Awantura na miesięcznicy smoleńskiej. Wiemy, co zrobi Jarosław Kaczyński. Jest decyzja
Prawo i Sprawiedliwość nie zmieni formuły miesięcznic smoleńskich. Jarosław Kaczyński nadal dziesiątego dnia każdego miesiąca będzie przyjeżdżał przed pomnik ofiar w Warszawie - dowiaduje się WP. Potwierdza to Michał Moskal, poseł PiS i współpracownik prezesa partii.
Polityk PiS w dosadnych słowach nazywa tych, którzy przychodzą co miesiąc na miesięcznice i mają odmienne zdanie o powodach katastrofy. - Nie wyobrażam sobie, żebyśmy ugięli się pod napływem hołoty i lumpenproletariatu, który zbiera się tam, by przeszkadzać w upamiętnianiu tych, którzy zginęli na służbie Polsce - mówi nam Michał Moskal.
Jak dodaje rozmówca Wirtualnej Polski: - Nie będziemy zmieniać miejsca i uciekać.
Poseł PiS twierdzi, że "aby uniknąć tego typu sytuacji, powinien zareagować Donald Tusk, który powie tej hołocie, żeby się wycofała i nie robiła burd, kiedy ludzie chcą upamiętnić tych, którzy zmarli w Smoleńsku".
PiS: żadnego kroku w tył
Rozmawiamy o kolejnej awanturze, do której doszło 10 sierpnia na Placu Piłsudskiego w Warszawie. To tam co miesiąc przyjeżdżają najważniejsi politycy PiS (i nie tylko), z Jarosławem Kaczyńskim na czele. Działacze i zwolennicy składają kwiaty przed pomnikiem w kształcie schodów, upamiętniającym ofiary tragedii z 10 kwietnia 2010 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Za każdym razem dochodzi tam do przepychanek. Aktywiści z tzw. Lotnej Brygady Opozycji, KOD oraz Obywateli RP, skupiających przeciwników PiS, składają co miesiąc przed pomnikiem wiązanki, które w obraźliwych słowach oceniają braci Kaczyńskich (w tym zmarłego Lecha).
Jarosław Kaczyński nie chce dopuszczać do obrażania pamięci jego brata, dlatego wiązanki aktywistów niszczy i wyrzuca. Wtedy przeważnie dochodzi do przepychanek i wyzwisk.
Gdy 10 sierpnia prezes PiS wsiadał do partyjnego samochodu, odpowiedział na zaczepki Arkadiusza Szczurka, jednego z działaczy LBO. Mężczyzna krzyczał przez megafon, że limuzyna prezesa PiS jest zaparkowana w niedozwolonym miejscu, a protestujący mieli z sobą transparenty m.in. z hasłami: "Jarek, kiedy byłeś w Katyniu".
Jarosław Kaczyński rzucił po tym w kierunku Szczurka: "putinowska szmato". Aktywista Obywateli RP nagranie z udziałem prezesa zamieścił w mediach społecznościowych. I znów rozpętała się burza.
Mimo to politycy PiS nie zamierzają zmieniać formuły obecności podczas miesięcznic. - Nadal będziemy upamiętniać ofiary katastrofy smoleńskiej. I będziemy to robić w sposób godny, tak, jak robiliśmy to zawsze. A jeśli będą tam przychodzić ludzie, którzy chcą nas atakować, to nie zmieni to faktu, że będziemy tam każdego miesiąca - przyznaje w rozmowie z WP Michał Moskal.
Czy zdaniem posła PiS wdawanie się w słowne i fizyczne awantury nie szkodzi wizerunkowo politykom PiS i samemu prezesowi? - Nie i nie zrobimy kroku w tył w związku z atakiem na nas. Niech Tusk wreszcie odwoła agresorów, którzy atakują zwykłych ludzi. Nie będziemy szli na kompromisy z osobami, które popełniają tam przestępstwa - przekonuje współpracownik Jarosława Kaczyńskiego. I zapowiada kolejne zawiadomienia do prokuratury.
- Dokumentujemy zachowania tych awanturników. Będziemy je przekazywać organom ścigania - mówi Michał Moskal.
Kaczyński nie chce okazywać słabości
Wedle naszej wiedzy politycy PiS wychodzą z założenia, że gdzie by nie upamiętniali dziesiątego dnia miesiąca ofiary katastrofy, to i tak byliby zmuszeni konfrontować się ze swoimi przeciwnikami. Dlatego nie zamierzają przenosić miejsca uroczystości.
Przypomnijmy: każdego osiemnastego dnia miesiąca (dzień pogrzebu i urodzin Lecha Kaczyńskiego) Jarosław Kaczyński i inni politycy PiS są na Wawelu. W Krakowie również dochodzi do napiętych sytuacji (np. blokowania auta prezesa PiS), ale nie tak ostrych, jak w Warszawie.
Po zajściach na Placu Piłsudskiego rzecznik PiS wydał oświadczenie:
"Doszło do wielokrotnego naruszenia nietykalności parlamentarzystów PiS oraz naszych zwolenników, którzy przyszli zaprotestować wobec barbarzyńskiego zachowania osób, które każdego miesiąca uniemożliwiają godne uczczenie pamięci ofiar Tragedii Smoleńskiej. Podczas wczorajszych zajść te osoby wielokrotnie publicznie obrażały i szkalowały śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zachowania te nie spotkały się z jakąkolwiek reakcją ze strony funkcjonariuszy policji. Wszystkie przykłady łamania prawa zostaną zgłoszone odpowiednim organom".
Jak słyszymy nieoficjalnie, Jarosław Kaczyński przyzwyczaił się do tego typu sytuacji, a określeń takich, jak: "putinowska szmato", używa w pełni świadomie. Prezes nie ma poczucia, że szkodzi mu to wizerunkowo - przeciwnie. - Nasz elektorat chce, żebyśmy ostro odpowiadali na chamstwo i patologie. Gdybyśmy się uginali i głaskali się z tymi awanturnikami, to by to po prostu wkurzyło ludzi - słyszymy od jednego z polityków PiS.
Wniosek? Nic się z w najbliższym czasie nie zmieni.
Antypisowscy działacze wielokrotnie już pojawiali się na miesięcznicach smoleńskich. Jeden z nich często zostawiał wieniec z tabliczką, na której umieszczano napis "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju".
Jarosław Kaczyński wiele razy niszczył ten wieniec lub tabliczkę. W czerwcu zamazał ją farbą w sprayu.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl