Kaczyński zapytany o uderzenie aktywisty. Wymowna reakcja
Podczas zorganizowanej przez przedstawicieli PiS wrześniowej miesięcznicy doszło do przepychanek. Jeden z manifestantów twierdzi, że został dwa razy uderzony w twarz przez Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS deklaruje, że "niczego nie żałuje". Na pytanie o pięści nie chciał odpowiedzieć.
10 września, w trakcie kolejnej "miesięcznicy" katastrofy smoleńskiej, Kaczyński wystąpił na placu Piłsudskiego w Warszawie. Od rana trwały tam przepychanki między politykami PiS a grupą protestujących. Policja oddzieliła strony kordonem. Wśród polityków, poza Kaczyńskim, był też m.in. szef klubu PiS Mariusz Błaszczak oraz posłowie - Zbigniew Bogucki i Anna Krupka.
W pewnym momencie, jak co miesiąc, przed pomnikiem ofiar katastrofy położono wieniec opatrzony napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski". To nasiliło nerwowość, szczególnie po stronie prezesa PiS.
Zbigniew Komosa, przedstawiciel grupy, która przedłożyła prowokacyjny wieniec, twierdzi, że w konsekwencji Jarosław Kaczyński uderzył go dwa razy pięścią w twarz.
Do naruszenia nietykalności cielesnej mężczyzny miało dojść w tłumie, w trakcie przepychanki. Całe zdarzenie potwierdzają liczne nagrania. Widać na nich również ciosy w stronę twarzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jarosław Kaczyński został zapytany w środę przez dziennikarza Wirtualnej Polski Michała Wróblewskiego o przepychanki przed pomnikiem smoleńskim. - Nie żałuję niczego - odparł szybko prezes partii na pytanie, czy nie żałuje przebiegu wydarzeń podczas miesięcznicy. Dopytywany o użycie pięści już nie odpowiedział.
Dodał jednak, że żałuje "tolerancji tej (obecnej - red.) władzy wobec tej bandy". - Powinna być rozpracowana przez służby specjalne, bo wyraźnie wygląda to na awanturę rosyjską - skomentował lider PiS.
Przeczytaj także: Dramat 11-latka. Dziecko zgwałcone w placówce opiekuńczej
Rozwinął też, co najbardziej go zdenerwowało w "tej bandzie". - Może działać, może podchodzić do kogoś i mówić, że zorganizował katastrofę smoleńską, że ją przygotował, żeby mieć jakieś sukcesy polityczne, że zamordował własnego brata - mówił prezes Kaczyński.
Na sejmowym korytarzu, na którym polityka spieszącego na obrady Sejmu zatrzymali dziennikarze, padły jeszcze pytania o oskarżenia formowane przez uderzonego w twarz aktywistę, ale lider PiS nie udzielił odpowiedzi.