięcznicę do Warszawy mogą przyjechać związkowcy z "Solidarności" i działacze klubów "Gazety Polskiej". - Czy to się uspokoi? Niech pan w to nie wierzy. Spodziewam się większej awantury. Ale nikt dziś do końca nie wie, co może się wydarzyć - twierdzi jeden z naszych rozmówców bliskich Nowogrodzkiej.
Inny mówi: - Prezesa może zatrzymać chyba tylko zdrowie. Bo nawet nie pogoda.
Kolejny rozmówca z PiS: - To wszystko wizerunkowo nam szkodzi. Naprawdę nie wszyscy uważają, że to dobrze wygląda, że musimy się przepychać z jakimiś bojówkarzami z KOD-u. To jest niepoważne, gdy napiernicza się z nimi profesor Gliński, a Antoni wybałusza oczy i wygraża im pięściami. A jeszcze prezes…
Mowa rzecz jasna o Antonim Macierewiczu, który stał na warcie przy Pomniku Ofiar.
Dwa ciosy i gniew
Przypomnijmy - 10 września doszło do przepychanek między politykami PiS a grupą protestujących podczas miesięcznicy smoleńskiej. Według jednego z tzw. aktywistów z Lotnej Brygady i Komitetu Obrony Demokracji Zbigniewa Komosy w pewnym momencie Jarosław Kaczyński miał uderzyć go dwa razy pięścią w twarz. Do naruszenia nietykalności cielesnej miało dojść w tłumie. Mężczyzna w rozmowie z WP potwierdził zajście, sytuację widać również na nagraniach zamieszczonych w mediach społecznościowych.
Ale nikt z tego powodu nie poniósł konsekwencji. - Wszystko działo się w emocjach - mówią uczestnicy zgromadzenia. Żadnych doniesień do prokuratury z tego powodu nie złożono (choć Komosa zapowiada, że to zrobi). Nikogo też nie zatrzymała policja.
Co na to rządzący? - Jarosław Kaczyński powinien ponieść konsekwencje - powiedział dziennikarzom w Sejmie wiceszef MON i Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk.
A co na to sam prezes? - Niczego nie żałuję - odpowiedział na pytanie reportera WP.
Jak mówią nam politycy PiS - m.in. posłowie Zbigniew Kuźmiuk i Michał Wójcik - w całym klubie PiS "jest zrozumienie" dla zachowania prezesa. To wersja oficjalna, bo nieoficjalnie nie wszyscy podzielają to zdanie. - Według mnie prezes nie powinien dawać się prowokować, a mam wrażenie, że on sam chce iść w tę konfrontację. Niepotrzebnie - twierdzi jeden z posłów.
Kuźmiuk próbuje tłumaczyć: - Gniew jest zrozumiały, bo szarga się pamięć brata prezesa, który był prezydentem Polski i zginął na służbie. Ale tych sytuacji by nie było, gdyby nie brutalne zachowania drugiej strony.
Czy awantury zatem będą się powtarzać? Polityk PiS stawia warunek. - My przede wszystkim oczekujemy zmiany stanowiska polskiej policji. Funkcjonariusze nie powinni pozwalać na stawianie przed Pomnikiem Ofiar tabliczki, na której są obrażające śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 innych ofiar katastrofy słowa - mówi. Jak podkreśla Kuźmiuk: - O to apelują rodziny smoleńskie.
Posła PiS dopytujemy: czy akceptuje to, że prezes próbował uderzyć w twarz jednego z aktywistów?
Ten unika odpowiedzi: - Nie było mnie tam, nie wiem, czy tak było.
Michał Wójcik był obecny przy Pomniku Ofiar, gdy doszło do zajść. I mówi nam tak: - Będziemy dalej pełnić tam dyżury. Co miesiąc. Tak będzie cały czas, dopóki druga strona się nie uspokoi.
A rękoczyny? - Gdyby nie ta niebywała dzicz, to do takich sytuacji by nie dochodziło - twierdzi poseł klubu PiS. Aktywistów KOD nazywa "prowokatorami".
Czy zatem prezes PiS dał się sprowokować? I czy powinien dawać się prowokować? Wszak jest poważnym politykiem, liderem największej partii opozycyjnej. - Panie redaktorze, ja słyszałem, co ci ludzie wykrzykiwali do prezesa. To jest po prostu nieprawdopodobne - odpowiada Wójcik.
Polityk przyznaje: - Nie zrobimy kroku w tył.
Tak też zasugerował na klubie PiS sam Kaczyński. - Jeśli ktoś nie ma odporności psychicznej, to jest pomyłką - powiedział do swoich polityków prezes. I zasugerował, że kto nie ma tej odporności, nie nadaje się do polityki.
Kroku w tył nie będzie
Jak pisaliśmy już miesiąc temu, politycy PiS nie zamierzają zmieniać formuły obecności podczas miesięcznic. - Nadal będziemy upamiętniać ofiary katastrofy smoleńskiej. I będziemy to robić w sposób godny, tak, jak robiliśmy to zawsze. A jeśli będą tam przychodzić ludzie, którzy chcą nas atakować, to nie zmieni to faktu, że będziemy tam każdego miesiąca - przyznał w rozmowie z WP Michał Moskal.
Czy zdaniem posła PiS wdawanie się w słowne i fizyczne awantury nie szkodzi wizerunkowo politykom PiS i samemu prezesowi? - Nie i nie zrobimy kroku w tył w związku z atakiem na nas. Niech Tusk wreszcie odwoła agresorów, którzy atakują zwykłych ludzi. Nie będziemy szli na kompromisy z osobami, które popełniają tam przestępstwa - przekonywał współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
Antypisowscy działacze wielokrotnie już pojawiali się na miesięcznicach smoleńskich. Jeden z nich często zostawiał wieniec z tabliczką, na której umieszczano napis "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju".
Jarosław Kaczyński wiele razy niszczył ten wieniec lub tabliczkę. W czerwcu zamazał ją farbą w sprayu.
Po zajściach na Placu Piłsudskiego rzecznik PiS Rafał Bochenek wydał oświadczenie:
"Doszło do wielokrotnego naruszenia nietykalności parlamentarzystów PiS oraz naszych zwolenników, którzy przyszli zaprotestować wobec barbarzyńskiego zachowania osób, które każdego miesiąca uniemożliwiają godne uczczenie pamięci ofiar Tragedii Smoleńskiej. Podczas wczorajszych zajść te osoby wielokrotnie publicznie obrażały i szkalowały śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zachowania te nie spotkały się z jakąkolwiek reakcją ze strony funkcjonariuszy policji. Wszystkie przykłady łamania prawa zostaną zgłoszone odpowiednim organom".
Jak słyszymy, politycy PiS wychodzą z założenia, że gdzie by nie upamiętniali dziesiątego dnia miesiąca ofiary katastrofy, to i tak byliby zmuszeni konfrontować się ze swoimi przeciwnikami. Dlatego nie zamierzają przenosić miejsca zgromadzeń.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl
Czytaj również: Kaczyński oburzony napisem. Zabrał głos ws. miesięcznicy