PiS rzuca mięsem w Trzaskowskiego. TVP znalazła nowe "für Deutschland"
PiS przez kolejne miesiące będzie próbowało przekonać Polaków, że "lewacka opozycja" zamierza odciąć ich od mięsa, ubrań i samochodów. Wracający do aktywności Jarosław Kaczyński ma nadać temu przekazowi kampanijnej mocy. Rządzący ponownie na cel wzięli Rafała Trzaskowskiego, ale polityczną ofiarą tej propagandowej akcji ma być Donald Tusk. Szkopuł w tym, że politycy obozu władzy sami potykają się o mięso, którym próbują obrzucić politycznych przeciwników.
- Objawia się nam wielkie szaleństwo. Mogę zapewnić, że nasza formacja będzie broniła prawa do wyboru stylu życia, sposobu odżywiania się, normalności. Chcę to mocno podkreślić: my jesteśmy za wolnością, nie chcemy sztucznych ograniczeń w imię jakichś ideologii - przekonuje w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" Jarosław Kaczyński.
Lider obozu władzy zapewnia, że "Polacy od PiS nigdy nie usłyszą, że mają ograniczyć jedzenie mięsa, picie mleka, że mają obowiązek zmienić samochód na elektryczny albo nosić dwie koszule czy sukienki".
Prezes gwarantuje też, że za jego rządów nigdy nie będzie kartek na mięso jak "za komuny".
O co chodzi?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"To wyraz pogardy". Schetyna komentuje "aferę mięsną"
Trzaskowski się tłumaczy. "To znaczy, że jest problem"
Wszystko zaczęło się od publikacji "Dziennika Gazety Prawnej" sprzed kilku dni. Gazeta opisała raport C40 Cities - organizacji skupiającej prawie 100 największych miast świata, do której od kilkunastu lat należy Warszawa - przedstawiający rekomendacje służące przeciwdziałaniu kryzysowi klimatycznemu.
Te są ambitne: dążenie do zredukowania do 16 kg rocznie ilości spożywanego mięsa na osobę, nabiału do 90 kg czy jednokrotnego lotu (w dwie strony) raz na dwa lata. W raporcie mowa też m.in. o radykalnym zmniejszeniu liczby samochodów czy ograniczeniu zakupu ubrań do 8 sztuk rocznie.
W opublikowanym po raz pierwszy w 2019 roku raporcie podkreślono, że "ostatecznie to ludzie decydują, jaki rodzaj żywności jedzą i jakie robią zakupy, aby uniknąć marnowania żywności w gospodarstwach domowych". To także - jak przekonują autorzy raportu - "każda jednostka indywidualnie decyduje, ile nowych ubrań kupić, lub czy chce posiadać własny samochód oraz ile lotów wykona".
Te zapewnienia jednak nie przekonują polityków PiS. Tuż po publikacji raportu rządzący - wsparci przez TVP - rozpoczęli szeroko zakrojoną kampanię propagandową, mającą przekonać Polaków do tego, że Rafał Trzaskowski - jako włodarz miasta należącego do C40 Cities i jeden z liderów opozycji - pozbawi Polaków mięsa, nabiału i ubrań.
I nic to, że raport stanowią jedynie rekomendacje, pod którymi - owszem - podpisały się władze Warszawy, ale na realizację których nie ma ani narzędzi, ani środków, ani woli politycznej i społecznej.
Słowem: tezy z raportu do niczego nie zobowiązują. Podkreśla to sam Rafał Trzaskowski.
Szkopuł w tym, że prezydent Warszawy z raportu tłumaczył się pięć razy w ciągu zaledwie dwóch dni. A nie ma tego w zwyczaju. Musiał więc wyczuć, że sprawa ta - zdaniem polityków PO ujawniona po czterech latach, na starcie kampanii, z inspiracji PiS - może mu politycznie zaszkodzić. A przede wszystkim - całej jego formacji.
Target idealny
PiS, strasząc wyborców przed "lewackim Trzaskowskim" i marzącymi o przydziałach żywności "komunistami z opozycji", gra nie tylko na lękach swoich wyborców, ale także stara się wytworzyć wrażenie, że coś jest na rzeczy. I przekonać tym samym - lub przynajmniej zniechęcić do oddania głosu na opozycję - wyborców "umiarkowanych", dla których rekomendacje z raportu C40 mogą być absolutnie nie do przyjęcia.
Czy to się uda? Zależy. Skutecznym ruchem z punktu widzenia PiS było "odkopanie" nagrania z Campusu Polska Przyszłości Rafała Trzaskowskiego, na którym prezydent Warszawy chwali się, że stolica Polski jest w awangardzie miast walczących ze skutkami zmian klimatu. "Jak będziemy rządzić, to będzie szybciej" - zapowiada Trzaskowski.
Jego słowa są zapętlane w "Wiadomościach" od kilku dni. I nic nie wskazuje, by miało się to w najbliższym czasie zmienić. - To stwierdzenie będzie nowym tuskowym "für Deutschland" - przewiduje człowiek zawodowo zajmujący się kampaniami wyborczymi.
Przypomnijmy: słowa "für Deutschland", wyrwane z kontekstu z archiwalnego wystąpienia Donalda Tuska na zjeździe niemieckiej CDU, są od miesięcy pokazywane w TVP - bywało, że dzień w dzień. Oczywiście w negatywnym kontekście, tak, by przedstawić lidera PO jako polityka usłużnego Berlinowi.
Tak ma być też z Rafałem Trzaskowskim, który oprócz tego, że pełni funkcję prezydenta Warszawy, jest także jednym z liderów opozycji. - Trzaskowski jest dla nas targetem idealnym. Czekamy tylko, aż Tusk się zacznie za niego tłumaczyć. Na razie wystawił na wiatr Rafała i biedny Rafał musi posty na Twitterze pisać i oświadczenia wydawać. No cóż, taka kampanijna karma - mówi jeden z polityków PiS.
Steki groźne jak ośmiorniczki
Karma jednak może wrócić. PiS liczyło, że radykalny raport C40 Cities to temat-samograj. Okazuje się jednak, że temat - jak każdy - można "przegrzać". I stać się przypadkową ofiarą własnej propagandy.
Tak stało się z kilkoma parlamentarzystami obozu PiS, którzy - chcąc pokazać, jak prawdziwymi są bojownikami o wolność - ochoczo fotografują się w drogich knajpach z drogimi stekami (bynajmniej nie z polskiego mięsa) na talerzach.
Za te zdjęcia właśnie politycy zostali ostro skrytykowani w mediach społecznościowych. Internauci, publicyści i opozycja zwracają uwagę, że w czasach inflacji i społecznego niepokoju przedstawiciele władzy fotografują się w ekskluzywnych lokalach z posiłkami, których ceny przekraczają nawet grubo 100 zł.
Z tego, co wiemy od polityków PiS, zachowanie wyżej wymienionych wywołało - nomen omen - niesmak w partii rządzącej. - Wyszli na bogatych szpanerów. Najpierw trzeba myśleć, a potem popisywać się w "socjalach" - mówi nam jeden z posłów formacji Jarosława Kaczyńskiego.
Inny dodaje: - Stali się memami, ale to ich problem. Dla nas nie, bo to zostanie w internetowej "bańce". W TVP ich steków przecież nie pokażą.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Inaczej widzi to Grzegorz Schetyna, polityk PO, który w programie "Tłit" stwierdził, że "jak widzi zadowolonych z siebie polityków obozu władzy nad ogromnymi porcjami mięsa, którymi się tak zajadają, to myśli, że tak właśnie wygląda pogarda władzy dla wszystkich innych, których na to nie stać". - Klasa panów. Obraz kompromitacji - skwitował polityk PO.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Ta krytyka nie zniechęca PiS. Według informacji Wirtualnej Polski Jarosław Kaczyński ma kontynuować temat raportu C40. Z tego, co wiemy, widzi w nim ogromny kampanijny potencjał. - To prosta historia, która świetnie działa na wyobraźnię wyborców. Na pewno będzie skuteczniejsza niż gadanie o "Stefanie, który zamienia się w Zosię" - przyznaje jeden z polityków PiS, nawiązując do ubiegłorocznych wystąpień Jarosława Kaczyńskiego.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski